Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 grudnia 2017, 14:55

Recenzja dodatku Curse of Osiris do Destiny 2 – klątwa powtarzalności - Strona 3

Klątwa Ozyrysa to przykład, jak nie należy robić dodatków do gier. Wszechobecny recykling, niewykorzystany potencjał i bardzo mało nowości – trudno znaleźć jasne strony pierwszego dodatku do Destiny 2.

Loot boksy z kosmetyką też szkodzą

Kwestia atrakcyjnych nagród wydaje się najprostsza z możliwych – wystarczy stworzyć jakieś wyjątkowe modele broni, pancerza, statków i innych drobiazgów, które można by zdobyć tylko poprzez udział w najtrudniejszych aktywnościach. Ten problem istniał już w poprzedniej części, a teraz jest jeszcze bardziej odczuwalny. Potwierdzają to sami twórcy, umieszczając podpunkt „lepsze nagrody za prestiżowe aktywności” na liście swoich priorytetów w 2018 roku, ale czy naprawdę wymaga to aż tak długich narad?

Tego w dodatku nie zespuli! Walka i odstrzeliwanie "mobków" to nadal rewelacyjnie wykonana mechanika i mnóstwo satysfakcji.

Pewną odpowiedzią są tu tzw. jasne engramy, czyli odpowiednik loot boksów z Destiny. Oryginalne, unikatowe przedmioty w grze nie stanowią już nagrody za przeprowadzenie najazdu czy nocnego szturmu, tylko losową zawartością engramów. W Klątwie Ozyrysa większość takich nowych projektów statków, ścigaczy czy skorup Ducha celowo znalazła się właśnie tam. Biorąc pod uwagę, jak bardzo w stosunku do pierwszej części zepsuty jest endgame, niezachęcający do ciągłego grania, odgradzanie użytkowników od rzeczy mogących go uatrakcyjnić ścianą mikrotransakcji wydaje się podwójnie szkodzić tej produkcji. Jeśli nie będzie ludzi logujących się do gry, nie będzie chętnych, by korzystać z płatności. Endgame w Destiny 2 wydaje się być w tak złym stanie, że nawet pozornie nieistotne elementy kosmetyczne mogłyby go trochę uzdrowić.

Recenzja dodatku Curse of Osiris do Destiny 2 – klątwa powtarzalności - ilustracja #2

Efekt Battlefronta 2

Tuż po premierze dodatku studio Bungie spotkało się z ogromną krytyką społeczności graczy. Okazało się bowiem, że część zawartości Destiny 2 została zablokowana przed tymi, którzy nie posiadają Klątwy Ozyrysa, a wszystko w efekcie zwiększenia poziomu postaci do 25 i Światła do 335. Aktywności na najwyższym stopniu trudności „prestiż” dostosowano do nowych wartości i tym samym zamknięto dostęp osobom, które zostały ze słabszymi postaciami. Brak dodatku zamykał też dostęp do cyklicznych turniejów PvP, heroicznych szturmów i pojedynków frakcji, a największym absurdem było uniemożliwienie zdobycia wszystkich trofeów, bo jeden z nich dotyczy właśnie ukończenia aktywności na poziomie „prestiż”.

Krytyka była tak duża, że Bungie po kilku dniach przeprosiło społeczność i w stosownej łatce odblokowało większość z tych rzeczy dla wszystkich posiadaczy Destiny 2. Trudno jednak uwierzyć, że w tak dużym zespole było to wynikiem jakiegoś błędu czy przeoczenia. Fakty są takie, że przy okazji dodatków do poprzedniej odsłony cyklu miało miejsce takie samo ograniczenie i przeszło wtedy bez echa. Dziś, na skutek szumu powstałego w związku ze sprawą Battlefronta 2, ciężko już o podobną pobłażliwość społeczności.

Wszędzie piramidy... Długie korytarze służą tylko po to, by jakoś wydłużyć bardzo krótkie misje fabularne.

Czekać do września?

Klątwa Ozyrysa to modelowy przykład tego, jak nie powinien wyglądać płatny dodatek DLC. Robi wrażenie poskładanego na szybko materiału z pierwotnie odrzuconych elementów, dopakowanego na koniec już raz wykorzystanymi przedmiotami. Wypadłaby znacznie lepiej jako darmowa aktualizacja, zwłaszcza że twórcy obiecywali znacznie częstsze wzbogacanie zawartości Destiny 2 niż poprzednio, a inni wydawcy pokazali niedawno, jak powinien prezentować się płatny dodatek (Horizon: Zero Dawn Frozen Wilds), a co może oferować bezpłatny (Tom Clancy’s The Division 1.8). Gdy dołoży się do tego wpadkę z zablokowaniem poprzedniej zawartości gry, oczywiste staje się, że Klątwa Ozyrysa nie miała żadnych szans, by zrobić dobre wrażenie.

Destiny 2 to nadal dobra gra ze świetną mechaniką strzelania, choć bardziej dla osób, które mają sporadycznie czas na granie niż dla tych najbardziej oddanych fanów. Szkoda tylko, że twórcy wyrzucają lata doświadczeń oraz sprawdzone rozwiązania do kosza, i trochę nie mieści się w głowie, że po stworzeniu gry (Destiny 1) tak bogatej w przeróżne sekrety, znajdźki, ukryte, skomplikowane questy dające wyjątkowe modele broni można to wszystko porzucić i ponownie zastanawiać się, jak uczynić Destiny 2 lepszą pozycją. Wydaje się, że będziemy musieli czekać aż do września i ewentualnego następcy The Taken Kinga, by produkcja ta wróciła do swojej dawnej świetności – dodatki z przepustki sezonowej tego nie naprawią.

O AUTORZE

Z dodatkiem Klątwa Ozyrysa spędziłem około sześciu godzin. W tym czasie przeszedłem fabułę, sporo misji typu szturm na poziomie heroicznym, dostępne nowe przygody, przekonałem się o braku zmian w trybie PvP i rozpocząłem grind, by zdobyć nowe modele broni w tzw. kuźni. Po wzięciu udziału w niezliczonych wydarzeniach publicznych i uzyskaniu dwóch pukawek w czasie czekania na kolejne wydarzenie publiczne zapadłem w drzemkę i już za bardzo nie czuję chęci posiadania reszty kolekcji.

Z Destiny 2 spędziłem łącznie około 140 godzin, doprowadzając wszystkie trzy postacie do poziomu Światła 300–305 i jak wielu znajomych od czasów Destiny 1 straciłem chęć do dalszego grania przez źle działający system motywacji. Z uwagą śledzę wszystkie doniesienia o kolejnych poprawkach, ale na razie nie zachęcają mnie one do powrotu.

ZASTRZEŻENIE

Kopię dodatku Klątwa Ozyrysa do Destiny 2 na PS4 otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy Kool Things, obsługującej Activision w Polsce.

Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej