Recenzja gry Monster Hunter: World na PC – RPG, jakiego na pecetach jeszcze nie było - Strona 2
Oto padł kolejny konsolowy bastion – jeszcze jedna seria, która dotąd omijała komputery szerokim łukiem, w końcu zawitała w nasze skromne steamowe progi. Wprawdzie pecetowy Monster Hunter: World wnosi trochę błota na butach, ale to i tak dostojny gość!
Klikaj i walcz
Zabawa za pomocą klawiatury i myszki początkowo wydała mi się dziwna, ale uspokajam – to wrażenie mija i generalnie szybko się przyzwyczajamy. Jeśli więc nie chcecie grać, korzystając z pada, lub takowego nie posiadacie, w tradycyjny dla pecetów sposób także sobie tu poradzicie.
Wspomniane wcześniej „koło” to tak naprawdę lista przedmiotów przydatnych podczas walki i eksploracji, które można szybko przywołać, używając klawiszy od F1 do F4. Oprócz tego dysponujemy standardowym wyborem najpotrzebniejszych przedmiotów (np. osełka, antidotum, mikstura itd.) za pomocą kółka myszy. Jasne, będzie Wam to sprawić trudność, bo na ekranie wiele się dzieje, a interfejs zapewne mógłby być bardziej przyjazny (przykładowo mamy aż dwa przyciski do uruchomienia procy, V oraz C, różnica polega na tym, że V wystarczy wcisnąć raz, a C należy przytrzymać... obydwa, nie wiadomo po co, gra wyświetla na ekranie), ale z godziny na godzinę poznacie specyfikę tego tytułu i zwyczajnie nauczycie się go obsługiwać. Warto przy tym zapamiętać skróty klawiszowe, by nie musieć przebijać się przez wspomnianą listę przywoływaną klawiszem Esc.
Oczywiście twórcy przewidzieli możliwość podłączenia pada. Jeśli posiadacie kontroler od Xboksa, możecie czuć się zwycięzcami. Gorzej natomiast, gdy akceptujecie tylko Dual Shocka, bo choć Steam wykrywa pad Sony bez problemu i szybko mapuje przyciski, to niestety gra (na wzór wielu innych portów z konsol) wciąż wyświetla ikonki przycisków pada od Xboksa. Aby sobie pomóc, trzeba skorzystać z modów. To błahostka, niemniej zmusza do sięgania po zewnętrzne oprogramowanie, które ja na przykład w przypadku Steama instaluję niechętnie.
Potworna mysz
Capcom zapowiedział, że pracuje obecnie nad rozwinięciem i poprawą działania myszy. Jeśli więc sterowanie po kilku godzinach wciąż Wam nie leży, wkrótce powinien ukazać się patch wprowadzający nowe rozwiązania.
Optymalizacja potworów
Twój Monster Hunter: World ma czkawkę?
Zajrzyj do poradnika na stronę poświęconą wymaganiom sprzętowym.
Głównym tematem poruszanym zaraz po premierze gry była oczywiście optymalizacja. Faktem jest, że Capcom zaliczył mały falstart, o czym świadczą setki negatywnych recenzji na Steamie. Okazało się bowiem, że produkcja ta nie lubi się z niektórymi modelami procesorów (w tym np. z popularnymi i5 8600) i albo w ogóle się nie uruchamia, albo znacznie obniża liczbę wyświetlanych klatek. Producent wydał już łatkę i zapowiedział dalsze poprawki, więc jeśli ktoś nadal boryka się z tymi problemami, zapewne wkrótce zostaną one rozwiązane.
Osobiście nie odczułem żadnych nieprzyjemności – gra uruchomiła mi się od razu (choć nie w 60 klatkach). Testowałem ją na i5 8600K, GTX 1060 i 16 GB RAM-u. Po ustawieniu niemal wszystkich opcji na maksa liczba FPS-ów wahała się między 4 a 50, ale dopiero obniżenie „jakości renderingu wolumetrycznego” do poziomu „niskiego” i wyłączenie paru innych bajerów pozwoliło zbliżyć się do upragnionych 60 klatek.
Nie jest więc idealnie, ale nie można mówić tu o casusie gry Nier: Automata, która – choć nie posiada ładnej grafiki – potrafiła (bez modów) potwornie przycinać nawet na najmocniejszym sprzęcie. Nie, wprawdzie Monster Hunter: World wymusza pewien kompromis, ale trzeba zaznaczyć, że obniżenie niektórych opcji nie wpływa jakoś istotnie na jakość oprawy. Być może kolejne patche coś tu poprawią – przy czym powtórzę: mimo wszystko naprawdę nie jest źle.
Cieszy szczególnie fakt, że grafika w stosunku do tej z PS4 nie uległa pogorszeniu – to wciąż ładna, a momentami nawet śliczna produkcja. I choć oprawa nie pretenduje do miana rewolucyjnej i z pewnością nie stanowi żadnego kamienia milowego na drodze rozwoju gier, to jednak pozostaje na akceptowalnym, przyzwoitym poziomie.
Wypada też pochwalić, że ekrany wczytywania pojawiają się na zadziwiająco wręcz krótki czas (zupełnie nie przypominając tym tych konsolowych). Zazwyczaj nie zdążamy nawet z przeczytaniem porady. Tytuł zainstalowałem na zwykłym dysku talerzowym, toteż jeśli macie ponad 20 GB wolnego miejsca na swoim SSD, powinniście odczuć znaczne przyśpieszenie.