Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 marca 2018, 14:45

Recenzja gry Ghost of a Tale – przeurocze pasmo frustracji - Strona 2

Ghost of a Tale to przeurocza opowieść z fantastycznymi bohaterami, w której jednak da się odczuć brak fachowca od tworzenia gier, przez co pełna wad rozgrywka nie idzie w parze ze świetną historią.

Przynieś, wynieś, pozamiataj – i tak 20 godzin

Na początku gry chowanie się przed strażnikami jeszcze jako tako bawi.

Przebieranki lub powolne dreptanie nie byłyby jeszcze takie złe, gdyby Tilo przemierzał ogromny świat, a dyskretne akcje odbywały się od czasu do czasu. Sęk w tym, że znajdujemy się w dość klaustrofobicznej krainie, gdzie przez 20 godzin chodzimy w kółko po ciągle tych samych lokacjach, wracając setki razy do tych samych zakamarków. Koniec końców, po jakimś czasie rozgrywka zaczyna po prostu męczyć. Jest zbyt powolna i zbyt monotonna, bo ślimaczemu tempu poruszania się towarzyszy jeszcze nieprzemyślana struktura misji.

Ghost of a Tale serwuje ponad 50 takich samych questów, polegających głównie na znalezieniu setek głęboko ukrytych przedmiotów – zagadek środowiskowych jest tu zaledwie kilka. Upchnięcie wielu zadań typu „idź i przynieś” na tak małym terenie sprawia, że część z nich wykonujemy zupełnie nieświadomie, bo przypadkiem zebraliśmy potrzebne nagle śmieci siedem godzin wcześniej. Dla przeciwwagi pojawia się tu parę przedmiotów, których za Chiny nie można znaleźć, i podobnie jak cała rzesza graczy, zasypująca forum gry pytaniami, rozpaczliwie szukamy jakiegoś poradnika.

Questy w stylu zbierz 40 grzybów niepotrzebnie zapychają scenariusz i rozgrywkę.

W grze brakuje proporcji, nad uroczym brzegiem jeziora nie spędzimy zbyt wiele czasu w porównaniu do początkowych lokacji.

I tak tęsknię za Tilo

Już po 5–6 godzinach z Ghost of a Tale rozgrywka zaczyna ocierać się o pewien masochizm, ale tkwimy w niej dzielnie dla Tilo, dla tej małej, wspaniałej myszy, której kibicujemy całym sercem, bo jest po prostu bohaterem z wirtualnej krwi i kości. Żywy i prawdziwy jak mało która postać z gier, i to pomimo faktu, że nie nagrano mu (ani żadnej innej postaci) mówionych dialogów. To dla Tilo chcemy przetrwać to wszystko, chcemy doprowadzić go do celu, a tu na koniec dostajemy jeszcze solidnie szczurzym hełmem po łbie, bo epilog raczej nie spodoba się wszystkim, zwłaszcza po tak długiej drodze, by doprowadzić do finału główny quest.

Postacie poboczne mają równie ciekawe historie do opowiedzenia, co główny bohater.

Ghost of a Tale byłoby niezłą grą, gdyby oferowało duży, otwarty świat pozwalający podróżować i eksplorować, a więc przede wszystkim odpoczywać od żmudnych poszukiwań i powolnych skradanek. Byłoby też niezłą grą, gdyby po prostu wyrzucić z niego połowę zadań i solidnie skrócić.

Historia Tilo i świata zwierząt po wielkiej wojnie z Zielonym Płomieniem to fajny materiał na kinowy hit, to produkcja, w której czuć speca od filmu, ale zupełnie nie widać fachowców od robienia gier i opracowywania mechanik nimi rządzących. Mimo to nie żałuję czasu spędzonego z Tilo, nie żałuję, że zagrałem w Ghost of a Tale, ale drugi raz na pewno po tę pozycję nie sięgnę. Szkoda – bo będę za tą małą myszą strasznie tęsknić. Oby powróciła w drugiej, mocno poprawionej opowieści.

O AUTORZE

Z Ghost of a Tale spędziłem prawie 18 godzin, wykonując przeszło 40 z ponad 50 dostępnych questów (dotarcie do finału uniemożliwia ukończenie rozpoczętych misji pobocznych). Przyznam też, że kilka razy się zawiesiłem i musiałem szukać pomocy u innych graczy.

Wcześniej nie śledziłem rozwoju gry w usłudze Early Access, zainteresowała mnie premierowym zwiastunem. Oczekiwałem po niej wspaniałego klimatu oraz ciekawych bohaterów i dokładnie to dostałem, choć w męczącej formie. Tytuł ten mogę polecić jedynie wielkim i cierpliwym fanom skradanek lub produkcji w starym stylu, które i tak przechodziło się z gazetą z opisem przy klawiaturze.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Ghost of a Tale na PC otrzymaliśmy bezpłatnie od twórców ze studia SeithCG.

Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej