Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 marca 2003, 14:37

autor: Bolesław Wójtowicz

Shadow Force: Razor Unit - recenzja gry - Strona 3

W Shadow Force: Razor Unit, stajemy się jednym z członków specjalnej grupy operacyjnej amerykańskich oddziałów Air Force, który wyszkolony na potrzeby wszelkich nietypowych zdarzeń i zagrożeń, zostaje wysłany na Bliski Wschód.

Nóż, pistolet, marny granat, wskaźnik celu... A terroryści uzbrojeni po zęby... To ja... takie coś... Z czym do ludzi, a raczej do wroga?! Ze scyzorykiem?! Spokojnie, nie jest wcale tak źle, jak mogłoby wydawać się na początku. Arsenał jakiego przyjdzie nam użyć jest całkiem sporych rozmiarów i sam jego widok każdego pacyfistę mógłby przyprawić o palpitację serca. Cóż więc takiego oferuje nasz sklepik? Prezentację czas zacząć. Zapraszamy w światła areny: ulubieńca wszystkich czyli dzieło pana Kałasznikowa o symbolu AK 47, małego lecz niezawodnego Uzi, działającego ze sporym rozrzutem M870 Mk.5, który jednakże otworzy każde drzwi. Tuż po nich oczom naszym ukazują się: szybkostrzelny MP-55, wspaniały M4 i bardzo celny XM 36 oraz niezwykły M25 (coś dla tych, którzy lubią z daleka) i na koniec prezentujemy wagę ciężką, czyli XM 179 oraz słynnego Stingera. Oczywiście, dla niezadowolonych, pod ladą trzymamy jeszcze pistolet M9, kilka granatów i noży oraz parę niezłych ładunków sterowanych radiowo bądź laserowo, do wyboru. Czy państwo czują się usatysfakcjonowani naszą ofertą? Cieszę się niezmiernie i zapraszam do degustacji... to znaczy na strzelnicę.

Rozpoczęcie gry od treningu to naprawdę znakomity pomysł, gdyż pozwoli nam to nie tylko na zapoznanie się z każdą sztuką broni, nie tylko wypróbowanie ich w realnej walce z przeciwnikiem, ale również odpowiednie dobranie przyrządów celowniczych, które będą nam bardzo pomocne w dalszej rozgrywce. Każda broń się zachowuje inaczej, inny odrzut ma XM 36, a inny M870, inaczej należy strzelać z Uzi, a inaczej z M25. Podobnie rzecz się ma z celownikami. Możemy z nich zrezygnować, możemy wybrać wersję uproszczoną, ale by przekonać się jaka jest różnica przy celowaniu do wroga trzymając broń swobodnie w rękach, a jaka kiedy porządnie się z niej przymierzymy, proponuję spróbować wiernej symulacji przyrządów celowniczych (szczególnie tym, którzy kiedyś tam zdecydowali się wybrać inną formę służby ojczyźnie). Wrażenia gwarantowane...

Misje, które przygotowali dla nas autorzy gry, nie należą, jak już wspomniałem wcześniej, do szczególnie skomplikowanych. Ot, tradycyjne, idź w tamto miejsce, tam podłóż, to namierz, z tym się spotkaj... Cóż tu wymyślać? Rutyna. Wrogów jest od liku, tak więc lufa naszej broni rzadko stygnie, ale i też oni, czy w turbanach czy beretach, nie stanowią dla wprawnego likwidatora większego problemu. Mimo, iż potrafią się schować, uciec by zawołać innych, atakować grupą, czy też zajść z innej strony, to co tam dla nas takie podchody... Dlatego też od czasu do czasu twórcy gry starają się nas zaskoczyć czymś, czego nie ujęto w zapiskach dla gracza i nie poinformowano go o tym na odprawie do misji. Ci z graczy, którzy biegali po pewnym mostku tam i z powrotem, nie wiedząc dlaczego te... drzwi nie chcą się otworzyć i nie można ukończyć misji, mimo iż każdy wróg już puka do bram Allacha, wiedzą o czym mówię. Innych niespodzianek, siłą rzeczy oczywiście, nie będę zdradzał, by nie psuć zabawy tym, którzy nabierają dopiero ochoty na kupno tej gry.