Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 października 2018, 13:00

Recenzja gry Red Dead Redemption 2 – sandbox na „dychę” - Strona 4

Red Dead Redemption 2 rozjeżdża konkurencję jak walec. To najlepsza gra akcji w otwartym świecie, z jaką kiedykolwiek mieliście do czynienia. Rockstar znowu dostarczył.

Ta gra jest mokrym snem fana westernów

Owszem, fabuła nie zawsze utrzymuje równy poziom, a kiepski piąty rozdział, który zaczyna się absolutnie cudownie (matko jedyna, jaki tu był potencjał!), zaś kończy idiotycznie, nasuwa pytanie: „Rockstarze, po co?”. Ale to tylko mało znacząca kropla żenady w oceanie zajebistości. Owszem, Dutch może po pewnym czasie zacząć irytować opowieściami o kolejnym superskoku, który niczym w Gangu Olsena niespecjalnie się udaje, ale to w gruncie rzeczy prosty chłop z prostymi motywacjami.

Najważniejsze, że w grze oddano doskonale to, co oddane zostać miało: rozkład kompanii braci, którzy na początku przygody poszliby za sobą w ogień. Kiedy pod koniec gry przypominałem sobie te wszystkie motywujące sceny z prologu, gdzie czułem moc płynącą z przebywania w tej grupie, myślałem tylko o tym, jak długą drogę do piekła pokonałem wraz z Morganem. Wydawało się, że było to wieki temu.

Drobiazgowe mycie. Za odpowiednią opłatą pomoże nam w tym wynajęta kobieta.

LEPSZY WRÓBEL W GARŚCI...

Dziki Zachód w wydaniu Rockstara dorobił się polskiego reprezentanta. Jest nim pan Wróbel, który ewidentnie lubi zapożyczać się u Niemców. Temu mieszkańcowi Górnego Śląska, przybyłemu do Stanów w poszukiwaniu lepszego życia, można spuścić konkretny łomot.

W warstwie gameplayowej Red Dead Redemption 2 to solidna, rzemieślnicza robota, wzbogacona cudownymi fajerwerkami. Obawy, że zbyt drobiazgowe mikrozarządzanie ekwipunkiem zabije przyjemność z grania, okazały się przesadzone. Tak, broń rdzewieje, ale nie trzeba jej polerować co pół godziny i nawet osłabionym gnatem nadal da się zabijać rywali, bo kary do statystyk pukawki nie są wcale takie duże. Budowanie więzi z koniem też odbywa się naturalnie. Poklepię, wyczeszę, bo mam na to ochotę, a nie dlatego, że muszę. Nakarmię owsianymi ciasteczkami, jak Płotka opadnie z sił, bo daleko nie zajadę. Proste? Proste! Ani przez moment nie poczułem, że mnie to drażni, choć wierzchowce w RDR2 wytrzymałością akurat nie grzeszą. Powiedziałbym, że autorzy przesadzili z tym wskaźnikiem, biorąc pod uwagę fakt, ile czasu spędza się tutaj w siodle.

Wysadzamy?

Morgan to prawdziwy morderca

Strzelanie jest typowe dla Rockstara – nie podobało Ci się w GTAV, nie spodoba Ci się i teraz, zwłaszcza że garnitur broni ze zrozumiałych względów nie mógł być przecież tak okazały. Wśród przeciwników trudno też szukać urozmaicenia, wszak każdy potencjalny rywal to tylko zwykły mężczyzna z pukawką różniącą się długością lufy, tyle że inaczej ubrany. Nie przeszkadza to jednak mocno, gdy zaakceptuje się realia, w których osadzona została akcja gry.

Niektórym może nie spodobać się za to sposób, w jaki deweloperzy rozwiązali problem wynikający z przewagi Morgana nad oponentami. Dead Eye (w polskiej wersji językowej „zabójczy instynkt”) pozwala położyć pokotem nawet siedmiu chłopa w kilka sekund, więc autorzy rzucili przeciwko głównemu bohaterowi mnóstwo przeciwników. Bywają takie momenty, że podczas wymiany ognia na Arthura wypada nawet trzydziestu członków konkurencyjnego gangu w kilku falach. Rozumiem, gdyby byli to żołnierze stacjonujący w pobliskim forcie, ale mowa o zwykłej bandzie obdartusów. Dużo za dużo.

Arthur nie jest wybitnym pływakiem, ale w wodzie sobie poradzi. To znaczy - nie utonie.

Bracia aż po kres.

Rockstar sporo uwagi przed premierą poświęcił systemowi interakcji z mieszkańcami wirtualnego świata i trzeba uczciwie przyznać, że działa on poprawnie. Ilekroć chcemy o coś zapytać lub wyrazić swój stosunek do czegoś, wciskamy lewy trigger, kierując wzrok na daną postać, i wybieramy odpowiednią opcję z kilku dostępnych (na ogół dwóch).

Podstawowe warianty zakładają uspokojenie rozmówcy lub jego podjudzenie, ale w zależności od sytuacji pojawiają się też inne kwestie. Świetnie obrazuje to przykład z prologu, kiedy badamy pierwszy odwiedzony w grze dom. Nasi kompani cierpliwie czekają na zewnątrz, ale ponaglają nas, bo okolica nie jest bezpieczna. My w tym momencie nadal możemy oddawać się eksploracji, jeśli jednak mamy taką ochotę, uruchamiamy funkcję i dajemy kolegom znak, że wszystko jest w porządku.

Wielu fanów westernów zapewne czeka na ten moment - napady na pociągi są obecne!

Podczas licznych przejażdżek system pozwala zasięgnąć też dodatkowych informacji dotyczących misji lub zagadnień związanych z aktualną sytuacją bandy. Nie można powiedzieć, że jest to pełnoprawny moduł dialogowy, ale jako namiastka sprawdza się wyśmienicie, wzbogacając i tak już mocno wypełnioną rozmowami grę. System sprawdza się też w zupełnie innych sytuacjach, bo właśnie dzięki niemu zajmujemy się koniem, czyścimy broń itd. Można też, korzystając z niego, poddać się stróżowi prawa w przypadku popełnienia przestępstwa, co jest równoznaczne z karą aresztu i ubytkiem funduszy.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Na jakiej platformie grasz lub będziesz grać w Red Dead Redemption 2?

Na PlayStation 4
41,9%
Na Xboksie One
13,9%
Na PC (jeśli ta edycja trafi do sklepów)
44,2%
Zobacz inne ankiety