Recenzja gry FIFA 18 – kolejny udany sezon - Strona 3
FIFA 18 proponuje spokojną ewolucję dotychczasowych rozwiązań. Mamy zmiany w trybie fabularnym, karierze, poruszaniu się zawodników i tempie akcji, ale rewolucji tu nie uświadczycie. Tylko czy to źle? W końcu zwycięskiego składu się nie zmienia…
Stadiony świata
Zmiany w rozgrywce sprawiają, że „osiemnastka” na pierwszy rzut oka wydaje się zdecydowanie „cięższa”. Wrażenie to jednak zaraz znika, bo do bardziej taktycznego, cierpliwego podejścia da się szybko przyzwyczaić. Niemniej, o ile ewolucję w rozgrywce oceniam zdecydowanie pozytywnie, tak uważam, że nie wszystkie aspekty nowej FIF-y zmieniły się na lepsze. Sędziowie gwiżdżą faule z iście aptekarskim zacięciem: wystarczy najmniejszy kontakt w polu karnym, by arbiter główny wskazał na wapno. „Jedenastki” za drobne przewinienia to w „osiemnastce” prawdziwa plaga i podejrzewam, że szybko doczekają się patcha.
Warto jednak przy okazji pochwalić „Elektroników” za zmiany w sposobie wykonywania rzutów karnych. Poprzednia odsłona cierpiała bowiem za sprawą niepotrzebnie skomplikowanej mechaniki, przez którą połowa strzałów z jedenastego metra trafiała w trybuny, a połowa ledwo dolatywała do bramki. Teraz system ten został usprawniony i zamienienie karnego na gola jest zdecydowanie bardziej intuicyjne. Niezmienione pozostały za to dalekie rzuty wolne i rożne – otrzymujemy więc celownik, za pomocą którego możemy co do centymetra wybrać, gdzie chcemy posłać piłkę. Mnie ta mechanika nadal nie przekonuje: zdecydowanie wolałem tę z wcześniejszych edycji, gdzie dośrodkowania ze stałych fragmentów gry trzeba było wykonywać „na czuja”.
Pod względem ścieżki dźwiękowej nowa FIFA tradycyjnie góruje nad Pro Evolution Soccerem. EA Sports zaproponowało soundtrack składający się przede wszystkim z elektronicznych utworów z hip-hopowym zacięciem. Odpalając najnowszą odsłonę serii, usłyszymy więc takie zespoły jak Weezer, alt-J czy Lorde. „Elektronicy” nakłonili nawet do współpracy popularny duet raperów Run The Jewels, który specjalnie na potrzeby gry przygotował nowy materiał.
Deweloperom należą się natomiast brawa za zaimplementowanie systemu szybkich zmian. Przed meczem możemy ustalić, jakich zawodników będziemy chcieli wprowadzić na boisko wraz z upływem czasu. Jeśli tego nie zrobimy, gra sama podpowie możliwe roszady – np. zdjęcie piłkarza z żółtą kartką, kontuzją lub zwyczajnie zmęczonego. Wystarczy tylko przytrzymać prawy trigger i zatwierdzić decyzję krzyżykiem podczas przerwy w meczu – zdecydowanie szybsze rozwiązanie od dotychczasowego wchodzenia do menu i ręcznego wymieniania poszczególnych graczy.
Pozytywne zmiany można też zaobserwować w oprawie wizualnej. Oczywiście nie ma mowy o takim przeskoku jak w przypadku poprzedniej edycji, gdzie jedną z najważniejszych nowości był silnik Frostbite, poprawki są jednak widoczne gołym okiem. Dodano m.in. kolejne animacje oraz ulepszono twarze poszczególnych piłkarzy, a przede wszystkim znacznie upiększono stadiony. Areny całkowicie różnią się od siebie klimatem, oświetleniem oraz oprawą – dla przykładu południowoamerykańskie boiska mają zdecydowanie cieplejszą kolorystykę, dzięki czemu aż czuć gorące powietrze. Zdecydowanie lepiej wygląda też publiczność. Modeli kibiców nadal nie ma wprawdzie na tyle, by nie wyłapać co najmniej kilku klonów w każdym tłumie, natomiast zachowują się oni coraz bardziej naturalnie – np. jeśli strzelec celebruje gola blisko trybun, fani zbliżają się do murawy i próbują uściskać zawodnika.
Fani podwórkowego futbolu w stylu FIFA Street niech nie robią sobie nadziei – taki obrazek zobaczymy tylko na samym początku „Drogi do sławy”.