Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 czerwca 2018, 15:15

autor: Filip Grabski

Recenzja gry Agony - piekło nudy i przeciętności - Strona 3

Agony miało pokazać innym pierwszoosobowym horrorom gdzie raki zimują. Niestety, tegoroczna wizyta w piekle, mimo swoistego odpychającego uroku, nie zostanie bestsellerem sezonu. A szkoda.

Krąg piąty – jasność wśród ciemności

Narzekam i narzekam, ale nie jest tak, że w Agony zawiodły wszystkie elementy. Projekt piekła jest zacny. Tylko tyle i aż tyle. To, czym twórcy chwalili się wszędzie, na pochwały najczęściej rzeczywiście zasługuje. Mapy są przedziwne, obleśne, zaskakujące i pieczołowicie przygotowane. Za każdym razem, gdy już zaczynałem czuć znużenie kolejnymi wrotami z zębów i flaków, następowała pobudzająca zmiana klimatu.

Ostatecznie okazało się też, że te szeroko komentowane kontrowersje nie są wcale takie straszne. Ot, nagość i tortury, które wielokrotnie widziało się w kinie w odpowiednio krwawym horrorze. Nie zrozumcie mnie źle, Agony to nie jest piknik, dzieją się tu rzeczy potworne, ale nie takie, z którymi byśmy nie mieli do czynienia już wcześniej. Z czasem zresztą gracz uodparnia się na to wszystko.

Podobały mi się także projekty kreatur i porządnie wykonana warstwa dźwiękowa. Wszystkie mlaśnięcia, chrupnięcia, piski, krzyki i inne bezeceństwa słyszane w tle w udany sposób budują atmosferę, a muzyka nie pozostaje daleko w tyle.

Agony bywa bardzo ładne.

No i weź znajdź tu drogę.

Wielka szkoda więc, że na każdego fajnego demona przypada pokraczny i błyszczący model człowieka męczennika. I że wiele ładnych detali jest schowanych we wspomnianych wcześniej ciemnościach. I że niektóre tekstury okazują się niegodne uwagi, jeśli są w bezpośrednim otoczeniu ładniejszych obiektów. I wreszcie, że pewne poziomy wyglądają jak chaotyczny zlepek wszystkiego na wszystkim, jak gdyby twórcom zabrakło inwencji zużytej na wcześniej wykreowane cuda.

Recenzja gry Agony - piekło nudy i przeciętności - ilustracja #3

Polskie Agony nie jest pierwszą grą o tym tytule. W 1992 roku na amigach pojawiło się Agony autorstwa Psygnosis Limited. Był to przewijany w poziomie shoot’em up, złożony z całych sześciu etapów. Co ciekawe, zamiast typowym dla gatunku statkiem kosmicznym kierowaliśmy tam uczniem czarownika, zmienionym w sowę.

Jest jeszcze jedna pozornie fajna rzecz, niestety – także obarczona wrodzoną wadliwością całego produktu. Poza trybem głównej historii Agony oferuje niespecjalnie ekscytujące hasanie po labiryntach celem uzyskania jak najlepszego wyniku (przeżyj jak najdłużej, zajdź jak najdalej) oraz odblokowujący się po ukończeniu gry tryb sukkuba.

Pomysł wydaje się rewelacyjny – pozwala wcielić się w spotkaną podczas gry postać lubieżnej sługuski Krwawej Bogini i przejść wszystko raz jeszcze w jej ciele. Tym jednak razem zmienia się podejście do zabawy, bo można atakować, otwierają się nowe ścieżki i część fabuły jest inna. Oczywiście więc musiano to zepsuć, wrzucając naszego sukkuba w te same ciemności i nie pozwalając ich niczym rozświetlić (w tej postaci nie możemy podnosić pochodni) – czy demon nie powinien doskonale widzieć w mroku? W ciele sukkuba błąkania mamy więc jeszcze więcej niż wcześniej, a i pozostałe wady są równie uciążliwe jak w standardowym trybie. Przechodzenie gry drugi raz nie ma więc sensu. Chyba że takie minimęczarnie to dla Was przyjemność i chcecie poznać każde z siedmiu (!) zakończeń.

Projekty niektórych poziomów to cudownie szalona wizja.

Znalazłem figurkę, ale zgubiłem teksturę.

Krąg sześć sześć sześć – koniec wszystkiego

Agony miało w talii świetne karty. Przedstawiona tu wizja piekła jest nawet lepsza od moim zdaniem do tej pory mistrzowskiego ostatniego poziomu Painkillera. Polacy w nowej, cyfrowej wersji zaprezentowali wszystko to, czym przez wieki straszono wiernych podczas kazań. Pod tym względem wyszło ciekawie. Niestety, osadzona w tym piekle gra nie jest warta naszego zainteresowania.

No przecież mówiłem, że bywa ładnie.

Agony potrafi być ładne, ale spomiędzy szwów wyłazi brzydota, a na ekranie widać głównie ciemność. Gra jest pomysłowa, niestety – żaden z pomysłów nie został zrealizowany w pełni. Działa dobrze i nie jest bardzo wymagająca w kwestii sprzętu, jednak straszy niedopracowaniem i błędami. Rok temu dostaliśmy nieudane Inner Chains, które czarowało projektem świata, ale zawodziło rozgrywką. Tu jest podobnie, pod ciekawą koncepcją kryje się niezbyt atrakcyjny średniak. Dzieło Polaków to dość ambitny projekt zatopiony w morzu przeciętności i nudy.

O AUTORZE

Bardzo cenię sobie krótkie i treściwe „gry chodzone” w konwencji horroru, szczególnie jeśli mogą pochwalić się fajną historią. Od Amnesii, przez Slendera, po Ethana Cartera czy Observera – znam, lubię, gram. Zawiedziony jakością Inner Chains miałem nadzieję na nowe otwarcie w kategorii polskich zaświatów. Spędziłem z Agony nieco ponad 8 godzin, z czego jednorazowe przejście – z powodu błędów, gubienia się i miotania – zajęło mi prawie 7,5 godziny. Prowadzeni za rękę gracze skończą zabawę w maksymalnie 6 godzin.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Agony na PC otrzymaliśmy bezpłatnie od jej wydawcy, firmy PlayWay.

Filip Grabski | GRYOnline.pl

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej