Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 marca 2018, 15:20

Recenzja gry Yakuza 6 – obnażamy mroczne kulisy brutalnego świata japońskiej mafii - Strona 2

Kazuma Kiryu po raz ostatni zaprasza na interaktywną wycieczkę po współczesnej Japonii. W programie: intrygi, zdrady, wzruszenia, długie cut-scenki, fenomenalnie wyglądające walki, najróżniejszej maści minigry i szczypta archaizmu.

Ostatni smok

Recenzja gry Yakuza 6 – pełnoprawna wycieczka do Japonii - ilustracja #1

Na stronie Yakuza Experience wydawca przygotował garść dodatkowych atrakcji dla fanów serii. Największą jest darmowy interaktywny komiks przedstawiający historię z młodzieńczych lat głównego bohatera. Oprócz tego możemy pogłębić wiedzę o najważniejszych postaciach i wydarzeniach z cyklu oraz – jeśli posiadamy odpowiedni kod – pobawić się interaktywną mapą Kamurocho.

Akcja Yakuzy 6 toczy się kilka lat po wydarzeniach z „piątki”. Legendarny były członek tytułowej organizacji przestępczej, Kazuma „Smok Dojimy” Kiryu kończy odsiadywanie kary za swoje wcześniejsze występki i wraca do założonego przez siebie sierocińca na Okinawie. Tam dowiaduje się, że jego przybrana córka Haruka jakiś czas temu zniknęła bez śladu. By ją odnaleźć, bohater udaje się do dzielnicy Kamurocho w Tokio, gdzie wplątuje się w pełną zdrad i intryg politycznych wojnę między swoim byłym klanem Tojo a chińskimi triadami. Nie mija wiele czasu, a obie sprawy stają się bezpośrednio ze sobą powiązane, pojawiają się kolejne sekrety do odkrycia, a protagonista musi zmierzyć się z najróżniejszymi ugrupowaniami przestępczymi działającymi w Japonii.

Tym razem Sega zrezygnowała z kilku głównych bohaterów, wszystkie trzynaście rozdziałów historii dedykując wyłącznie Kiryu. Decyzja ta była prawdopodobnie podyktowana tym, że jest to ostatni akt opowieści o Smoku Dojimy – od jakiegoś czasu wiemy już, że ewentualna Yakuza 7 będzie mieć zupełnie nowego herosa. Po trzech dekadach ulicznych walk protagonista w końcu udaje się na spoczynek, nim jednak otrzyma godne pożegnanie, musi po raz ostatni uporać się z żądnymi władzy wrogami oraz uratować swoich najbliższych – a wszystko to w świecie, który coraz dobitniej daje mu do zrozumienia, że jest on mało współczesną postacią.

Opowieść rozwija się niespiesznie, podczas pierwszych godzin rozgrywki głównie generując nowe pytania i wprowadzając kolejnych bohaterów. Choć przez długi czas otrzymujemy jedynie strzępy informacji, wystarczają one, by błądzenie po omacku, zamiast irytować, coraz bardziej intrygowało. Świetnie nakreślone i doskonale zagrane przez aktorów głosowych postacie szybko wzbudzają sympatię bądź antypatię, dzięki czemu, gdy w końcu dochodzi do wykładania kart na stół i ujawniania prawdziwych intencji poszczególnych aktorów tej sztuki, zdrady faktycznie bolą, a niespodziewana pomoc zaskakuje.

Gra nie byłaby kompletna, gdyby nie zawierała karaoke.

Prezentowana historia utrzymana jest w poważnym tonie, choć scenarzyści nie zapomnieli o tym, by od czasu do czasu nieco rozluźnić atmosferę. Dzięki temu wszystkiemu cut-scenki ogląda się jak długi, dobry film gangsterski, a fabuła zdecydowanie dorównuje wysokim standardom poprzednich odsłon serii, doskonale wywiązując się z zadania pożegnania Kiryu jako protagonisty oraz wzbudzając w odbiorcy słuszną porcję emocji.

Kamurocho nie jest duże, ale dzięki temu na atrakcje trafiamy tu dosłownie co kilka kroków.

Gdy walczymy z sojusznikami, możemy wykonywać świetnie wyglądające wspólne ataki.

Nie znaczy to jednak, że brak tu zupełnie nieco słabszych elementów – momentami intryga szyta jest naprawdę grubymi nićmi, a twórcy zdecydowanie przedobrzyli, chcąc zaskoczyć nas ujawnieniem jednego z sekretów, przez co gra przez krótką chwilę balansuje na krawędzi. Mam też pewien zarzut do samego finału, w którym względem japońskiego oryginału dorzucono jedną cut-scenkę, niepotrzebnie wprost wyjaśniającą pewną kwestię – ta zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się, pozostając niedopowiedziana. Są to raczej drobne rzeczy, które nie zepsuły mi śledzenia opowieści, ale warto o tym wspomnieć, gdyż gdyby rozwiązano to inaczej, fabuła byłaby jeszcze lepsza.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej