Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 września 2017, 15:00

Recenzja pierwszego epizodu gry Life Is Strange: Before the Storm – klimatyczny powrót - Strona 3

Studio Deck Nine podołało. Before the Storm nie ustępuje oryginalnemu Life Is Strange, już w pierwszym odcinku oferując równie melancholijny klimat, świetną ścieżkę dźwiękową oraz plejadę barwnych postaci.

Pyskując do sukcesu

Pozbawienie gry opcji cofania czasu miało uczynić dokonywanie wyborów znacznie trudniejszym i bardziej dramatycznym – w końcu tym razem nie jesteśmy w stanie zmienić zdania po fakcie. W praktyce jednak nie robi to większej różnicy, gdyż decyzje, przed którymi stajemy w pierwszym epizodzie, są raczej mało angażujące i dość błahe. Mam nadzieję, że w kolejnych pojawią się już poważniejsze dylematy niż to, czy podczas porannej rozmowy będziemy wredni dla matki Chloe, czy nie.

Niemożność manipulowania czasoprzestrzenią rekompensować ma minigra, w trakcie której bohaterka wdaje się w „pyskówki” z innymi postaciami. Mając ograniczoną ilość czasu, musimy zwracać uwagę na wypowiedzi naszego oponenta i tak dobierać riposty, by jak najbardziej zaleźć mu za skórę. Gdy nam się to udaje, Chloe osiąga to, czego w danej chwili chce. Niezbyt to wychowawcze, ale jak najbardziej pasuje do postaci i sprawdza się jako urozmaicenie zabawy.

„Pyskówki” może nie rewolucjonizują rozgrywki, ale są całkiem przyjemnym urozmaiceniem.

Nowe głosy

Wspomniana na wstępie zmiana aktorki dubbingującej Chloe koniec końców okazała się na szczęście bezbolesna – do nowego głosu dziewczyny przyzwyczaiłem się bardzo szybko i gdyby nie szum w internecie w związku z tą zmianą, prawdopodobnie nawet nie zauważyłbym różnicy. Rhianna DeVries doskonale poradziła sobie z zastąpieniem Ashly Burch. Nie ustępują jej zresztą inni aktorzy głosowi, którzy spisali się równie dobrze jak w oryginalnym Life Is Strange.

Na wszelkie pochwały zasługuje ścieżka dźwiękowa, w której ponownie znajdziemy całą gamę idealnie pasujących do klimatu gry i po prostu wyjątkowo przyjemnych do słuchania utworów. Ponieważ zaś Chloe jest postacią dużo żywszą od wycofanej Max, to i wśród piosenek trafia się kilka energetycznych kawałków, przeplatających się ze spokojniejszymi, bardziej melancholijnymi.

Momenty spokoju, gdy Chloe po prostu się relaksuje i rozmyśla o niedawnych wydarzeniach, są wyjątkowo klimatyczne.

Bywało ładniej

Niestety, wizualnie gra nie powala. Już oryginalne Life Is Strange nie imponowało pod względem technicznym i niedostatki maskowało lekko mangową stylistyką, natomiast w Before the Storm zacofanie technologiczne jest odczuwalne dużo bardziej. Drzewa to brzydkie zlepki tekstur, obiekty rażą niską liczbą detali (zwłaszcza podczas zbliżeń w scenkach przerywnikowych), a najlepiej w tym wszystkim prezentujące się modele postaci cechuje z kolei mało realistyczne poruszanie ustami – choć wypada zaznaczyć, że element ten wyszedł i tak lepiej niż w pierwowzorze.

Podczas zabawy trochę przeszkadzało mi dziwne zachowanie kamery, która dość opieszale reagowała na moje polecenia. Do tego często ustawiała się w taki sposób, że łatwo można było przeoczyć interaktywne obiekty, nawet jeśli stało się tuż przed nimi. Nie jest to błąd z gatunku tych psujących grę, ale jednak można było zrealizować to lepiej.

Spotykamy sporo starych znajomych z Life Is Strange – w tym wiecznie wywyższającą się Victorię.

Przed sztormem był ogień

Studio Deck Nine skutecznie wyleczyło mnie z wszelkich obaw co do Before the Storm. Choć to dopiero jedna trzecia całej opowieści, już pierwszy jej odcinek wystarczył, bym znów zadomowił się w miasteczku Arcadia Bay i swojsko poczuł wśród starych oraz nowych postaci. Produkcja dostarcza sporo tego, za co pokochałem Life Is Strangefantastyczną ścieżkę dźwiękową, świetnie pomyślane interakcje między ciekawymi osobami oraz spokojne, przesycone melancholią sceny. Tytuł pokazuje też konkurencji ze stajni Telltale Games, że interaktywne seriale faktycznie mogą być interaktywne i nasz udział w historii może sprowadzać się do czegoś więcej niż tylko biernego oglądania, przerywanego pojedynczymi kliknięciami.

Będąc wchłoniętym przez tak dobrze nakreślony początek opowieści, łatwo przymknąć oko na niedostatki techniczne gry. Niektórych nieco rozczarować mogą natomiast mało emocjonujące wybory moralne oraz dość powolne tempo rozwoju fabuły, ale finał odcinka zwiastuje, że pod tym względem akcja powinna rozkręcić się w kolejnych epizodach. Jeśli tak się stanie, otrzymamy tytuł równie udany jak kultowe już w niektórych kręgach dzieło Dontnod.

O AUTORZE

Uważam, że gry komputerowe, jako medium pozwalające graczowi na znacznie większe wczucie się w historię niż książki czy filmy, są doskonałym narzędziem do wzbudzania emocji. I właśnie tytuły potrafiące wywołać wzruszenie, radość czy smutek cenię najbardziej. Oryginalne Life Is Strange doskonale trafiło w moje gusta, szturmem kradnąc mi serce i stając się jedną z moich ulubionych gier.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Life Is Strange: Before the Storm na PlayStation 4 pozyskaliśmy we własnym zakresie.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej