autor: Michał Marian
Recenzja gry Darkest Dungeon: The Crimson Court – trudne DLC, od którego jeszcze trudniej się oderwać - Strona 2
Po półtorarocznej przerwie Red Hook postanowiło o sobie przypomnieć, wydając rozszerzenie do Darkest Dungeon zatytułowane The Crimson Court. Czy pasuje ono do rewelacyjnej podstawki? Czy kultywuje wartości, z których słynie firma? Jak najbardziej!
Jeśli zainstalujemy i uruchomimy DLC w ramach rozpoczętej już kampanii, o nowej lokacji poinformuje nas herold.
Wampiryczna maskarada
Nowy wachlarz przeciwników wprowadzonych w ramach rozszerzenia zasługuje na prawdziwe słowa uznania. Na pierwszy plan wysuwają się stylizowane na arystokratów wampiry. Ich zdeformowane ciała i groteskowo przerysowane detale, świadczące o przynależności do wyższych sfer, to prawdziwy majstersztyk. Świetnie wpisują się one nie tylko w charakter Dziedzińca, gdzie stanowią główną „faunę”, pasują także do istniejących już lokacji, bowiem również tam natkniemy się na dawnych kompanów Antenata.
A skoro już jesteśmy przy wampirach, należy wspomnieć o przenoszonej przez nie Karmazynowej Klątwie, która (jakbyśmy dotąd mieli mało problemów) stanowi kolejny element mający uprzykrzyć nam rozgrywkę. Zarażeni bohaterowie będą odtąd odczuwać głód krwi, który niezaspokojony prowadzi do śmierci. Poradzić sobie z tym problemem możemy za pomocą nowego przedmiotu – krwi, którą zdobędziemy, pokonując reprezentantów wiadomego gatunku. Po jej spożyciu nasi herosi czasowo zwiększają swoje możliwości bojowe (kosztem stresu). Klątwy pozbyć się na dobre można dopiero w późniejszych etapach rozgrywki.
The Crimson Court wprowadził do świata gry także reprezentanta drugiej strony, Fanatyka, który poprzysiągł zniszczyć wszystkie byty skażone klątwą wampiryzmu. Dołączył on do grona tzw. wędrujących bossów, których spotkanie wymaga spełnienia określonych kryteriów – w tym wypadku posiadania co najmniej jednego zarażonego w drużynie (rzecz jasna, im więcej, tym większa szansa).
Trzeba przyznać, że twórcy wykonali tu kawał dobrej roboty, ze świecą szukać równie pieczołowicie wykonanego przeciwnika, w postaci którego każdy najdrobniejszy szczegół wydaje się dokładnie przemyślany, począwszy od naszyjnika z czosnku, poprzez podręczną Biblię, na bojowym młocie przeznaczonym do znakowania przeklętych kończąc (Fanatyk pojawiał się m.in. na promocyjnych artach zapowiadających debiut DLC). W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że głosu Fanatykowi użyczył znany youtuber i streamer Baertaffy, który w znacznym stopniu przyczynił się do rozpropagowania Darkest Dungeon w sieci.
Bezpieczne zaplecze
Zmiany związane z debiutem rozszerzenia nie ominęły także pozostałych elementów przedstawionego świata. W naszej posiadłości pojawiły się nowe dzielnice, a dokładnie specjalne budynki, które po ich wzniesieniu (co jest stosunkowo drogie i wymaga specjalnych schematów) zapewniają permanentne premie do statystyk bohaterów, działania niektórych mechanik czy pomnażania posiadanego złota. Świetna alternatywna dla bezsensownego „maksowania” niektórych standardowych budynków – zamiast tego będziemy mogli przeznaczyć środki np. na bank, gwarantujący 5% zysku z całości funduszy, które pozostawimy zdeponowane w mieście na czas wyprawy.
Twórcy dodali także sporo tematycznego wyposażenia, wśród którego znalazły się m.in. przedmioty zwiększające bądź zmniejszające pozytywne i negatywne efekty Karmazynowej Klątwy. Zadebiutowały również zestawy oferujące specjalne bonusy dla każdego bohatera, który wyruszy na wyprawę, posiadając oba wymagane przedmioty w ekwipunku. Co ciekawe, nowy inwentarz zdobywamy podczas wszystkich misji, nie trzeba go zatem szukać wyłącznie na terenie Dziedzińca. Idea zestawów jest niezwykle interesująca, zwłaszcza biorąc pod uwagę potężne efekty oferowane przez niektóre z nich – taki zabieg sprawia, że lista dostępnych „jedynych słusznych” kombinacji poszerza się o kilka dodatkowych pozycji.