Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 czerwca 2003, 13:29

autor: Regis Vercore

The Elder Scrolls III: Trójca - recenzja gry

Tribunal to Oficjalny, płatny dodatek do The Elder Scrolls III: Morrowind, jednego z najlepszych cRPG ostatnich lat. Według samych autorów Tribunal ma się do Morrowind’a podobnie jak Opowieści z Wybrzeża Mieczy do Wrót Baldura...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od autora: Tribunal, choć można zacząć w niego grać w praktycznie dowolnym momencie, przeznaczonych jest raczej dla doświadczonych graczy. Dla osób, które w większości ukończyły już główny wątek Morrowinda i pewne elementy fabuły gry są im znane. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że zagrają w niego również i ci, którzy mają z Morrowindem styczność od niedawna, dlatego też pisząc tę recenzje dołożyłem starań, by ilość informacji, które mogłyby w jakiś sposób zepsuć przyjemność odkrywania tajemnic świata samemu, ograniczyć do niezbędnego minimum. Nieco informacji muszę podać, jako iż bez nich ciężko byłoby się obyć, postaram się jednak nie zdradzać z linii fabularnej nic ponad to, o czym gracze zapewne już wiedzą z rozmaitych zapowiedzi czy oficjalnych reklam dodatku.

Morrowind: Tribunal – w mieście magii i światła

Trzeba przyznać, że Morrowind – długo oczekiwany następca Daggerfalla – zebrał wśród graczy dość różne oceny. Niestety, czego się obawiano, odziedziczył po swym przodku nie tylko typowy dla serii Elder Scrolls bogaty, rozległy świat, ale i pokaźną galerię błędów, przez które wielu osobom nie było dane cieszyć się w pełni nowym produktem Bethesdy Softworks. Niemniej jednak gra zyskała sporą popularność i jej twórcy, jak widać, postanowili rozwijać swe dzieło. Po serii oficjalnych modów, które w większości można było sobie spokojni odpuścić, jako iż zdecydowanie niczym nie zachwycały, doczekaliśmy się dodatku do gry, ochrzczonego imieniem Tribunal.

Graczom, którzy mają już za sobą pierwsze boje w świecie Morrowinda, nazwa ta nie powinna być obca. Mianem tym określa się trzech bogów – znanych jako Vivec, Almalexia i Sotha Sil – i z nimi (a głównie z dwojgiem ostatnich) wiąże się omawiany dodatek.

Choć początkowo wszystko wydaje się takie, jak dawniej, zaczynają nas nękać dziwne wydarzenia. Na tyle niepokojące, że postanowimy zapewne wziąć sprawy w nasze ręce i w końcu zawitamy do miasta Mournhold, nad którym władzę sprawuje bogini Almalexia.

Właśnie z owym miastem i jego panią (a także pewnym władcą, którego niektórzy gracze być może pamiętają z Daggerfalla) związana jest fabuła Tribunala. Mournhold jest jakby oddzielone od reszty świata i nie znajdziemy go na naszej mapie Morrowinda, dlatego też, gdy już wkroczymy do miasta i tym samym rozpoczniemy naszą przygodę z dodatkiem, powrót do "starego" Morrowinda – choć możliwy – będzie nieco utrudniony. Twórcy, by podkreślić fakt, iż Mournhold stanowi osobną część, z której w tradycyjne sposoby wydostać się nie można, otoczyli go aurą, która uniemożliwia nam korzystanie z dobrodziejstw zaklęć lewitacji. Pomysł ten nie przypadł mi początkowo do gustu, jako że już dawno temu zaprzyjaźniłem się ze stworzonym przeze mnie pierścieniem stałej lewitacji i do stąpania po twardej ziemi miałem nieco pogardliwe podejście, zdaję sobie jednak sprawę, iż był to zabieg konieczny. W przeciwnym wypadku zapewne trafilibyśmy w jedną wielką pustkę, gdybyśmy próbowali wznieść się w przestworza i opuścić miasto.

Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie

Recenzja gry

Stellar Blade to dzieło ewidentnie stworzone z pasji, stanowiące ucztę dla oczu i uszu, serwujące niezłą fabułę oraz wyposażone w angażujący system walki, który jednak nie stanie kością w gardle osobom szukającym po prostu dobrej rozrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.