autor: Krzysztof Marcinkiewicz
Line of Sight: Vietnam - recenzja gry
Kolejna wojenna propozycja zespołu nFusion Interactive, który poprzednio zaserwował graczom dwie całkiem udane gry akcji osadzone w realiach II Wojny Światowej, tj. Deadly Dozen i Deadly Dozen: Pacific Theater.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Panująca ostatnio moda na produkcje strzelanin FPP, których akcja toczy się w realiach prawdziwych konfliktów zbrojnych, dalej zbiera swoje żniwo z portfeli graczy. Jak dotąd najbardziej eksploatowanym tematem była I i II Wojna Światowa i różne wariacje na ich temat. Graliśmy w Medal of Honor: Allied Assault, Deadly Dozen, Battlefield 1942, czy Iron Storm. Bardzo ciepło została też przyjęta Operation Flashpoint, której akcja ma miejsce w zupełnie innym konflikcie. Mimo swej atrakcyjności tematyka II Wojny Światowej powoli popada w stagnację, w związku z czym producenci szukają innych konfliktów zbrojnych, które mogliby wziąć na tapetę. W chwili obecnej na rynek trafiają dwie strzelaniny, których akcja rozgrywa się w Wietnamie. Mowa o Vietcongu i omawianym właśnie Line Of Sight: Vietnam. Niedługo wydane zostaną kolejne FPP nawiązujące do tej wojny, między innymi twórców Medal of Honor pracujących właśnie nad Medal of Valor: Vietnam. LOS:V to trzecia już gra zespołu Nfusion, który jak dotąd wydał dwie części Deadly Dozen. Gra funkcjonuje na zmodyfikowanym silniku drugiej części tego cyklu. Grywalność jednak bardzo różni się od DD. W Line of Sight główny nacisk zdecydowano się położyć na amerykańskich snajperów. Oczywiście nie zabraknie walki z użyciem M16, jak i innych rodzajów broni, ale karabin snajperski jest najczęściej używaną bronią w Vietnamie.
Być jak Thomas Beckett
Jest rok 1968. Armia Stanów Zjednoczonych wysyła do Wietnamu jednego ze swoich najlepszych snajperów – Chrisa Egana, należącego do Zielonych Beretów. Chris właśnie leci do bazy w Nha Tong, kiedy jego śmigłowiec zostaje zestrzelony przez siły vietcongu. Egan wyposażony jedynie w nóż i pistolet wyskakuje ze śmigłowca nim ten rozbija się. Znajduje się teraz na wrogim terenie, a nieprzyjaciel z pewnością zauważył jego skok i już idzie jego tropem. Chris nie ma innego wyjścia, musi dotrzeć do wraku śmigłowca, ocalić pilotów (jeśli przeżyli), skontaktować się z bazą i dotrzeć w jednym kawałku do Nha Tong.
Tak wygląda początek przygody, która czeka na nas w Line of Sight: Vietnam. Przed nami 12 misji, rozgrywających się w podobnym środowisku – gęstej, wietnamskiej dżungli. Część zadań będzie miała miejsce w jej sercu, inne w wioskach, a jeszcze inne w jaskiniach, w których znajdują się tajne bazy Vietcongu. Obszary misji są bardzo rozległe i aby ukończyć każdą z nich będziemy musieli przemaszerować nawet i dziesiątki kilometrów. Pomimo, że cele naszych misji są zróżnicowane – rozwalenie ciężarówek transportowych Vietcongu, uwalnianie wiosek spod reżimu wietnamskich generałów, czy eliminacja konkretnych wrogich dowódców - to na dłuższą metę wszystkie są do siebie bliźniaczo podobne. Największa zaleta i największa wada Line of Sight to wietnamska dżungla, dzięki której misje mają swój niepowtarzalny klimat, ale stają się jednocześnie monotonne. Z jednej strony mamy ciekawe zadanie, których realizacja wymagać od nas będzie opracowania wymyślnych taktyk. Z drugiej jednak cały czas jesteśmy w dżungli i tylko zróżnicowane ukształtowanie terenu przekonuje nas, że mapa czymś różni się od poprzedniej.