Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 października 2018, 13:00

Recenzja gry Red Dead Redemption 2 – sandbox na „dychę” - Strona 3

Red Dead Redemption 2 rozjeżdża konkurencję jak walec. To najlepsza gra akcji w otwartym świecie, z jaką kiedykolwiek mieliście do czynienia. Rockstar znowu dostarczył.

Misje, powiadasz...

O matko, czego tu nie ma. Totalna sieka na polach naftowych, rabowanie ładunków z pociągów i ogałacanie ich pasażerów z kosztowności, włamy pod osłoną nocy z całkiem fajnie działającym, choć prostym, systemem skradania, ratowanie kompanów z obozów skalpujących ludzi wsioków i wyciąganie cywilów z rąk kanibali, plądrowanie dyliżansów, ubezpieczanie sojuszników karabinem snajperskim, godna Jamesa Bonda akcja na pływającym kasynie, kąpiel w bagnie ze ścigającym nas aligatorem za plecami. Nie jestem w stanie z głowy wymienić przykładów wszystkich atrakcji, jakie Rockstar przygotował w samym tylko głównym wątku fabularnym, bo jest tego po prostu OGROM.

A teraz dorzućcie do tego drugorzędne zadania od nieznajomych, rozmaite aktywności poboczne, od napadów na gospodarstwa począwszy, na polowaniach skończywszy. I jeszcze najlepsze. Nie ma tu żadnej, absolutnie żadnej drogi na skróty. Interesuje Cię list gończy? Wbijasz na posterunek, słuchając komentarzy szeryfa, docierasz do poszukiwanego i wchodzisz z nim w dyskusję. Zaczynają dziać się istne cuda, łapiesz w końcu zbiega i dostarczasz do stróżów prawa, kładąc go w celi.

Pamiątkowe zdjęcie z akcji.

Wykaz stacji kolejowych, które pozwolą się szybko przemieszczać po świecie. Wbrew przedpremierowym zapowiedziom, na końcu trasy będzie czekać na nas koń.

Z najprostszych pierdół Rockstar wysmażył pełnoprawne misje, które nierzadko kipią od dialogów. Niczego nie musisz sobie dopowiadać, wszystko dostajesz na tacy. W innych grach? Ekran gaśnie, misja wykonana, następny proszę. W tej grze nie ma nawet markerów na ekranie, radar można zastąpić kompasem albo wyłączyć wszystko w cholerę, zdając się na wskazówki przekazywane w dialogach. Chylę czoła. Stopień dopracowania zawartości po prostu miażdży wszystko, co widzieliście do tej pory. Król na tronie i nowy benchmark gier z otwartym światem, do którego przez lata będziemy porównywać kolejne „Asasyny”, „Łoczdoksy” i inne takie.

GRANIE BEZ HUD-a

W grze można całkowicie wyłączyć HUD, który w standardowej wersji i tak jest mocno ograniczony. Ekranu nie psują sztucznie nałożone na ekran markery, wszystkie komendy i informacje zostały zepchnięte w rogi ekranu. Co ciekawe, po wyłączeniu HUD-u w opcjach, nadal można odpalić kompas lub minimapę i schować ją na życzenia za pomocą jednego przycisku na padzie. Rozwiązanie to sprawdza się w grze rewelacyjnie.

Banda Dutcha w komplecie.

Już sam fakt, że z tej gry tzw. content wręcz się wylewa, to rzecz absolutnie wyjątkowa. Niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że Rockstar chciał koniecznie pójść pod prąd i pokazać innym deweloperom, że z typowego sandboksa da się wycisnąć o wiele więcej, niż nam się wszystkim wydaje. Okej, ilość zdarzeń losowych jest w RDR2 ograniczona i może się tak przytrafić, że dwukrotnie spotkasz więźnia, któremu pomożesz się oswobodzić (lub nie, Twoja wola), strzelając w kajdany. Ale sam fakt, że twórcy upchnęli takich sytuacji w grze kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset, świadczy o ich potędze. Najbardziej jednak rajcuje fakt, że to wszystko odbywa się tak cholernie naturalnie i nie zawsze czeka cierpliwie na gracza w tym samym miejscu.

Ogień jest świetnie animowany, trudno powstrzymać się żeby nie zagrzać przy nim chwilę miejsca.

Impreza na całego. Bawi się nawet mały Jack Marston.

Kapitalne historie

Rockstar mistrzowsko opowiada też losowe historie otoczeniem. Przykład? Proszę bardzo. Jadąc w strugach deszczu mało uczęszczaną drogą do Valentine, zauważyłem taką oto scenę. Kowboj zboczył z trasy, zatrzymał konia i zsiadł z niego, by skierować się za skrywający polankę krzak. Podjeżdżam bliżej, polanka ujawnia stojący na niej dyliżans. Konie zabite, woźnica martwy, jedyna pasażerka kilkanaście metrów dalej leży ze śrutem w plecach. Zatrzymuję się, kowboj rzuca do mnie jakiś smutny komentarz i odjeżdża w siną dal. Schodzę z konia i oglądam miejsce zbrodni.

„Ktoś tu nieźle narozrabiał” – myślę i kieruję się na tył powozu, gdzie zwyczajowo umieszczana jest skrzynia z cenniejszymi przedmiotami. Nie ma jej. Zaaferowany nie zauważam, że na drodze stoi już kolejny jeździec, który – widząc to samo co ja dwie minuty wcześniej – UZNAJE, że to ja jestem winny tej masakry. Krzyczy coś, wyciąga rewolwer i próbuje mnie zabić. Niewiele się zastanawiając, sprzedaję mu kulę w łeb, co zauważa jeszcze jeden człowiek, akurat zbliżający się do polanki. „Ku&#@” – myślę, widząc komunikat o popełnieniu przestępstwa przy całkiem już sporej nagrodzie za moją głowę, ale nie było szans dogonić świadka, więc schodzę do podziemia, chowając się w krzakach.

Chwilę później wpadają stróże prawa, badają teren, ładują ciała na konie i gdy ja próbuję się wycofać, spostrzegają mnie. Rozpoczyna się pościg. Myk na Płotkę, galopem sunę w las, uciekam ze strefy zagrożenia i uśmiech gości już na mojej twarzy, ale chwilę później wpadam na inny patrol, którego przedstawiciele od razu zaczynają szyć do mnie z karabinów. Wiadomo, wszak jam jest Arthur Morgan. Sknociłem i padłem martwy – cóż, zdarza się. Szybko jednak zdaję sobie sprawę, że zginąłem, bo zlazłem z tego cholernego konia przy cholernym dyliżansie, a tak naprawdę jechałem tylko do miasta po fajki.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Na jakiej platformie grasz lub będziesz grać w Red Dead Redemption 2?

Na PlayStation 4
41,9%
Na Xboksie One
13,9%
Na PC (jeśli ta edycja trafi do sklepów)
44,2%
Zobacz inne ankiety