Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 marca 2003, 11:53

autor: Wojciech Ząbek

Total Club Manager 2003 - recenzja gry - Strona 4

Kolejna sportowa pozycja pochodząca z Electronic Arts, tym razem, w odróżnieniu od np. serii FIFA, skierowana do miłośników budowana sukcesu zespołu nie własnym refleksem czy zręcznością, lecz inteligencją.

I powoli dochodzimy do najjaśniejszych trybów TCM’a, a mianowicie przerażająco dużej liczby opcji. Tak to prawda. W tej kategorii nikt nie może się równać z dziełem EA, gdyż to co ujrzałem zdecydowanie bije inne managery na głowę. Każda mniejsza lub większa opcja sprowadza się do kolejnych i kolejnych. Niełatwo wymienić wszystko co na nas czeka w grze. Spotkamy się tu z tym, czego brakuje innym managerom, a mianowicie pełną swobodą i rolą nie tylko trenera ustalającego skład, ale także osoby, odpowiedzialnej za całe funkcjonowanie drużyny piłkarskiej. Przykładowo możemy rozbudowywać stadion, budować nowe trybuny czy ustalać ceny biletów. Także rozdział stref gdzie mają zasiąść kibice lokalni i przyjezdni spada na nasze barki. Przykładem polskich klubów możliwa jest też opcja sprzedania nazwy stadionu i wydzierżawienie tego pola dla sponsorów. Oczywiście zyski z tego zawsze będą, a po jakimś czasie kontrakt wygasa. Wymienione przeze mnie opcje wahają się tylko w tych, które dotyczą samego stadionu. Pomyślcie sobie więc ile bajerków kryje jeszcze ta gra, w której po długim czasie rozgrywki, odkrywa się wciąż nowe kontynenty.

Na szerszą uwagę zasługuje też dostępny tryb treningowy. Dawno nie spotkałem się z tak miłym rozwiązaniem na tym polu i dodatkowo tak przystępnym dla każdego gracza. Naszym graczom przydzielić możemy tryb ćwiczeń na cały tydzień, z podziałem na konkretną porę dnia. Od świtu do obiadku trochę biegania, a później już tylko sparingi i siłownia. Zwracanie uwagi na wybranego piłkarza i jego poczynania oraz specjalne tygodniowe treningi nastawione pod daną kategorię [np. fitness].

Taktyki – same w sobie oddano dobrze i do wyboru dano już te najbardziej rozpowszechnione, od 4-4-2 zaczynając, a na moim ulubionym 3-5-2 attacking kończąc. Sami możemy również stworzyć własne wizje ustawienia drużyny na boisku i przydzielać mnóstwo poleceń całej drużynie, jak i pojedynczym jednostkom. Gra pressingiem, z pominięciem drugiej linii czy też bardzo ciekawe posunięcie, zwane przeze mnie ‘mydleniem oczu’. Polega mianowicie na możności wypowiedzenia zawodnikom, że nadchodzący mecz jest najważniejszym w całym sezonie i znacznym podbiciu premii za zwycięstwo. Piłkarze na pewno przyłożą się bardziej do nadchodzącej próby ich umiejętności i dadzą z siebie wszystko. Jednak wszystko ma swoje minusy, a taka deklaracja nie jest nam możliwe do złożenia przed każdą ligową kolejką, a tylko raz na sezon.

Jeśli jedna z zawartych w grze opcji wydaje ci się jednak za trudna, bądź nie chcesz tracić na nią swego czasu, a poświęcić go robieniu kariery i na udzielanie wywiadów, to nic nie stoi na przeszkodzie. W każdej chwili możemy ustąpić z danego pola i zlecić opiekę daną kwestią swemu asystentowi. On już pokaże, że praca mu u nas miła i postara się nas godnie zastąpić.

W recenzji jak zapewne zauważyliście nie zabrakło odnośni do wszechobecnego Championship Managera. Tytuł braci Collyer zrobił jednak tyle, dla tej kategorii gier i dotychczas nie miał sobie równych, że nie mogło się bez tych porównań obejść.

I z miłym akcentem mogę zakończyć tę recenzję Total Club Managera 2003. Jest to na dzisiejszy dzień, największy rywal dla CM, przebijający go nawet zdecydowanie w niektórych aspektach. Ma co prawda swoje drobne usterki, ale koryguje to spora grywalność i żądza gry, sącząca się litrami z monitora! Z pewnością jest warty szerszego zainteresowania, gdyż wnosi wiele do rodziny sportowych managerów.

Śmiało mogę stwierdzić, iż Total Club Manager 2003, jest jedynym managerem który nareszcie przełamał pewne schematy i ukazał braciom Collyer, że powinni się bardziej przyłożyć do produkcji swych następnych, niemal identycznych klonów Championship Managera. Praca zespołowa drużyny EA Sports wyszła więc wszystkim na dobre!

Wojciech „Zombie” Ząbek