Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 grudnia 2018, 15:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Just Cause 4 - zapraszamy do piaskownicy - Strona 3

Rico Rodriguez powraca, by wyzwolić kolejne państwo i obalić kolejny zbrodniczy reżim. Czas rozliczyć Avalanche Studios z przedpremierowych obietnic i sprawdzić, czy nowa gra uniknęła błędów poprzedniczki.

Ogrzejmy się w blasku płonącej benzyny

Just Cause 3 miało spore problemy z optymalizacją na pecetach i konsolach. Spieszę donieść, że Avalanche poprawiło się na tym polu i gra działa na tym samym sprzęcie dużo płynniej niż „trójka” (w moim przypadku był to: i5-6500, 16 GB pamięci i karta GeForce GTX 970). Niestety, nie ma róży bez kolców, bo ten stan został okupiony uproszczeniami i przekłamaniami wizualnymi.

Najlepsze wybuchy w branży?

W moim przypadku były to pomniejsze błędy graficzne, pokroju migotania tekstur czy nagłego pojawiania się obiektów. Dorzuciłbym do tego chyba także „skalowanie” szczegółowości fizyki obiektów – zdarzało mi się zaobserwować, jak ciężki pojazd czy szybowiec nagle porusza się, jakby był wykonany z kartonu. Muszę też wspomnieć o sporadycznym wywalaniu do pulpitu, wynikającym najwyraźniej z problemów ze sterownikami (specjalne sterowniki pojawiły się dopiero bliżej premiery tytułu). Domyślam się, że tego typu niedociągnięcia będzie można wyeliminować kolejnymi łatkami do sterowników i gry, więc w ogólnym rozrachunku zmianę potraktowałbym na plus. W końcu Just Cause nie krztusi się w nienaturalny sposób za każdym razem, kiedy poderwiemy się do lotu.

Patrząc na grę pod kątem estetyki czy po prostu grafiki, trzeba przyznać, że nadal potrafi ona urzekać olbrzymimi obszarami działania oraz świetną kolorystyką. Na plus należy zaliczyć na pewno to, że mapa świata jest dużo ciekawsza wizualnie niż momentami puste połacie terenu z Just Cause 3. Teraz podziwiamy naprawdę zróżnicowane krajobrazy: rozległe pustynie rodem z Mad Maksa, ośnieżone strzeliste szczyty, zielone stepy czy wreszcie poszarpane wzgórza.

Klasyczne „czerwone obiekty” powracają, ale mają nieco mniejsze znaczenie.

Wspomniana lepsza optymalizacja przekłada się też na zdecydowanie krótsze czasy wczytywania gry i mapy, co na pewno jest miłe, bo bardzo często korzystamy tu z opcji szybkiej podróży. Rzeczą, która nie przypadła mi raczej do gustu, jest natomiast interfejs utrzymany w stylistyce sztuki ulicznej – nie chodzi już jednak nawet o styl, ale o czytelność i funkcjonalność, bo operując mapą, możemy przypadkowo przełączyć się między zakładkami menu.

GRA MUZYKA

W Just Cause 4 autorzy dodali element, który nigdy nie był szczególnie istotny w tej serii, mianowicie – stacje radiowe. Wsiadając do każdego z pojazdów, możemy posłuchać kilku rozgłośni, specjalizujących się w różnych gatunkach muzycznych lub oferujących audycje z lektorami. Ciekawe jest to, że na playlistach dominują klimaty południowoamerykańskie. Przyznam jednak, że za dużo radia nie słuchałem, bo gra zbyt często zachęca do zmiany pojazdów.

Dziwna mieszanka

Broń w grze ma zawsze drugi tryb działania – i zwykle działa on świetnie.

Just Cause 4 to mieszanka pomysłów i nowości, które na papierze brzmią niezbyt dobrze. Więcej misji eskortowych, większy nacisk na używanie terminali zamiast na sianie zniszczenia, efekty pogodowe, które tak naprawdę funkcjonują gdzieś w tle, oraz skomplikowany system używania linki z hakiem? Przyznam, że miewałem momenty, gdy drapałem się po głowie, myśląc o tym, co stało za decyzjami twórców. Z kolei, kiedy powinienem irytować się tym, że raz jeszcze muszę wejść do menu, żeby dostosować naciąg linki i przesunąć jakiś prosty obiekt, co w poprzedniej grze zrobiłbym w ułamku sekundy, zwykle mimo wszystko tej frustracji nie czułem. Czwarte Just Cause w moim odczuciu przetrwało spotkanie z większością min, na jakie się wpakowało, detonując te miny graczowi w twarz. Dosłownie, bo zwykle po prostu coś wybucha i zapominamy o wszelkich życiowych problemach.

To naprawdę wciągająca gra, w której chce się wygłupiać i korzystać z dostępnych zabawek. W ostatecznym rozrachunku to właśnie liczba nowych sandbokoswych narzędzi, jakie dostaliśmy, zadecyduje o znaczeniu tego tytułu. A tych jest nadzwyczaj dużo, co może oznaczać tylko jedno: wracam do smutnej konieczności hakowania terminali i oczyszczania mapy z kaskaderskich wyzwań, by odblokować więcej sprzętu do realizowania najgłupszych pomysłów.

O AUTORZE

Z Just Cause 4 spędziłem jak dotąd jakieś 25 godzin i ukończyłem główną kampanię oraz przejąłem kontrolę nad znaczną większością mapy. Stanowi to około 60% całej gry – do odhaczenia pozostały mi liczne misje poboczne i wyzwania. Grałem we wszystkie dotychczasowe odsłony tego cyklu i bacznie śledzę losy studia Avalanche, które przecież wydało także theHunter: Call of the Wild.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Just Cause 4 otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega, polskiego dystrybutora tej serii.

Szymon Liebert | GRYOnline.pl

TWOIM ZDANIEM

Jaką grę Avalanche powinno zapowiedzieć w następnej kolejności?

Just Cause 5
11,7%
Mad Max 2
61,3%
Coś zupełnie nowego
27,1%
Zobacz inne ankiety