Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 marca 2003, 14:26

autor: Borys Zajączkowski

Ski Resort Tycoon II - recenzja gry - Strona 2

Ski Resort Tycoon 2 to kolejna strategia ekonomiczna z cyklu „zbuduj i zarządzaj”. Tym razem producent postanowił odświeżyć, użyty już wcześniej, pomysł budowy ośrodka sportów zimowych.

Do tego wszystkiego dochodzi mało przyjemny efekt znikania kursora myszki, przez co raz po raz zmuszony byłem zapisywać stan gry na dysku, wychodzić z niej, uruchamiać powtórnie i wczytywać save’a. Nieco inaczej rzecz się ma w nocy. Gdy słońce zachodzi za górę, robi się ciemno, w domkach zapalają się światła, przy alejkach latarnie, wówczas robi się NASTRÓJ. I wtedy smutek wziąć może, że od całego tego nastroju dzieli nas grube szkło monitora. Bierze również smutek z tego powodu, że cała reszta grafiki w grze, w menu i w zestawieniach jest tak brzydka w porównaniu z nocnymi sceneriami... No, ale nastrój nastrojem, a zarabiać trzeba. Tymczasem w nocy budować praktycznie się nie da, bo jest za ciemno, żeby postawić jakikolwiek budynek dokładnie tam, gdzie to sobie zaplanowaliśmy.

Kolejne moje rozczarowanie związane jest z muzyką. Przywykłem już bowiem do tego, że wszelkiego rodzaju tycoony wnoszą wraz ze sobą na mój komputer spory wybór dobrej muzyki, przeważnie utrzymanej w klimatach bluesowych i jazzowych. Ale – jak głosi bodaj nagłupsze ze znanych mi porzekadeł – nie ma reguły bez wyjątków i tym wyjątkiem jest właśnie „Ski Resort Tycoon II”. Wprawdzie ścieżki dźwiękowe, które zawiera, są bardzo miłe dla ucha i słuchałoby się ich z nie lada przyjemnością, gdyby nie kilka drobiazgów... Ścieżek jest pięć, ich łączny czas trwania to 5 minut i 22 sekundy i wszystkie zostały zsamplowane z częstotliwością 22 kHz... Każda wprawdzie występuje w dwóch odmianach: normalnej i hifi, ale cóż z tego, gdy hifi różni się tym od normalnej, iż jest... stereo. Nieco lepiej od muzyki prezentuje się reszta udźwiękowienia gry, albowiem zarówno z budowanego ośrodka jak i ze stoków dobiega cała gama odgłosów – od pohukiwania sów nocą, przez nawoływania sprzedawców hot-dogów, na chropowatym szumie nart na śniegu skończywszy. Również sympatycznie odmienia się tło dźwiękowe przy zmianach cyklu dobowego. W nocy zamiast muzyki pojawiają się wspomniane pohukiwania sów, wycie wilków, ćwierkanie jakichś nocnych ptaków i skrzypienie świerszczy. Do świerszczy w zimie nie jestem szczególnie przekonany, ale dobrze nocnemu nastrojowi robią, nawet jeśli za oknem świat skuty lodem i przysypany metrem śniegu.

Jednakże wszystko to byłby pikuś, bo i pierwsze, i ostatnie wrażenie w każdej grze należy do jej grywalności, do wachlarzu opcji, które oferuje i wygody jej obsługi. Niestety ze wszystkim powyższym w przypadku drugiej części „Ski Resort Tycoona” jest tak sobie – wiele się to wszystko od części pierwszej nie różni i mogłoby być lepiej. Grywalność stoi na poziomie właściwym większości tycoonów – ośrodek rowija się miło, ludziki przychodzą, płacą, jeżdżą na nartach, kupują jedzenie i idą robić siusiu. Problem w tym, że została grywalność bardzo ograniczona jeszcze na etapie projektu przez nieszczęśliwy i zwykle nie sprawdzający się pomysł, by budowa wszystkiego była uzależniona od istnienia innych budynków. Tym samym nie ma możliwości swobodnego wyboru charakteru swojego ośrodka i bezwzględnie w każdym kurorcie, choćby i pięciogwiazdkowym, znaleźć się musi przenośna plastikowa toaleta, budka z hot-dogami, czy najprostszy generator prądu. Nie tylko niepotrzebnie zabiera to czas i pieniądze, ale również miejsce. Już znacznie lepszym – choć równie nierzeczywistym – rozwiązaniem problemu rozwoju jest prowadzenie badań i opracowywanie nowych konstrukcji i technik, lecz w SRTII nie istnieje nic na kształt projektowania czy badań.