Recenzja gry Ghost of a Tale – przeurocze pasmo frustracji - Strona 2
Ghost of a Tale to przeurocza opowieść z fantastycznymi bohaterami, w której jednak da się odczuć brak fachowca od tworzenia gier, przez co pełna wad rozgrywka nie idzie w parze ze świetną historią.
Przynieś, wynieś, pozamiataj – i tak 20 godzin
Przebieranki lub powolne dreptanie nie byłyby jeszcze takie złe, gdyby Tilo przemierzał ogromny świat, a dyskretne akcje odbywały się od czasu do czasu. Sęk w tym, że znajdujemy się w dość klaustrofobicznej krainie, gdzie przez 20 godzin chodzimy w kółko po ciągle tych samych lokacjach, wracając setki razy do tych samych zakamarków. Koniec końców, po jakimś czasie rozgrywka zaczyna po prostu męczyć. Jest zbyt powolna i zbyt monotonna, bo ślimaczemu tempu poruszania się towarzyszy jeszcze nieprzemyślana struktura misji.
Ghost of a Tale serwuje ponad 50 takich samych questów, polegających głównie na znalezieniu setek głęboko ukrytych przedmiotów – zagadek środowiskowych jest tu zaledwie kilka. Upchnięcie wielu zadań typu „idź i przynieś” na tak małym terenie sprawia, że część z nich wykonujemy zupełnie nieświadomie, bo przypadkiem zebraliśmy potrzebne nagle śmieci siedem godzin wcześniej. Dla przeciwwagi pojawia się tu parę przedmiotów, których za Chiny nie można znaleźć, i podobnie jak cała rzesza graczy, zasypująca forum gry pytaniami, rozpaczliwie szukamy jakiegoś poradnika.
W grze brakuje proporcji, nad uroczym brzegiem jeziora nie spędzimy zbyt wiele czasu w porównaniu do początkowych lokacji.
I tak tęsknię za Tilo
Już po 5–6 godzinach z Ghost of a Tale rozgrywka zaczyna ocierać się o pewien masochizm, ale tkwimy w niej dzielnie dla Tilo, dla tej małej, wspaniałej myszy, której kibicujemy całym sercem, bo jest po prostu bohaterem z wirtualnej krwi i kości. Żywy i prawdziwy jak mało która postać z gier, i to pomimo faktu, że nie nagrano mu (ani żadnej innej postaci) mówionych dialogów. To dla Tilo chcemy przetrwać to wszystko, chcemy doprowadzić go do celu, a tu na koniec dostajemy jeszcze solidnie szczurzym hełmem po łbie, bo epilog raczej nie spodoba się wszystkim, zwłaszcza po tak długiej drodze, by doprowadzić do finału główny quest.
Ghost of a Tale byłoby niezłą grą, gdyby oferowało duży, otwarty świat pozwalający podróżować i eksplorować, a więc przede wszystkim odpoczywać od żmudnych poszukiwań i powolnych skradanek. Byłoby też niezłą grą, gdyby po prostu wyrzucić z niego połowę zadań i solidnie skrócić.
Historia Tilo i świata zwierząt po wielkiej wojnie z Zielonym Płomieniem to fajny materiał na kinowy hit, to produkcja, w której czuć speca od filmu, ale zupełnie nie widać fachowców od robienia gier i opracowywania mechanik nimi rządzących. Mimo to nie żałuję czasu spędzonego z Tilo, nie żałuję, że zagrałem w Ghost of a Tale, ale drugi raz na pewno po tę pozycję nie sięgnę. Szkoda – bo będę za tą małą myszą strasznie tęsknić. Oby powróciła w drugiej, mocno poprawionej opowieści.
O AUTORZE
Z Ghost of a Tale spędziłem prawie 18 godzin, wykonując przeszło 40 z ponad 50 dostępnych questów (dotarcie do finału uniemożliwia ukończenie rozpoczętych misji pobocznych). Przyznam też, że kilka razy się zawiesiłem i musiałem szukać pomocy u innych graczy.
Wcześniej nie śledziłem rozwoju gry w usłudze Early Access, zainteresowała mnie premierowym zwiastunem. Oczekiwałem po niej wspaniałego klimatu oraz ciekawych bohaterów i dokładnie to dostałem, choć w męczącej formie. Tytuł ten mogę polecić jedynie wielkim i cierpliwym fanom skradanek lub produkcji w starym stylu, które i tak przechodziło się z gazetą z opisem przy klawiaturze.
ZASTRZEŻENIE
Kopię gry Ghost of a Tale na PC otrzymaliśmy bezpłatnie od twórców ze studia SeithCG.
Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl