Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 kwietnia 2018, 16:00

autor: Sebastian Purtak

Recenzja Total War Saga: Thrones of Britannia – gra o brytyjski tron - Strona 4

Zapowiedź spin-offów Total War Saga wywoływała pewne wątpliwości, ale Thrones of Britannia skutecznie je rozwiewa.

Rewolucji wikingów nie było

Opisane nowości wpływają wprawdzie na to, jak się gra w Thrones of Britannia, ale w kontekście całej marki brak tu jakiejś znaczącej rewolucji. W dalszym ciągu jest to stare, dobre Total War i choć to oczywiście zaleta, twórcy mogliby pozwolić sobie na odrobinę więcej szaleństwa. Na myśl przychodzi mi zwłaszcza tryb hordy z Total War: Attila, który wywracał całą rozgrywkę do góry nogami. W pierwszej odsłonie Sagi brakuje takiego znaczącego elementu, a przecież można było trochę bardziej pokombinować, chociażby ze wspomnianymi najazdami wikingów.

Skoro już mowa o wadach, muszę wspomnieć, że miałem wrażenie, jakbym dostał produkt trochę wybrakowany. W grze nie występuje bowiem kilka charakterystycznych dla serii elementów. Piszę tu o tak drobnych detalach, jak na przykład możliwość „przyklejenia” kamery do danej jednostki i obserwowania bitwy z perspektywy żołnierzy, ale też o braku bardziej znaczących rozwiązań, jak jednostki szpiegów czy dyplomatów, nie mówiąc już o całkowitej niemożności rozegrania bitew historycznych. Tym ostatnim byłem bardzo zaskoczony. Czekając na Thrones of Britannia, zakładałem, że będę mógł odegrać bitwę pod Hastings albo zmienić wynik potyczki pod Stamford Bridge, tymczasem takiej opcji nie ma i mogę sobie co najwyżej stoczyć własne starcia. Oczywiście własną bitwę da się dowolnie skonfigurować, ale jako fan historii liczyłem też na kilka gotowych scenariuszy.

Brak jednostek szpiegujących potrafi natomiast faktycznie doskwierać w trakcie rozgrywki na mapie kampanii. Decyzję twórców tłumaczę sobie tym, że Wyspy Brytyjskie to w skali Total War teren relatywnie nieduży i posługiwanie się szpiegami mogłoby szybko doprowadzić do sytuacji, w której widzielibyśmy każdy ruch przeciwnika. Niemniej wydaje mi się, że tego rodzaju problem dałoby się rozwiązać w sposób mniej drastyczny niż całkowite wyrzucenie tego typu jednostek z gry. Wspomniane braki jestem w stanie zaakceptować, jeśli wynikają one z ogólnej koncepcji tytułu jako mniejszego spin-offu serii. Jeśli to jednak furtka dla przyszłych DLC, to wyszło trochę słabo.

Kolejnym mankamentem tej produkcji może być stopień trudności. Dla osób obeznanych z cyklem poziom normalny nie będzie stanowić żadnego wyzwania. Na wyższych ustawieniach jest nieco lepiej, ale to wciąż nic, co wymagałoby prawdziwego strategicznego geniuszu. Ponownie jestem w stanie zrozumieć ten stan rzeczy, jeśli wynika on z założeń twórców. Jeśli panowie z Creative Assembly postanowili zrobić mniejsze, szybsze i skierowanego do większego grona odbiorców Total War, to OK. Patrząc jednak na zachowanie sztucznej inteligencji w grze, trudno dojść do takich wniosków.

Zdaję sobie co prawda sprawę, że SI często była bolączką pozycji z tej serii i że trudno zaprojektować wyważony system sztucznej inteligencji tak, aby nie popadał w skrajności i zadowolił graczy, ale autorzy powinni mieć już trochę doświadczenia w tej materii. Tymczasem, grając w Thrones of Britannia, czułem się, jakbym wrócił do czasów pierwszego Rome czy Shoguna. Zdarzyło mi się, że pokonałem liczniejszą armię wroga, stosując pewną taktykę, a klika tur później ta sama frakcja zaatakowała mnie w tym samym miejscu i przegrała w ten sam sposób.

Komputerowi przeciwnicy nie tylko nie wyciągają wniosków ze swoich porażek, ale potrafią też podejmować dość dziwne decyzje i trwać uparcie w swoich postanowieniach. Typowa jest więc sytuacja, kiedy ostrzeliwuję jednostki nieprzyjaciela, które same nie mogą mnie ostrzeliwać, a wrogi wódz nawet nie myśli, aby je przestawić, i stoi beztrosko w deszczu strzał. Na normalnym poziomie trudności przeciwnik nie wysilał się też, by stosować bardziej wymyślne taktyki, i preferował standardowe szarże na centrum moich oddziałów. Wszystko to sprawia, że dość szybko można nauczyć się sposobów radzenia sobie nawet z liczniejszymi armiami wroga, przez co gra trochę traci, bo nawet z pozornie beznadziejnych sytuacji da się wyjść.

Powyżej przykład średniowiecznych kluczy do zamku…

Jak zostać królem

Wracając do plusów, warto wspomnieć o oprawie wizualnej tytułu, która twórcom naprawdę się udała. Wyspy Brytyjskie wyglądają ładnie i szczegółowo, a stylizowane na epokę animowane przerywniki robią przyjemne wrażenie. Można się trochę czepiać, że są nieco zbyt kolorowe, co odrobinę psuje klimat, ale jest to mało istotny detal. Co ważne, gra została nieźle zoptymalizowana, dzięki czemu nawet na archaicznym sprzęcie działa bez zarzutu.

Dodatkową zaletą mniejszej mapy i liczby frakcji jest to, że tury komputera mijają szybko i nie ma sytuacji znanej z Rome II, gdzie oczekiwanie na ruchy przeciwnika potrafiło trwać zdecydowanie zbyt długo. Produkcja dostępna jest w pełnej polskiej wersji językowej i o ile do jakości tłumaczenia tekstu nie mam zastrzeżeń, tak głos lektora jakoś mnie drażnił – choć jest to oczywiście subiektywne odczucie.

Podsumowując, Thrones of Britannia stanowi udany start serii Total War Saga. Nie jest to wprawdzie ta odsłona marki, która przejdzie do historii jako rewolucyjna czy wybitna, ale jest to produkcja solidna i całkiem świeża. Widać tu ewidentnie nowe podejście twórców, którzy chcą robić mniejsze odsłony cyklu, w bardziej szczegółowy sposób obrazujące konkretne wydarzenia historyczne. Z tego powodu Thrones of Britannia znacznie bliżej do Attili i jego rozszerzeń niż do molocha w stylu Rome II lub Warhammera.

Biorąc pod uwagę, że autorzy wprowadzili do swojej produkcji kilka ciekawych nowości, zachowując przy tym bezpieczną formułę zabawy, muszę przyznać, że jako gracz jestem zadowolony. Z jednej strony Thrones of Britannia jest bowiem wciągające i gra się w to po prostu przyjemnie. Z drugiej natomiast w kontekście całej Sagi można mieć nadzieję, że twórcy w kolejnych odsłonach pokażą inne ciekawe wydarzenia, co dla miłośników historii zapowiada się niezwykle atrakcyjnie. Już czekam na debiutującą jeszcze w tym roku wyprawę do starożytnych Chin, a w przyszłości liczę może na jakąś odsłonę opowiadającą o podbojach Czyngis-chana. Jeśli przy tym kolejne części Total War Sagi będą na podobnym poziomie co Thrones of Britannia, to nawet nie stanowiąc gier wybitnych, okażą po prostu dobrymi Total Warami.

O AUTORZE

Seria Total War jest bliska memu sercu – gram w nią od samego początku i odwiedziłem wszystkie proponowane przez twórców epoki. Jako fan historii zwykle analizuję szczegóły, z jakimi przedstawiono realia świata w danym czasie, i staram się odtwarzać pewne historyczne twory polityczne. Z Thrones of Britannia spędziłem ponad 25 godzin (co dało niemal 200 tur), grając trzema frakcjami i próbując zrealizować zarówno wersje anglosaskiego zwycięstwa, jak i przyspieszyć podbój wysp przez dynastie pochodzenia skandynawskiego.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Total War Saga: Thrones of Britannia otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cosmocover, obsługującej w Polsce wydawcę tej strategicznej produkcji.

Sebastian Purtak | GRYOnline.pl