Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 18 czerwca 2003, 16:06

autor: Piotr Szczerbowski

Heroes of Might & Magic IV: Winds of War - recenzja gry

Heroes of Might and Magic IV: Winds of War oferuje graczom sześć nowych kampanii, około 40 nowych map (w tym szereg stworzonych przez fanów serii), 3 nowe fantastyczne kreatury, szereg nowych obiektów oraz nową ścieżkę dźwiękową.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wiele już wydarzyło się na niebie i ziemi od czasu premiery czwartej części „Heroes of Might & Magic”. Niemniej jednak całkiem niedawno bliskie bankructwa 3DO, chcąc zapewne podtrzymać już ogólnie przyjętą tradycję wydawania ciągle nowych dodatków, kilka miesięcy temu uraczyło nas „The Gathering Storm”. Ten zbiór standardowo już sześciu kampanii oraz kilku nowych kreatur i budynków, wniósł niewiele nowego. Nie musieliśmy czekać zbyt długo, a już na horyzoncie pojawił się kolejny add-on zatytułowany „Winds of War”. I zapowiada się na powtórkę z rozrywki – kolejne mapy do tłuczenia przeciwników, część autorstwa 3DO, część samych graczy, kilka kampanii i aż trzy nowe kreatury. Tak, nie pomyliłem się – aż trzy.

Część fabularna

Czy znowu przyjdzie nam ratować świat? Niezupełnie. Tym razem gra będzie toczyła się o Rylos, stolicę Channon, królestwa na północy kontynentu Axeoth. Pretendentów do rządzenia najpierw głównym miastem, a potem oczywiście i całym światem, będzie pięciu. Każdy reprezentuje jedną klasę i poza zadaniami zleconymi w konkretnych misjach, celem rozgrywki jest zebranie jak największej ilości doświadczenia na ostateczną bitwę. Bitwę o władzę.

Byle coś nowego

Jako że mamy do czynienia z dodatkiem, do instalacji wymagana jest podstawowa wersja. Jeśli mamy już na dysku „The Gathering Storm”, możemy spać spokojnie. Wszystko będzie działało po instalacji „Winds of War” jak należy, a wybór konkretnych kampanii będzie podzielony tematycznie i nazwany zgodnie z zainstalowanymi elementami. Do tego gra automatycznie zaktualizuje się do wersji oznaczonej numerkiem 3. Dzięki temu wiele błędów w podstawowych misjach i samej grze zostanie naprawionych.

WoW (skrót ten niewiele ma wspólnego z okrzykiem wydawanym przez faceta na widok np. skąpo odzianej kobiety lub nowego modelu Ferrari) zawiera w sobie tak dużą liczbę nowości, że aż prosi się o ich wypunktowanie w celu uwidocznienia włożonej weń pracy... I tak kupując go otrzymamy: sześć kampanii, trzy nowe stwory, ponad 40 pojedynczych map i lekko zmodyfikowany edytor. Wprawdzie liczba „40” to dużo misji, ale w praktyce przekonacie się, że tak naprawdę to wcale nie jest ilość w pełni zadowalająca.

Sześć nowych kampanii rozgrywa się na sposób znany z „The Gathering Strom”. Pierwsza piątka jest dostępna od razu, a na szóstą trzeba sobie zapracować, przechodząc poprzednie. O ile w pierwszym dodatku ostatnią kampanię rozgrywałeś wszystkimi bohaterami napakowanymi podczas wędrówek przez pięć niezbyt rozbudowanych opowieści, to teraz masz do wyboru jednego. Zależnie od wyboru, rozegrasz ostateczny pojedynek w innym miejscu mapy. Cóż za urozmaicenie. Nie należy się również sugerować reklamą, jakoby kampanie były ogromnie rozbudowane. Większość rozgrywa się na średnich mapach, do tego misji w każdej z nich jest raptem trzy – to musi być ulubiony numerek autorów dodatku.

Wnioskuję tak z liczby wprowadzonych nowych kreatur, których w sumie jest dokładnie trzy. Najlepszą jest chyba Megadragon i w zasadzie jego nazwa mówi sama za siebie. Ten wielki, ziejący ogniem na kilka jednostek naraz smok jest bardzo wytrzymałym i jednym z najtrudniejszych do pokonania stworem. Mamy Catapulty, czyli wielkie machiny oblężnicze, oraz Frenzied Gnasher, lekko przerośniętą wersję tygrysa. Do tego dochodzą oczywiście jednostki znane z TGS, znacznie bardziej przy okazji WoW eksploatowane.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.