Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 grudnia 2018, 12:00

autor: Sebastian Purtak

Recenzja gry Kenshi – Mount and Blade dla fanów Gothica - Strona 2

Z jednej strony model rozgrywki, który powinien stanowić wzór i inspirację dla wszystkich, którzy chcą robić prawdziwe erpegowe piaskownice dla pojedynczego gracza. Z drugiej natomiast festiwal gliczy niczym z najgłębszych odmętów steamowego piekła.

Ogrom możliwości

Prawdę powiedziawszy, wcale nie miałem ochoty porzucać wędrówek. Chciałem ruszyć na północ, może się gdzieś zaciągnąć albo zorganizować własną bandę koczowników. Wiedziałem jednak, że gra oferuje też zupełnie inne style zabawy, a żeby je poznać, warto gdzieś osiąść na stałe. W trakcie swoich wojaży znalazłem jedno dogodne miejsce, do którego postanowiłem wrócić i tam założyć osadę. Tu Kenshi po raz kolejny objawiło swoją skalę. Nic bowiem nie stało na przeszkodzie, by dalej w pojedynkę przemierzać świat, prowadząc rozgrywkę w stylu klasycznego solowego RPG. Skoro jednak zdecydowałem się na budowę bazy, otrzymałem pełnoprawną strategię ekonomiczną.

Proszę tu te płytki wyrównać bo krzywo będzie!

Budowa samowystarczalnej osady wcale nie jest zadaniem łatwym i poza wybraniem odpowiedniego miejsca musiałem też zatrudnić ludzi, którzy posiadali przydatne umiejętności. Nowi członkowie ekipy muszą mieć oczywiście regularny dostęp do pożywienia, co z kolei oznacza, że potrzebowałem stałego dopływu gotówki.

Aby systematycznie zarabiać, część swoich ludzi oddelegowałem do pracy przy wydobyciu i sprzedaży surowców. Jak widać, szybko pojawił się szereg łańcuchów zależności, tak charakterystycznych dla typowych gier ekonomicznych. Wszystko to dodatkowo komplikuje fakt, że każdy z zatrudnionych towarzyszy to pełnoprawna postać opisana takim samym zestawem statystyk jak stworzony przez nas bohater. Dzięki temu przywiązujemy się do członków naszej ekipy i strata kogoś doświadczonego okazuje się naprawdę bolesna. Z drugiej jednak strony – z czasem musimy dbać o rozwój nie jednej, a kilku, a nawet kilkunastu postaci jednocześnie.

O NIE, SPADŁ MI PASEK ŻYCIA LEWEGO BIODRA!

Doskonały przykład tego, jak rozbudowane jest Kenshi, stanowi system zdrowia naszego bohatera. Mamy tu nie jeden, a dziewięć pasków zdrowia, z których każdy odpowiada za inną część ciała protagonisty. Spadek każdego z nich wiąże się z innymi konsekwencjami, przez co na przykład postać ranna w nogę będzie kuleć i raczej nie da rady uciec z pola walki.

Ponadto stan zdrowia objawia się również poprzez stan naszej świadomości. Zwykle gdy bandyci napadali na mnie na szlaku, to nie próbowali mnie zabić, a jedynie ogłuszyć i okraść. Zdarzyło się również, że w wyniku ran odniesionych w walce mój bohater zapadł w długotrwałą śpiączkę. Możemy nawet udawać martwego, co bardzo się przydaje na ziemiach termitów...

Budowa farmy czy kamieniołomu to jedno, ale naszą bazę należy jeszcze odpowiednio zabezpieczyć, tak by nie stała się łatwym łupem krążących po mapie band. Możemy więc wznosić mury obronne i umieszczać na nich ciężki sprzęt czy strażników. Po za tym, jeśli mamy odpowiednią siłę ognia, sami możemy napadać na obozy bandytów, zmniejszając poziom zagrożenia w okolicy.

Z czasem obowiązków i możliwości pojawia się tak wiele, że nie ma absolutnie szans, by wszystko to ogarnąć. Na szczęście twórcy dali nam do dyspozycji narzędzia, które znacznie ułatwiają zarządzanie rozrastającą się osadą. Przede wszystkim całą naszą ekipę da się podzielić na mniejsze oddziały, z których każdy może działać na zupełnie innym terenie.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym samym czasie nasi farmerzy zbierali plony, a inżynierowie stawiali nowy budynek, podczas gdy na drugim końcu mapy oddział komandosów infiltruje bazę jakichś religijnych fanatyków. Twórcy oferują do tego system automatyzacji pracy, w którym to SI przejmuje kontrolę nad naszymi ludźmi i steruje nimi przy wykonywaniu powtarzalnych czynności. Pozwala to skupić się jedynie na interesujących nas aktywnościach, nie zaniedbując przy tym własnej kolonii.

Nie brakuje tu tez lokacji w klimacie Mad Maxa czy Fallouta.

UCZ SIĘ, UCZ

Rozwój postaci w Kenshi przypomina nieco to, co znamy z serii The Elder Scrolls. Nie zdobywamy tu kolejnych poziomów doświadczenia i nie rozdajemy za każdym razem punktów umiejętności. Za to statystki naszej postaci rosną samoczynnie w zależności od tego, co aktualnie robimy. Dzięki temu gra niejako dostosowuje się do naszego stylu zabawy.

W trakcie opisanej wyżej podróży nawet przez chwilę nie miałem wrażenia, że tracę czas, bo powinienem właśnie „farmić expa” w jakiejś odpowiedniej do tego lokacji. Zwiedzając nowe ziemie, cały czas rozwijałem atletykę, chcąc trochę zarobić i kopiąc cenne surowce, zyskiwałem umiejętności związane z pracą, a za każdym razem, gdy zbierałem się z ziemi po przegranym starciu z bandytami (tak, tu nawet porażka uczy), wzrastał mój współczynnik „twardziela” (odporność itp.).

Gdy wreszcie zdecydowałem się zakończyć wędrówkę i wróciłem do miejsca, w którym chciałem założyć osadę, faktycznie czułem, że moja postać jest doświadczonym podróżnikiem gotowym przejąć dowództwo nad jakąś lokalną bandą i zmienić układ sił w okolicy.

A czasem potrafi być też dramatycznie.

TWOIM ZDANIEM

Jak sądzisz, Mount & Blade II zadebiutuje w 2019 roku?

Tak
38,9%
Nie
61,1%
Zobacz inne ankiety