Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 25 lutego 2003, 13:36

autor: Borys Zajączkowski

Pielgrzym - recenzja gry - Strona 3

Pilgrim to pierwsza część przygodowej trylogii stworzonej przez firmę Arxel Tribe, przy współudziale znakomitego brazylijskiego pisarza Paulo Coelho. W skład trylogii wchodzą jeszcze gry: The Legend of the prophet and the assassin oraz Secrets of Alamut.

Stąd poruszanie się po świecie „Pielgrzyma” przypomina oglądanie galerii obrazów – przemieszczamy się pomiędzy sznurkami, z jednego punktu do drugiego, spoglądamy w tych tylko kierunkach, które zostały przewidziane i oddane zwiedzającym do użytku. Przy czym nie byłaby ta podstarzała forma taka szczególnie zła, gdyby poruszanie się od jednej lokacji do drugiej po pierwsze nie odbywało się skokami, lecz płynnymi przejściami, a po drugie gdyby było ono zawsze oczywiste i łatwo rozpoznawalne. A z tą oczywistością w „Pielgrzymie” bywa różnie – generalnie nie zaszkodzi w każdym miejscu omieść myszą ekranu, by się przekonać, czy aby gdzieś kursor nie zamieni się w strzałkę kierunku.

Znacznie lepiej od grafiki prezentuje się udźwiękowienie „Pielgrzyma”. Szczególnie zaś mile dla ucha brzmią głosy występujących w grze postaci. Są różnorodnie modulowane, jest ich sporo i znakomicie wpływają na przyjemność wynikającą z toczenia rozmów – było nie było najważniejszego elementu gier przygodowych. Przy czym mowa o oryginalnym, angielskim podkładzie, gdyż polonizacja gry ma charakter kinowy – przetłumaczone zostały jedynie teksty. Szczęśliwie ich tłumaczenie nie pozostawia wiele do życzenia. Owszem, od czasu do czasu zdarzają się niewielkie wpadki, które odmieniają znaczenie takiej czy innej wypowiedzi, lecz nie przypominam sobie przypadku, by niepoprawne tłumaczenie uniemożliwiało rozwiązanie zagadki bez znajomości języka angielskiego. Z resztą, zagadki w „Pielgrzymie” bywają tak trudne, że wiele by to już nie zmieniło. :-) Nie od parady do samej gry dołączony został kompletny opis jej przejścia. Wracając jeszcze do udźwiękowienia gry warto wspomnieć o muzyce, bowiem jest jej w grze dużo, a są to klasyczne, przeważnie każdemu dobrze znane pieśni, jakie kilkaset lat temu bardowie śpiewali po dworach. Na dłuższą metę mogą się one wprawdzie okazać nużące – nasze XXI-wieczne uszy już do innych rozkoszy nawykły, lecz nie zmienia to faktu, że muzyka w „Pielgrzymie” dobrze nastrojowi przygody czyni i zamyka ją w spójnych, średniowiecznych ramach.

Opowieść zaś, która w tych ramach się mieści stanowi o tym, iż „Pielgrzym”, jako się rzekło – pomimo swoich starczych zwiotczeń i niedostatków, wciąż jest grą wyjątkową i atrakcyjną. Oto z początkiem XIII wieku templariusz imieniem Marek przywozi z jednej z wypraw podobno oryginalny tekst Ewangelii św. Jana, w którym znajduje się bardzo niewygodna Kościołowi przepowiednia: zapowiedź powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa. Fantastycznej tej broni przeciw ogólno przyjętej doktrynie pożądają wszyscy – od heretyków począwszy, na papieżu Innocentym III skończywszy. Mało kto wie, że kontrowersyjny tekst znajduje się w rękach młodego Szymona, syna Adalarda de Lancrois, leadera sekty wyznaniowej ukrywającej się pod nazwą „Tradycja”. Niezwykła ta opowieść o przyjaźni, wierze i fundamentach ludzkiej egzystencji rozpoczyna się wraz z podróżą Szymona do Tuluzy, w której to dochodzi do spotkania z przyjacielem zmarłego ojca – Piotrem. Do tego momentu „Pielgrzym” wydaje się być klasyczną grą przygodową rozwijającą się według oklepanego schematu: porozmawiaj ze wszystkimi, pozbieraj wszystko, co się uda, użyj wszystkiego ze wszystkim i następna zagadka. Od rozmowy z Piotrem charakter gry stopniowo się odmienia, problemy stawiane przed graczem zaczynają dryfować w kierunku rozważań filozoficznych, dokonywania wyborów między dobrem a złem, sam świat gry zaś staje się coraz bardziej nierealny, wkraczają weń demony i duchy, a postaci tracą swe uprzednio tak wyraźne kontury. Dobrzy okazują się złymi, źli dobrymi, a wszyscy szukają lepszej drogi. Koniec końców wracamy jednak w znajome progi, gdyż ostatni problem postawiony przed graczem jest niczym innym jak nieobcym nam wszystkim wyborem między duchem, życiem dla idei, a ciałem, życiem z kobietą.

Frapujący scenariusz „Pielgrzyma” stanowi o jego sile i udanie powstrzymuje skutki graficznego starzenia się gry. Chciałoby się rzec, że Paulo Coelho wykonał kawał dobrej roboty – lecz z takimi uwagami skromność nakazuje mi powstrzymać się przynajmniej do pierwszego Nobla. ;-) Po prostu: dobrze się w tę grę gra, a podróż po coraz to bardziej iluzorycznym świecie budzi emocje. Wprawdzie z początku „Pielgrzym” może wydać się nieco nudny, zwyczajny, lecz już po pierwszych kilku zagadkach, gdy gracz zaczyna tracić grunt pod nogami, wrażenie to radykalnie się odmienia. Dlatego warto powstrzymać się od ciągłego zaglądania do załączonego opisu przejścia gry, gdyż większość stawianych przed graczem problemów ma logiczne, choć rzadko kiedy oczywiste rozwiązania. A wartość znalezienia się w świecie duchów tylko z pomocą własnego umysłu gwarantuje nie lada satysfakcję.

Shuck