autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Shadow of the Tomb Raider – czy to już koniec Lary Croft? - Strona 3
W Shadow of the Tomb Raider poznajemy wszystkie tajemnice sekty, która przyczyniła się do śmierci ojca Lary Croft. Czy zwieńczenie trylogii o najpopularniejszej archeolog gier wideo daje radę? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Fabularnie jest fajnie, ale...
Nie wspominałem do tej pory o wątkach fabularnych, a przyznam, że mam z nimi pewien problem. A właściwie dysonans poznawczy, bo oto korzeni tej wielkiej Trójcy, najgroźniejszego przeciwnika rodziny Croftów, odpowiedzialnego za spiskowe teorie dziejów i węszącego za artefaktami niczym templariusze w Assassin’s Creed, którego początki sięgają starożytności, szukamy gdzieś w zapadłej dziurze w Ameryce Południowej. Nie mam problemu z tym, jak została poprowadzona sama opowieść – mocno emocjonalna, pokazująca wątpiącą Larę, a na dodatek w końcu sensownie wykorzystująca postać Jonaha Maiavy, kucharza ze statku Endurance. Chodzi mi bardziej o fakt, że z wielkiej chmury zwiastującej burzę z piorunami spadł zwyczajny kapuśniaczek. A może górę wzięły moje zbyt wysokie oczekiwania i przyzwyczajenie do widowiskowych rozwiązań w innych głośnych tytułach? Sam nie jestem co do tego przekonany.
Autorzy chcieli ułatwić graczom jak najgłębsze zanurzenie się w wirtualnym świecie, przygotowując opcje odpowiedzialne za immersję. W menu gry można ustawić język spotykanych osób. Peruwiańczycy będą wtedy rozmawiać z nami po hiszpańsku, a Indianie w swoim narzeczu. Problem w tym, że zarówno jedni, jak i drudzy doskonale rozumieją, co po angielsku mówi do nich Lara, a i ona sama nie ma żadnego problemu ze zrozumieniem tubylców. Tym samym immersja jest w ten sposób raczej burzona niż budowana, zwłaszcza gdy dorzuci się do tego fakt, że w scenkach przerywnikowych wszyscy i tak mówią po angielsku, choć nie mają pojęcia o istnieniu świata poza miejscem swego zamieszkania. Z czym do ludzi, ja się pytam.
Kończąc trylogię Trójcy...
...czułem jednak, że żadna ze spędzonych z nią godzin nie została zmarnowana. Podobały mi się wszystkie części, a Shadow of the Tomb Raider – pomimo kilku krytycznych uwag – najbardziej. Pierwszy Tomb Raider zaskakiwał świeżością i po jego zaliczeniu zostawało się z wielkim bananem na twarzy, za to „trójka” jest chyba najlepiej wyważona. Jest tu miejsce na wszystko to, czego oczekiwali zwolennicy panny Croft – ze szczególnym naciskiem na eksplorację.
Co prawda w grze zdarzyło mi się zaobserwować kilka błędów, z których najzabawniejszym było znikanie jednego z helikopterów krążących nad naszymi głowami. Poza tym parę razy natknąłem się na lewitujące obiekty, problemy z wariującą kamerą w szczytowym momencie wspinania się po skałach i braki w polskim tłumaczeniu dialogów. Podczas konwersacji z mieszkańcami nie zawsze wyświetlają się wszystkie ramki z tekstem, wobec czego możemy się tylko domyślać, co nam chciał przekazać rozmówca posługujący się językiem majańskim.
Zdarzyło mi się także, że testowana wersja na Xboksie One X chrupnęła tu i ówdzie, co – uważam – nie powinno mieć miejsca, bo wizualnie, choć piękna, gra ustępuje chociażby takiemu Uncharted 4. Mimo to nie wątpię, że wkrótce zabiorę się za Nową Grę+ i z przyjemnością skradnę każde świecidełko z każdego opcjonalnego grobowca i krypty.
O AUTORZE:
Przygodowym grom akcji nigdy nie odpuszczam i sprawdzam każdą, jeśli tylko czas pozwala. Serię Tomb Raider eksploatuję od lat, jestem gorącym zwolennikiem ostatniego restartu i za każdym razem z przyjemnością zanurzam się w świat tego cyklu. Przejście fabularnej kampanii w Shadow of the Tomb Raider zajęło mi około dwudziestu pięciu godzin, ale na złupienie wciąż czeka większość opcjonalnych grobowców i krypt kryjących elementy kostiumów do odblokowania.
ZASTRZEŻENIE
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego dystrybutora gry, firmy Cenega.
Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl