Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 17 czerwca 2003, 11:53

autor: Jacek Hałas

Grandia II - recenzja gry

Sequel znanej gry z gatunku cRPG, Grandia, wydanej jedynie na konsole SEGA Saturn and Playstation. Gracz staje się młodym najemnikiem o imieniu Ryudo, wplątanym w walkę mającą na celu niedopuszczenie do odrodzenia się złego boga Valmar’a.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Japończycy potrafią robić dobre, ciekawe gry. Udowodnili to już nie raz. W jeszcze lepszej sytuacji są jednak Europejczycy. W ich ręce wpadają tylko te najlepsze tytuły. Początkowo cieszyli się z tego wyłącznie posiadacze konsol, a to dlatego, że w Japonii na popularne „blaszaki” gier się najzwyczajniej nie produkuje. Czego się jednak nie robi dla pieniędzy. Spragnieni fani często wprost dopraszają się producentów, aby ci przenieśli swój tytuł na ich platformę. Tak właśnie było z drugą „Grandią”. Pierwsza część gry ukazała się wyłącznie na PlayStation oraz Segę Saturn. Druga zagościła już na znacznie większej ilości platform, między innymi Sedze Dreamcast oraz (po nieznacznym dopieszczeniu) PS2. A co mieli z tego PeCetowcy? Mogli się najwyżej obejść smakiem. Firma Capcom, producent gry, wysłuchała jednak ich próśb (a nawet błagań) i wydała konwersję „Grandii II” na PC. Konwersja to kiepska, trzeba powiedzieć wprost, ale nie aż na tyle, aby nie dało się w nią pograć. A naprawdę jest na co popatrzeć. W moim przekonaniu jest to jeden z najlepszych japońskich RPG-ów, jaki kiedykolwiek powstał na PC, niewiele tylko ustępujący panującej obecnie serii „Final Fantasy”...

Fabuła pierwszej „Grandii” była tym czynnikiem, który wyróżniał ją na tle innych tytułów. Natomiast to co zaserwowano nam w jej drugiej odsłonie jest już istnym majstersztykiem. Akcję gry osadzono w fikcyjnym świecie Surisen. Wiele tysięcy lat temu miała tu miejsce bitwa pomiędzy Dobrem, reprezentowanym przez Lorda Granasa, a Złem, którego synonimem był niejaki Valmar. Jasna strona zwyciężyła, jednak w wyniku tej bitwy planeta rozszczepiła się na dwa kontynenty, które do dzisiejszego dnia są oddzielone ogromnymi Granacliffami. Na szczęście nie spowodowało to, iż kontynenty te na stałe się od siebie odizolowały. Zamieszkujący je ludzie w bardzo szybki sposób znaleźli metody na przemieszczanie się między nimi. Wykorzystują do tego celu statki będące połączeniem normalnych pływających jednostek z aeroplanami zdolnymi unosić się w powietrzu. Właściwa gra przedstawia historię młodzieńca o imieniu Ryudo. Jest on „Geo-Houndem”. Ryudo trudni się wykonywaniem drobnych, nie zawsze w pełni legalnych zleceń. A to trzeba kogoś uratować, a to coś odzyskać albo wyciągnąć od danej osoby określone informacje. Pewnego dnia Ryudo otrzymuje ciekawą propozycję zlecenia. Miałby udać się do okolicznego kościoła Granas i pełnić rolę ochroniarza dla jednej z tutejszej sióstr – Eleny. Jako że Ryudo cierpi na nieustanny brak gotówki, podejmuje się tego zlecenia z przyjemnością. Nie myślcie jednak, że cała gra będzie się opierała na tym jednym wątku. Misja eskortowania Eleny to, chyba nie skłamię, 1/30 tego, co czeka wszystkich, którzy zdecydują się na poznanie fabuły gry! Liczba wątków, którymi nas uraczono jest wręcz powalająca. Nie powoduje to przy tym żadnego uczucia zamieszania. Wszystko układa się w logiczną historię. Nie brak tu zaskakujących momentów, chwil, które wzruszą niemal każdego, ale i banalnych, a przez to niezwykle śmiesznych dowcipów. Słowem, gracz może poczuć się tak, jakby oglądał świetnie zrealizowany film anime, w którym niemal każdy znajdzie coś dla siebie. Niewielką rysą na pozytywnym wizerunku warstwy fabularnej może być natomiast ogromna liniowość rozgrywki. Gracze PeCetowi, którzy przyzwyczaili się do takich tytułów jak „Morrowind” czy „Fallout”, mogą być zawiedzeni. „Grandia II” niemal przez cały czas prowadzi gracza za rękę. Pomimo ogromnych rozmiarów mapy świata, prawie nigdy nie można się udać w więcej niż jedno miejsce. W grze nie ma też żadnych wątków pobocznych. Jeżeli już się pojawia jakaś scena nie związana z głównym wątkiem, to i tak prawie zawsze trzeba ją wykonać, a więc subquestem nazwać jej nie można. Tyle chociaż dobrze, że gra nie jest krótka. Przeciętny gracz, który na dodatek miał już kontakt z podobnymi produktami, nie skończy jej szybciej niż w 25 godzin (zakładając, że nie będzie przeskakiwał filmików i rozmów).

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.