Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 stycznia 2018, 15:00

Recenzja gry Dragon Ball FighterZ – „Smocze Kule” doczekały się niezłej bijatyki - Strona 5

FighterZ spełni wszystkie marzenia fanów Dragon Balla, oferując przepiękne, świetnie wyglądające walki, przystępny system walki i tony fanserwisu oraz nawiązań do kultowego anime.

Sieciowa sława bądź HA-ńba

Niestety, inżynierowie Arc System Works nie zdołali przygotować infrastruktury sieciowej pod tak duże zainteresowanie graczy i pierwsze dni od premiery upłynęły głównie na regularnym rozłączaniu się serwerów – zarówno w lobby, jak i w środku starć. Dopiero w niedzielę sytuacja polepszyła się na tyle, że można było umiarkowanie komfortowo grać. Dopóki sytuacja się na dobre nie ustabilizuje, lepiej unikać trybów online Dragon Ball FighterZ i skupić się wyłącznie na rozgrywce offline.

Opcjonalne sceny między walkami w kampanii fabularnej pełne są humoru i nawiązań do mangi oraz anime.

Wspomniane lobby służy za menu główne, zrealizowane w formie niewielkiej planszy pełnej charakterystycznych dla twórczości Akiry Toriyamy miejsc, po której poruszamy się jako karykaturalna wersja wybranej przez nas postaci i możemy wchodzić w interakcje z innymi graczami, wyzywać ich na pojedynki oraz wybierać tryby rozgrywki. Znajdują się w nim także obecnie nie służące niczemu dwie pozycje – dom Żółwiego Pustelnika – oraz makieta miasta, co sugeruje, że w przyszłości oprócz zapowiedzianych postaci DLC możemy spodziewać się również jakichś innych rozszerzeń do gry.

Walki rankingowe pozwalają zdobywać kolejne rangi, na podstawie których gra dobierze nam teoretycznie równego przeciwnika. Piszę „teoretycznie”, gdyż systemowi zdarza się rzucić amatora mającego za sobą dopiero 2–3 mecze na weterana zaprawionego w setkach starć. Oprócz tego możemy uczestniczyć w pojedynkach przyjacielskich, mierzyć się z innymi osobami z lobby i tworzyć własne pokoje dla maksymalnie ośmiu zawodników.

Na arenie walk zazwyczaj więcej osób czeka na przeciwnika niż faktycznie otrzymuje szansę z kimś zagrać.

Pojedynki sieciowe działają bardzo płynnie – przy znakomitej większości walk, nawet jeśli przed pojedynkiem gra wskazywała kiepską jakość połączenia z oponentem, to w samej walce miałem prawie zawsze mniej niż 5 klatek opóźnienia. Niestety, na każdy z nich trzeba było trochę poczekać – matchmaking działa wolno, bywa, że na znalezienie rywala musimy czekać nawet kilka minut.

Gra jest też bardzo wybredna przy parowaniu ze sobą oponentów, przez co zdarzało się, że na arenie do walki graczy z tego samego lobby równocześnie znajdowało się dziesięciu chcących grać w tym trybie zawodników – i jedynie dwójka z nich została ze sobą sparowana. W pewnym momencie tak długo czekałem na połączenie z innym graczem na arenie… że zostałem usunięty z lobby za brak aktywności. Choć pod względem rozgrywki sieciowej gra nie jest taką katastrofą, jaką był w chwili premiery choćby Tekken 7 w wersji na PS4, to do ideału również wiele brakuje.

KAMEHAMEHA!

Dragon Ball FighterZ to pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Akiry Toriyamy – sama kampania fabularna zapewnia wiele godzin świetnej zabawy i oferuje tony nawiązań, które docenią miłośnicy uniwersum Smoczych Kul. Również starcia ze znajomymi, dzięki dużej przystępności systemu walki, przepięknej oprawie graficznej i wysokiej dynamice starć, zachwycą osoby, które szukają niewymagającego godzin treningu tytułu do pogrania sobie od czasu do czasu w towarzystwie przyjaciół.

Walki toczą się nie tylko na naszej planecie.

Wbrew moim wstępnym wnioskom, ostatecznie tytuł cechuje wystarczająca głębia, by zadowolić szukających ambitniejszych doznań weteranów gatunku. Pojedynki mimo szybkiego tempa akcji oferują wystarczająco różnorodnych taktyk i technik, by mieć szansę na odniesienie sukcesu na scenie e-sportowej. Szkoda tylko, że póki co serwery nie radzą sobie z nadmiarem graczy, a szukanie przeciwnika do gry potrafi ciągnąć się długimi minutami, co mocno obniża frajdę z walk sieciowych.

O AUTORZE

Z Dragon Ball FighterZ spędziłem prawie czterdzieści godzin, z czego prawie połowę zajęło mi ukończenie kampanii fabularnej. Przetestowałem też dość dokładnie tryb Arcade, stoczyłem kilkanaście walk w ramach lokalnego multiplayera oraz około 150 pojedynków w sieci.

Od małego jestem wielkim fanem zarówno Dragon Balla (chociaż w przeciwieństwie do większości uważam pierwszą, znacznie bardziej humorystyczną, serię za lepszą od nastawionej już niemal wyłącznie na starcia „Zetki”), jak i bijatyk. Moi ulubieni przedstawiciele tych ostatnich to recenzowany niedawno w wersji Arcade Edition piąty Street Fighter, Guilty Gear X2 Reload, a także starsze odsłony Tekkena – zwłaszcza „trójka” oraz „piątka” – i Soulcalibura.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Dragon Ball: FighterZ otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej