Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 12 czerwca 2003, 11:16

autor: Borys Zajączkowski

Kostucha: Just One Fix - recenzja gry

„Kostucha: Just One Fix” to gra zręcznościowa/platformowa powstała w Rzeszowskim Laboratorium Komputerowym „Avalon”, znanym zarówno tym graczom, którzy preferują wydane przez tę firmę przygodówki jak i gry zręcznościowe.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Na bezrybiu i rak ryba – mawiają ludzie nieświadomi faktu, że tam, gdzie już żadna zaołowiona ryba nie przeżyje, rak się nie utrzyma tym bardziej. Spostrzeżenie to stanowić by mogło przyczynek do dyskusji o tym, że przysłowia nie mądrością są narodów, a raczej świadczą o ich głupocie i nieświadomości. Pewien wyjątek od powyższego stanowią przysłowia żydowskie, które przeważnie niosą konkretną i słuszną wskazówkę handlową, np.: w dzielnicy ślepych luster się nie sprzedaje. Odkładam jednak niniejszym tę dyskusję na inny czas i inne miejsce (czyt.: nigdy i nigdzie), gdyż wstęp ten miał służyć tylko po temu, żeby nikt się bardziej ode mnie nie wymądrzał, gdy napiszę, że na bezrybiu i rak ryba.

Oczywiście, rzecz idzie o to, że „Kostucha” reprezentuje stare, dobre gry platformowe – gatunek sukcesywnie wymierający, a mający niemały wkład w rozwój elektronicznej rozrywki. Istnieją jednakże przynajmniej dwie szkoły przywracania zmarłych do życia. Pierwsza z nich zajmuje się przywoływaniem odurzających zmysły duchów pojawiających się w otoczeniu burzy efektów specjalnych, tudzież produkcją przepięknie ubranych wampirów. Druga raczej poprzestaje na tworzeniu zastępów rozkładających się zombi, które niczyjej uwagi nie przykują na chwilę dłuższą, niźli to potrzebne, by wziąć cokolwiek w troki. „Kostucha” prezentuje coś pomiędzy tymi biegunami, niestety z przewagą pierwiastków właściwych temu drugiemu. Niby pomysł jest zacny, humor wystarczający i grywalność na poziomie, a jednak fakt pozostaje faktem, że platformówki powstające dziesięć lat temu stały już na wyższym poziomie wykonania.

Pierwsza wszakże uwaga, która się nasuwa po odpaleniu gry, jest co najmniej kłopotliwa – nie bardzo wiadomo, dla kogo ta gra jest przeznaczona. Z jednej strony gra platformowa, w której podstawowym zadaniem gracza jest ganianie po półkach o takiej czy innej naturze oraz wchodzenie w interakcje z poruszającymi się po nich przeciwnikami, ze swej natury przeznaczona jest dla graczy młodych. Z drugiej zaś strony jeśli gracz steruje poczynaniami tytułowej kostuchy, która biega z większą od niej samej kosą i przerabia tłustych potępieńców na coś pomiędzy wypadkiem przy robieniu kotletów mielonych a krową, która znalazła w trawie granat...? Nieco w tej sytuacji zmienia istniejący w grze filtr rodzicielski, po którego włączeniu wspomniani potępieńcy miast zamieniać się w krwiste ciapy, rozsypują się na sterty łakoci i prezencików, ale... Ale kostucha z kosą jest kostuchą z kosą, a każde dziecko i tak wie, że rozjechany ptaszek zamienia się w rozjechanego ptaszka, a nie w batonik, który wygra z twoim głodem.

To, co przede wszystkim odróżnia „Kostuchę” od minionych gier platformowych, to stosunkowo niewielki obszar działania. Zamiast rozległych poziomów, które dawały posmak przygody, tutaj każdy kolejny etap mieści się na jednym ekranie. Jest pewien plus takiego rozwiązania, gdyż dzięki niemu każdy taki poziom jest bardziej skondensowany, stawiane przed graczem problemy bardziej wyrafinowane, a jednocześnie pomyłka przy ich rozwiązywaniu nie pociąga za sobą konieczności długiego spaceru po już przebytych miejscach. Cokolwiek by jednak dobrego nie rzec o ograniczeniu plansz do rozmiaru ekranu, fakt pozostaje faktem, że brak panningu lub sąsiadujących ze sobą lokacji daje się odczuć.

Odprawiwszy wstępne narzekanie pozostało mi skupić się na tych elementach gry, które sprawiają, że gra się w nią miło. Idea poruszania się kostuchą zbrojną w kosę oraz zestaw dziesięciu czarów jest miodna sama w sobie, a problem odpowiedniości jej poczynań dla rozwijających się umysłów już przewałkowałem. Obowiązkiem gracza jest naprawienie skutków wypadku w piekle, który sprawił, że potępione dusze rozbiegły się na wsze strony unikając straszliwej i słusznej, zapewne, kary. Należy dusze odesłać do piekła z powrotem, a czyni się to za pomocą kosy. Kosa ta okazuje się jednakże narzędziem znacznie bardziej uniwersalnym, niż można by się tego spodziewać po kawałku nadzbyt ostrego metalu, gdyż można się dzięki niej wspinać na zawieszone powyżej półki, zsuwać się po niej w dół oraz łapać się nią w locie brzegów platform. Reszta jej zastosowań ma już charakter bardziej oczywisty: ciachanie zbiegłych potępieńców, względnie torowanie sobie drogi przez niektóre przeszkody.

Recenzja Super Mario Bros. Wonder - zachwycający powrót króla platformówek
Recenzja Super Mario Bros. Wonder - zachwycający powrót króla platformówek

Recenzja gry

Podchodziłem do Super Mario Bros. Wonder z dużą rezerwą, bo ostatnie platformówki 2D z udziałem hydraulika były mocno odtwórcze i nie miały tej magii co kiedyś. Okazało się jednak, że Nintendo odrobiło zadanie domowe.

Recenzja gry LEGO Skywalker Saga - beztroska rozrywka na trudne czasy
Recenzja gry LEGO Skywalker Saga - beztroska rozrywka na trudne czasy

Recenzja gry

LEGO Star Wars Skywalker Saga, choć nieidealne, dostarcza na rynek cenny ładunek, którego chyba wszyscy teraz potrzebujemy: czystą rozrywkę pozbawioną ciężkiej fabuły i trudnych emocji. Suchy humor, ulubione uniwersum i tysiące znajdziek.

Recenzja gry Psychonauts 2 - mózg rozwalony
Recenzja gry Psychonauts 2 - mózg rozwalony

Recenzja gry

Psychonauts 2 miesza w głowie wieloma stylistyczno-narracyjnymi dziwnościami, chwyta za gardło masą zwrotów akcji i pomysłów na siebie, a na sam koniec łapie za serce ciepłem i morałem snutej opowieści. Psychodeliczny szał ciał, ot co.