Recenzja gry Pillars of Eternity 2 – RPG na miarę Baldur's Gate 2 - Strona 2
Król powrócił. Pillars of Eternity 2: Deadfire jest dla RPG tym, czym Wiedźmin 3 dla action RPG. PoE łączy rozmach Baldur’s Gate 2 i swobodę eksploracji Fallouta, serwując przy tym nowoczesną i niejednoznaczną opowieść.
Breaking the law
Powyższy śródtytuł nie przypadkowym nawiązaniem do piosenki Judas Priest. Deadfire to historia o balansowaniu na granicy praw boskich i ludzkich. Często właśnie o ich łamaniu. Gramy z bogami o wysokie stawki, ale to w żadnym momencie nie jest opowieść o ratowaniu świata. O nadawaniu mu kształtu, zmienianiu biegu dziejów, owszem, ale w uniwersum Eory nie ma miejsca na heroizm czy tanie chwyty fabularne.
Pamiętajcie tylko, że Pillars of Eternity II nie należy do tych RPG, które da się przejść bez wystrzału. Prezentowana tu historia ma bardziej awanturniczy charakter niż w takich np. Tormentach, ale Obsidian ani przez chwilę się z tym nie krył – to Baldur nowej generacji, a nie rozprawa filozoficzna. Tym niemniej – zaskakująco wiele problemów da się tutaj rozwiązać bez przemocy, czy to dzięki dyplomacji, czy z pomocą skradania się. A poza tym, paradoksalnie, gra zostawia nas z wieloma niewygodnymi, niegłupimi i często bardzo aktualnymi pytaniami.
Opowieść zahacza bowiem o tematykę kolonizacji (umówmy się, świat wciąż za to pokutuje), wojny kulturowej czy racji stanu. Istotne są też kwestie wiary, religii i natury bogów oraz ich relacji z człowiekiem i społeczeństwem. Smaczku dodaje fakt, że wielokrotnie stajemy przed naprawdę trudnymi wyborami, które wpływają na całą sieć powiązanych ze sobą ludzi i frakcji. Często okazuje się, że nie ma dobrej opcji, możemy co najwyżej redukować straty. To tylko potęguje refleksje i wątpliwości, z jakimi zostajemy po zakończeniu.
Przy tym wszystkim Deadfire ani na chwilę nie traci awanturniczego impetu zbójeckiej historii o piratach i kompaniach handlowych – choć dzięki otwartemu światu i dość sporej dowolności w dobieraniu misji to my decydujemy o proporcjach. Niemniej Obsidian chyba najlepiej spośród wszystkich twórców RPG uchwycił klimat morskich opowieści, choćby dzięki temu, że znakomicie wykorzystał wyspiarski kontekst społeczno-kulturowy.
Wszystko to oczywiście ma odpowiednią konstrukcję, na którą składają się świetne zadania fabularne, ładnie splecione wątki poboczne z głównymi i masa kapitalnych, często bardzo ciętych dialogów. Co więcej, Pillars of Eternity II stwarza nam ogromne pole do popisu w kwestii odgrywania postaci. Czułem wielką przyjemność, mogąc wcielić się w nieco chaotycznego łotra zawadiakę, który odpyskowuje nawet nadętym bogom. Opcji jest mnóstwo – zarówno w wątkach głównych, jak i pobocznych – i już widzę potencjał na kompletnie odmienne drugie podejście.
Dzięki temu wszystkiemu Deadfire to opowieść, przez którą bardzo przyjemnie się płynie, a rejs ten umila nam znakomite towarzystwo.
NIEBANALNE ZAKOŃCZENIA
W grze ukryto przynajmniej dwa dodatkowe, nieoczywiste zakończenia. Jedno opisaliśmy w wiadomości sprzed paru dni, drugie mamy szansę poznać podczas pewnego zadania wykonywanego dla animantów.