Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 grudnia 2018, 12:00

autor: Sebastian Purtak

Recenzja gry Kenshi – Mount and Blade dla fanów Gothica - Strona 4

Z jednej strony model rozgrywki, który powinien stanowić wzór i inspirację dla wszystkich, którzy chcą robić prawdziwe erpegowe piaskownice dla pojedynczego gracza. Z drugiej natomiast festiwal gliczy niczym z najgłębszych odmętów steamowego piekła.

Piękna psychodelia

Pomimo tych wszystkich narzekań muszę jednak przyznać, że w archaicznej oprawie Kenshi jest pewien urok i niesamowity klimat. Patrząc na kanciaste i ciągle doczytujące się otoczenie, zrozumiałem, czego brakowało mi od lat – tego surrealizmu, który pamiętam z takiej klasyki jak Giants: Citizen Kabuto czy zapomniane już dziś Sacrifice z 2000 roku.

Podróżując przez różnorodne biomy, raz na jakiś czas przystawałem, by oglądać majaczące w oddali, dziwne, gigantyczne konstrukcje. Nawet klimat postapokalipsy ma tu swój unikatowy charakter, dzięki wkomponowaniu go w dalekowschodni setting. Tych, którzy są uczuleni na mangę, mogę uspokoić, gra nie jest nachalnie stylizowana na komiks z Kraju Kwitnącej Wiśni. Z drugiej jednak strony świat przedstawiony spokojnie mógłby zrodzić się w szalonych snach japońskich artystów.

Jeśli czegoś w Kenshi jest mało, to muzyki. Przez większość czasu z głośników dobiegają głównie dźwięki otoczenia, a nie melodie. Te kawałki, które raz na jakiś czas przerywają ciszę, idealnie komponują się z warstwą wizualną. Same odgłosy są po prostu poprawne. W żaden sposób w rozgrywce nie przeszkadzają, ale też niczym nie zachwycają – po prostu są.

Praca kamery pozwala nam na oglądanie świata z niemal dowolnej perspektywy.

KAMERA, AKCJA!

Niezwykle ciekawą kwestią w Kenshi okazuje się praca kamery. Zasadniczo również w tym aspekcie pozostawiono graczowi niemal całkowitą dowolność. Możemy więc przykleić kamerę do jednego z naszych bohaterów, by podążała za nim jak w większości gier RPG akcjis. Z drugiej strony w każdej chwili możemy ustawić kamerę na stałe w jednym miejscu, w określonej odległości od naszej postaci.

W zasadzie, poza widokiem pierwszoosobowym, możemy niemal dowolnie zmieniać sobie perspektywę. Oznacza to oczywiście ogromne możliwości, zarówno pod względem estetycznym, jak i w samej rozgrywce. Z drugiej strony takie ciągłe operowanie kamerą w niemal dowolny sposób wymaga uwagi i wysiłku. Jestem przekonany, że dla wielu będzie to minus, który może nawet uniemożliwić im komfortową grę.

Taki trochę nowy Gothic

Ostatecznie więc Kenshi jest grą trudną, zgliczowaną oraz wymagającą od gracza wielu umiejętności i cierpliwości. W zamian oferuje ogrom możliwości, swobodę i głębię rozgrywki w zasadzie niespotykaną w żadnym innym RPG na rynku. Prawdę powiedziawszy, gdyby Kenshi było produkcją AAA, z odpowiednim budżetem i dużo większą ekipą deweloperów, to przy takich założeniach, byłaby to pozycja na dychę. Niestety, mimo że Lo-Fi Games włożyło w swoje dzieło niewyobrażanie wręcz wiele wysiłku, przy tak ambitnych założeniach twórcy nie mieli szans uniknąć mnóstwa błędów i nietrafionych decyzji. Wierzę jednak, że będą oni dalej rozwijać i naprawiać swoją grę, gdyż widać w tym projekcie prawdziwą pasję.

Z drugiej strony dla przeciętnego współczesnego gracza, takiego, który pogrywa sobie w weekendy w głośne tytuły, Kenshi jest praktycznie niegrywalne. Ta gra jest po prostu wroga – brzydka i piekielnie trudna. Nie jest to więc tytuł dla wszystkich, raczej dla tej mniejszej grupy fanów wirtualnej rozrywki, który lubią wkręcać się w świat przedstawiony i odgrywać w nim swoją rolę, a jednocześnie mają cierpliwość i umiejętności, by poradzić sobie z glitchami i opanować złożone mechaniki. Ja widzę w Kenshi ogromny potencjał i świetną alternatywę dla wielu pustych i szablonowych pozycji RPG typu AAA. Nie zamierzam jednak przy tym zapomnieć, ile nerwów zjadło mi dzieło Lo-Fi Games.

O AUTORZE

W Kenshi grałem ponad 30 godzin, a więc o jakieś 170 za mało, żeby dogłębnie poznać tę produkcję. W tym czasie udało mi się ukończyć coś, co nazwałbym tutorialem, i przejść do właściwej części rozgrywki. Zdaję sobie sprawę, że ślizgałem się jedynie po powierzchni ogromnego zamarzniętego oceanu i wiele mi jeszcze brakuje do poznania jego głębin. Siadając do produkcji Lo-Fi Games, pamiętajcie więc o tym, że to nie jest tytuł na jeden weekend, to gra na długie miesiące.

ZASTRZEŻENIE

Recenzencką kopię gry otrzymaliśmy bezpłatnie od agencji PR Kartridge.

Sebastian Purtak | GRYOnline.pl

TWOIM ZDANIEM

Jak sądzisz, Mount & Blade II zadebiutuje w 2019 roku?

Tak
38,9%
Nie
61,1%
Zobacz inne ankiety