Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 28 września 2018, 15:00

Recenzja pierwszego epizodu gry Life is Strange 2 – król emocji wrócił - Strona 2

Pierwszy epizod Life is Strange 2 rozpoczyna historię zupełnie inną od nastawionej głównie na nastoletnie perypetie i osadzonej w jednym mieście opowieści z „jedynki”, ale nie gubi przy tym najlepszych zalet swojego poprzednika.

Motyl odleciał

Mechanika rozgrywki nie uległa większym zmianom w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia poprzednio, choć ze względów fabularnych tym razem nie występuje w grze opcja cofania czasu... i póki co nic tego nie wynagradza, gdyż moc jednego z braci jak na razie pojawia się jedynie w scenach przerywnikowych.

Recenzja pierwszego epizodu gry Life is Strange 2 – król emocji wrócił - ilustracja #1

VAMPYR? TO NIE MY

Studio DONTNOD wydało niedawno grę pod tytułem Vampyr, która okazała się raczej średnia. Warto jednak przypomnieć, że wewnętrzny zespół tworzący tę produkcję miał niewiele wspólnego z ekipą odpowiedzialną za serię Life Is Strange. A żeby jeszcze bardziej skomplikować sytuację, dodajmy, że prequel pierwszej części tego cyklu, Before the Storm, też przygotowała zupełnie inna firma – studio Deck Nine.

Mimo to grania jest tu i tak o wiele więcej niż w tytułach Telltale Games. Wydarzenia śledzimy z perspektywy Seana, starszego z braci, i dość często przejmujemy nad nim bezpośrednią kontrolę, mogąc swobodnie przechadzać się po lokacjach i wchodzić w interakcje z przyzwoitą liczbą przedmiotów. W wybranych miejscach otrzymujemy także opcjonalną szansę wyciągnięcia szkicownika i narysowania tego, co widzimy, w ekstremalnie prostej minigierce. Gra przechodzi się w zasadzie sama, a pojawiające się sporadyczne zadania nie stanowią żadnego wyzwania, niemniej stwarzają całkiem niezłą iluzję, że jednak musimy coś robić, by wpływać na rozwój fabuły.

Podobnie jak w pierwszej odsłonie serii, spokojne chwile wytchnienia to najbardziej klimatyczne momenty rozgrywki.

Pod względem obowiązkowych w tego typu produkcjach wyborów moralnych Life Is Strange 2 plasuje się gdzieś w połowie drogi między totalną iluzorycznością znaną z gier Telltale a całkiem konkretnym oddziaływaniem na kształt historii rodem z Detroit czy Heavy Rain. Pierwszy odcinek stawia nas w obliczu konieczności podjęcia kilku istotniejszych decyzji, które – z tego, co zaobserwowałem – nie mają drastycznego wpływu na przebieg opowieści, ale w większości przypadków w miarę dobrze to maskują. Oprócz tego, podczas tych kilku godzin zabawy, gra wymusza na nas sporo decyzji mniejszego kalibru, które mogą na przykład nieznacznie zmienić jakiś dialog czy krótką scenkę przerywnikową. Wypada to o tyle fajnie, że w przeciwieństwie do typowych wyborów w tego rodzaju tytułach jest bardzo subtelne – o części takich drobniejszych rozwidleń dowiedziałem się dopiero na ekranie podsumowującym moje decyzje, tradycyjnie wyświetlającym się na koniec epizodu.

Sean musi szybko nauczyć się, jak troszczyć się o brata.

Recenzja pierwszego epizodu gry Life is Strange 2 – król emocji wrócił - ilustracja #4

Jakiś czas temu twórcy wypuścili darmową grę The Awesome Adventures of Captain Spirit, mającą być swoistym prologiem Life Is Strange 2. Na odpowiedź, w jaki sposób oba tytuły się ze sobą łączą, musimy jednak jeszcze poczekać – w pierwszym epizodzie żadnego związku między nimi nie stwierdziłem.

Jakoś tu ładniej i ciszej

Oprawa pierwszego Life Is Strange pod względem czysto technicznym była przeciętna, ale dzięki bardzo przyjemnemu stylowi skutecznie maskowała braki i wypadała naprawdę dobrze. „Dwójka” idzie w tym samym kierunku, choć tym razem widać, że uproszczone modele postaci czy pastelowe rozmycie otoczenia są bardziej wyborem artystycznym niż koniecznością związaną z niższym budżetem – gra zdecydowanie wypiękniała i zyskała na liczbie detali. Poprawie uległa także największa bolączka pierwowzoru, czyli synchronizacja ruchu ust postaci z wypowiadanymi kwestiami. Choć do ideału wciąż jeszcze trochę brakuje, to jest już dużo lepiej i drobne niezgodności dostrzegłem tylko dlatego, że specjalnie ich wypatrywałem, mając w pamięci poprzednie kłopoty z lip-synkiem.

Wiele pomniejszych decyzji potrafi nieznacznie wpłynąć na późniejsze rozmowy czy sytuacje.

Nieco rozczarowała mnie natomiast ścieżka dźwiękowa, choć winić mogę tu głównie siebie, bo po fenomenalnej muzyce z „jedynki”, której słucham do dziś, tutaj spodziewałem się nie wiadomo czego. Dostałem natomiast stanowczo zbyt mało perfekcyjnie budujących klimat, folkowych piosenek i sporo przyjemnych, ale jednak niezapadających na dłużej w pamięć melodii towarzyszących większości wydarzeń. Jeśli miałbym wybrać jedną rzecz, którą poprawiłbym w kolejnych epizodach – byłaby to właśnie muzyka.

Jeśli reszta gry będzie równie udana jak początek, to szykuje się hit!

Braki w soundtracku to jednak zbyt mała skaza, by zepsuć ogólne świetne wrażenie, jakie pozostawił po sobie pierwszy epizod Life Is Strange 2. Jeśli baliście się, że opuszczenie miasteczka Arcadia Bay i porzucenie Max oraz Chloe może negatywnie wpłynąć na grę, pierwszy odcinek sequela powinien skutecznie rozwiać te obawy. Przygoda dwóch braci mocno różni się od opowieści o cofającej czas nastolatce, ale zapowiada się na podróż nie mniej od niej ciekawą i emocjonującą.

O AUTORZE

Ukończenie pierwszego epizodu Life Is Strange 2 zajęło mi niecałe cztery godziny. Pierwsza część serii jest jedną z moich ulubionych gier tej generacji, z podobnych gatunkowo pozycji bardzo cenię także The Wolf Among Us, Tales from the Borderlands i pierwszy sezon The Walking Dead Telltale Games.

ZASTRZEŻENIE

Grę do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Lubisz epizodyczne przygodówki?

Tak, podział na odcinki to dobra rzecz
7,6%
Nie, wolałbym dostać całość naraz
92,4%
Zobacz inne ankiety