Recenzja gry Agony - piekło nudy i przeciętności - Strona 2
Agony miało pokazać innym pierwszoosobowym horrorom gdzie raki zimują. Niestety, tegoroczna wizyta w piekle, mimo swoistego odpychającego uroku, nie zostanie bestsellerem sezonu. A szkoda.
Krąg trzeci – bezlitosna bezcelowość
Skakanie duszą między ciałami szybko odziera grę z jej strasznego, horrorowego klimatu. Początek jest bez zarzutu. Czujemy się przytłoczeni, zagubieni, a sugestywne odgłosy tła potrafią wywołać ciarki. Podobnie jak chowanie się w labiryncie przed pierwszą cycatą demonicą. Ale gdy okazuje się, że każda śmierć to tylko chwilowe utrudnienie, bo wystarczy opętać jednego z wielu innych nieszczęśników (ważne: po uprzednim zdjęciu mu worka z głowy, bo dusza włazi do ciała przez oczodoły), strach mija momentalnie.
W późniejszych etapach gra pozwala też opętywać demony. Z jednej strony to fajne urozmaicenie, które daje chwilowe poczucie siły. Z drugiej – motyw bywa irytujący, bo demony potrafią tylko niszczyć i nie wykorzystamy ich do kluczowego dla rozgrywki rysowania znaków. Opętanie to jest też ograniczone czasowo. Gdy się kończy, najłatwiej skoczyć takim potworem w przepaść, by usunąć go z planszy, odzyskać duszę i spokojnie opętać kolejnego człowieka. No chyba że źle zorientujemy się w przestrzeni, ludzi nie będzie w pobliżu i będziemy musieli wczytać ostatni automatyczny zapis.
Twórcy Agony z wielkim oddaniem podeszli do kreowania wizji piekła, bo zagubienie duszy w przepastnych czeluściach rzeczywiście przekłada się na zagubienie u gracza. Wiele z wyzwań, przed jakimi stajemy, jest nieczytelnych. Wskazówki na temat tego, dokąd należy się udać (mimo obecności magicznej linii przeznaczenia, która wskazuje właściwą ścieżkę), są bardzo umowne, a czasami po prostu nie istnieją, przez co miotamy się z kąta w kąt, szukając miejsca do przeprowadzenia kolejnej interakcji.
A już biada wszystkim grzesznikom, jeśli gra postanowi się zepsuć. Dobre 30 minut zajęła mi sekwencja w dziwacznym, narkotycznym lesie, na końcu którego trzeba było otworzyć za pomocą symbolu kolejne przejście. Wielokrotnie wykorzystawszy wszystkie możliwe kombinacje, po zajrzeniu w każdy zakątek mapy i kilkunastu zgonach w końcu się poddałem. Dopiero gdy poszperałem w internecie i uruchomiłem Agony na nowo, odkryłem, że zrobiłem wszystko dobrze, tylko gra tego nie zauważyła. Dzięki, gro!
Krąg czwarty – błędy
Powyższy przykład jest jednym z dwóch poważnych, które nie pozwoliły mi rozwinąć fabuły. Innym razem zamiast scenki przerywnikowej pojawiała się ciemność i tu znowu ratunkiem okazało się wyjście z gry. Oczywiście wcześniej pokonywałem drogę od punktu kontrolnego kilka razy, licząc na sukces (wierzcie mi, nawet najładniejszy kawałek mapy znudzi się, jeśli przemierza się go po raz piąty z rzędu). Chyba zapomniałem, że jestem w piekle i moje starania są z góry skazane na porażkę.
Agony potyka się także w innych kwestiach – detekcja kolizji postaci i otoczenia kuleje, co najdziwniej wygląda w przypadku stwora składającego się tylko z rąk. Gdy taki delikwent wejdzie na wąską kolumnę, przykleja się do niej środkiem, a wszystkimi odnóżami „chodzi” po nicości – powinniśmy się bać, a parskamy śmiechem. Poza tym zdarza się, że tekstury się popsują albo że nasza postać zablokuje się na jakiejś nieznaczącej wypustce pod nogami. Nic strasznego, ale tego typu drobnostki zmieniają podróż przez piekło w farsę.
Ocenzurowano!
Przed premierą Agony w mediach pojawiła się informacja, że ze względu na restrykcyjny sposób oceniania produkcji konsolowych gra zostanie pozbawiona kilku bardzo brutalnych/niepokojących/drastycznych scen. Gracze pecetowi mieli otrzymać tytuł w nieprzyciętej wersji, tymczasem ją także ocenzurowano. Podobno trzeba było z gry wyciąć te same sceny. Internetowa publiczność oburzyła się na takie traktowanie, ale ostateczny produkt za dużo na tym nie stracił. Film z usuniętymi fragmentami krąży już w sieci. Jeśli chcecie go obejrzeć, robicie to na własną odpowiedzialność.