Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 października 2018, 15:05

Recenzja gry Pathfinder: Kingmaker – Baldur's Gate spotyka Sim City - Strona 3

Dobry władca spór rozstrzygnie, miasto postawi, a potem smoka własnoręcznie ubije. I tak to będzie wyglądało w Pathfinder: Kingmaker debiutującego Owlcat Games. To niezłe RPG z kilkoma poważnymi „ale”.

...ale zrobiliśmy duży krok naprzód

Na szczęście pod względem estetycznym gra daje radę. Jedyne, do czego można się przyczepić, to generyczne projekty lokacji, postaci i potworów, ale wynika ona raczej z faktu, że Owlcat Games tworzyło swoją grę jak list miłosny pod adresem klasycznego Dungeons & Dragons. Całość jest natomiast po prostu... ładna. Lokacje cieszą oko, postacie noszą efektowne ubrania, a zbroje są dobrze animowane.

Podczas wędrówki przez gęstwinę towarzyszyło mi przyjemne uczucie uczestniczenia w przygodzie fantasy. Coś, czego mogliście doświadczyć w pierwszych aktach kinowego Władcy Pierścieni, zaraz po wyruszeniu z Shire. Owszem, jest dramatycznie, gdzieś tam czai się wielkie zagrożenie, ale jednocześnie gra zapewnia poczucie przestrzeni, miejsce na oddech. Ta beztroska i atmosfera nieskrępowanej przygody oraz tajemnicy wiodą nas ponownie do skojarzeń z pierwszym Baldur’s Gate.

A tu nagle... WUNSZ!

Muzykę nagrano z przytupem. Kompozycje nie grzeszą oryginalnością, ale i tu słychać pasję, zaangażowanie i znajomość klasycznych soundtracków. Mamy przyjemny, wpadający w ucho motyw przewodni w menu, jest trochę bojowych marszów i łagodniejszych, bardziej nostalgicznych nut.

Wielka szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na pełne udźwiękowienie dialogów, ale byłoby to kosztowne przedsięwzięcie, biorąc pod uwagę ściany tekstu wyprodukowane przez scenarzystów. Niemniej głosy, które słyszymy, zostały – z małymi wyjątkami – całkiem porządnie dobrane. Ponownie brakuje tu pazura, ale też żaden z aktorów nie popsuł klimatu.

Tyle zostało z magicznej bariery z Gothica.

Trudna miłość do RPG

Ciężko ocenić Pathfindera. To naprawdę niezła, wciągająca gra, zapewniająca wiele godzin rozgrywki, wielką awanturę z licznymi sekretami. Oferuje duże możliwości rozwoju i zdradza ogromny potencjał dalszej rozbudowy marki. Ja po prostu fajnie się bawiłem. Trochę jak dziesięć czy piętnaście lat temu, kiedy na fali Baldur’s Gate, Fallouta i Icewind Dale zaczęły pojawiać się inne ambitne, choć nie zawsze dopieszczone produkcje.

Swoją drogą, to akurat dobrze świadczy o tym rodzaju gier, że zaczęły znowu powstawać pozycje zwyczajnie solidne, które nie muszą już bić się o tytuł odnowiciela gatunku. Oznacza to, że RPG znowu okrzepło i nie ma się co martwić, że ponownie przepadnie w pomroce dziejów. Niezbyt szybko w każdym razie.

Impreza jednak nie była dobra.

I taki jest Pathfinder. Wiele pracy włożono nie tylko w odtworzenie kampanii i klimatu settingu, ale też w tryb strategiczny. Niemniej przy całej złożoności rozgrywki zabrakło jakiegoś błysku szaleństwa i geniuszu, czegoś, co zaskoczyłoby gracza na poziomie mechaniki czy fabuły.

Nie o to zresztą chodziło twórcom z Owlcat Games. Kingmaker to produkt wprawdzie niepozbawiony błędów, w którym jednak deweloperzy ci dali wyraz swej miłości do klasycznych RPG stołowych i komputerowych. To dzieło atakujące nostalgią na każdym kroku, a jednocześnie nie tak staroświeckie, by uznać je za żerowanie na sentymencie. Widać, że autorzy kochają to, co robią, że uwielbiają ten gatunek. I to, mimo błędów, przekłada się na przyjemność płynącą z obcowania z niełatwą przecież grą.

Dlatego warto uzbroić się w kilkadziesiąt godzin wolnego czasu i dać tej przygodzie szansę. Zwłaszcza za kilka tygodni, gdy twórcy trochę Pathfindera połatają.

O AUTORZE

Pathfinder: Kingmaker to jedna z tych gier, którym nie znoszę wystawiać ocen liczbowych. Widać tu miłość, pasję i zaangażowanie ekipy. Ale widać też ewidentne błędy, przez które nie mogłem dać większej noty, niż dałem. A przecież to wielka produkcja stworzona przez niezależne studio, przy której spędziłem ponad czterdzieści pięć godzin – a tak mało tylko dlatego, że musiałem pomijać wiele aktywności i lokacji pobocznych. Umówmy się więc tak. Jeśli nie przeszkadzają Wam mankamenty techniczne i mapa, przy której nauczycie się nowych przekleństw, możecie podwyższyć ocenę nawet o cały punkt.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Pathfinder: Kingmaker otrzymaliśmy bezpłatnie od jej polskiego dystrybutora, firmy Techland.

Hubert Sosnowski | GRYOnline.pl

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej