Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 czerwca 2017, 15:00

Recenzja gry Planescape Torment: Enhanced Edition – małe odświeżenie wielkiego RPG - Strona 2

18 lat i jednego duchowego następcę później Planescape: Torment wciąż pozostaje wspaniałą grą RPG. Ale czy Enhanced Edition to propozycja warta grzechu? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo studio Beamdog specjalnie się nie natrudziło, szykując remaster...

Słowo „archaiczny” przystaje też do pewnych fabularnych wąskich gardeł Tormenta. Kto zawiesił się na Alei Uporczywych Westchnień, szukając bezowocnie młota i/lub łomu, ten wie, o czym mówię.

Poznałem nowe przekleństwa!

Dobra, tyle o Tormencie jako takim, rozprawmy się wreszcie z tym, co prezentuje sobą remaster. Beamdog zabrał się do sprawy w mniej więcej podobny sposób jak w przypadku odświeżonych wersji obu Wrót Baldura i Icewind Dale. Łatwo poznać rękę tego producenta po takich opcjonalnych „bajerach” jak wygładzone obwódki wokół postaci czy wyszarzenie ekranu podczas pauzy – no i oczywiście wsparcie dla wysokich rozdzielczości. Ale są też różnice względem poprzednich gier w wersjach Enhanced Edition.

Tym razem deweloper skupił się raczej na rozszerzeniu oryginału pod względem technicznym niż merytorycznym. Przede wszystkim dostajemy garść użytecznych funkcji, których dziwnym trafem wcześniej brakowało, jak możliwość podświetlenia interaktywnych obiektów na ekranie czy dziennik bojowy, zapisujący informacje o rzutach i innych działaniach w trakcie walki i nie tylko. Przearanżowano też menu, narysowano od nowa okna interfejsu (ale zachowując ich klasyczny styl i układ), a nawet zwiększono liczbę klatek animacji – zwłaszcza postaci. W efekcie obsługa Tormenta stała się wygodniejsza, a w dodatku na grę znowu da się patrzeć z niejaką przyjemnością.

Recenzja gry Planescape Torment: Enhanced Edition – małe odświeżenie wielkiego RPG - ilustracja #2

W odróżnieniu od odświeżonych „Baldurów” (a zwłaszcza drugiej części) Planescape Torment: Enhanced Edition zostało od razu udostępnione w pełnej polskiej wersji językowej – tej samej, którą przed laty wsławiła się firma CD Projekt. Nie dość, że w lokalizacji udział wzięli znani aktorzy, to jeszcze tłumacze brawurowo poradzili sobie z wyzwaniem, jakim było przełożenie bezliku neologizmów i slangowych zwrotów funkcjonujących w Sferach. Szkoda tylko, że przy okazji nowego wydania nie pokuszono się o dodatkową korektę, bo zostało trochę językowych baboli (głównie interpunkcyjnych).

Prawie każdą funkcję dodaną w Enhanced Edition da się wyłączyć, by cieszyć się Tormentem rodem z roku 1999.

Ale garść zmian na lepsze nie oznacza, że Enhanced Edition jest świetnym remasterem. Tak naprawdę w kwestii grafiki Beamdog nie zrobił prawie nic. Oryginalne lokacje zachowano praktycznie w tej samej jakości, umożliwiając tylko wyświetlanie większego wycinka mapy – po „zbliżeniu” obrazu (jeszcze jedna nowa funkcja) piksele zaczynają bić po oczach tak samo jak w wersji z 1999 roku. Zresztą wcale nie trzeba „scrollować” widoku, by się o tym przekonać na własne oczy – już rozpaćkane intro (i reszta podobnych cut-scenek w 3D) pokazuje, że deweloperowi nie chciało się pogrzebać w oprawie wizualnej – wbrew temu, do czego stara się przekonać graczy w broszurach reklamowych. Słowem, niewiele jest tu rzeczy, których nie dałoby się osiągnąć z modami.

No i trudno przeoczyć fakt, że poprzednie odświeżone gry tego producenta oferowały dodatkową zawartość, a remaster Tormenta nie. Pewnie większość z Was zakrzyknie teraz: „I bardzo dobrze, wara od legendy!”. Ale przecież prac nad Enhanced Edition doglądał sam Chris Avellone – naczelny projektant pierwowzoru. Czy nie można było zaangażować go bardziej i przygotować pod jego okiem (czyt. dochowując wierności oryginałowi) chociaż części zawartości, która miała się znaleźć w Tormencie już w roku 1999, ale ostatecznie została odrzucona? Niejeden fan dałby się pokroić, żeby zobaczyć alternatywne zakończenia, spotkać Panią Bólu, wykonać dodatkowe zadania czy dorwać się do pamiętnika Nie-Sławy... Ba, wystarczyło zintegrować z grą popularny mod Unfinished Business, który zadbał o część z tych rzeczy. Ale Beamdog, choć deklarował taki zamiar, ostatecznie wydał „goły” pierwowzór.

Przed zakupem Enhanced Edition dwa razy zastanowić się powinni zwłaszcza entuzjaści modów – bez odpowiednich aktualizacji stare przeróbki nie działają z nową wersją gry. Na tę chwilę dotyczy to np. moda Unfinished Business.

Karach śpiewa czysto

Recenzja gry Planescape Torment: Enhanced Edition – małe odświeżenie wielkiego RPG - ilustracja #5

Torment czy Torment?

Pewnie część z Was nurtuje pytanie, która pozycja jest lepsza – oryginalne Planescape: Torment czy jego duchowy następca, Torment: Tides of Numenera. Pozwolę sobie postąpić przewrotnie i nie udzielić na nie odpowiedzi – bo nie ma sensu tego robić. W obu przypadkach mamy do czynienia z grami RPG najwyższej klasy, zdecydowanie wyróżniającymi się na tle reszty „rolplejów” za sprawą realiów i metafizycznej głębi – ergo wypada zapoznać się tak z jednym, jak i z drugim tytułem. Jednak gdybym miał decydować o kolejności, zacząłbym od Planescape’a.

Czy zatem, podsumowując, odświeżone Planescape: Torment jest produktem wartym zakupu? Jak zwykle – to zależy. Jeżeli jakimś cudem nie weszliście wcześniej w posiadanie wielkiego dzieła Black Isle Studios, a nie macie alergii na gatunek RPG, jest to dla Was pozycja obowiązkowa. Od strony merytorycznej gra praktycznie się nie zestarzała, a z garścią ulepszeń oferowanych przez studio Beamdog troszkę łatwiej będzie Wam znieść archaizmy w mechanice rozgrywki. Zatracenie na dziesiątki godzin i silne wzruszenia gwarantowane.

Ale jeśli posiadacie już oryginalną wersję (np. na GOG.com) i ją ukończyliście... cóż, w takiej sytuacji remaster jest Wam raczej zbędny. Deweloper poszedł po linii najmniejszego oporu, doklejając do gry parę funkcji, które równie dobrze można sobie zapewnić modami. Jasne, miło jest dostać wszystko w jednej paczce – zwłaszcza takiej, która nie rodzi obaw o wzajemną kompatybilność poszczególnych przeróbek – ale czy są to atrakcje warte ok. 60–80 zł (zależnie od wydania)? Śmiem wątpić. Ja mimo wszystko zaopatrzę się w pudełkowy egzemplarz Enhanced Edition – ale wyłącznie z kolekcjonerskich pobudek. Gdyby nie elegancki box, proponowany przez CDP, nie tknąłbym odświeżonej edycji kijem. Szkoda, że zmarnowano niepowtarzalną okazję, by przypomnieć branży gier o Wieloświecie z prawdziwym przytupem. A może jeszcze wyjdzie z tego remastera coś dobrego...?

O AUTORZE

Z oryginalną wersją Planescape: Torment spędziłem ongiś dziesiątki godzin (a może i więcej?), remasterowi z oczywistych względów poświęciłem mniej czasu. Szacunkiem graniczącym z uwielbieniem darzę obie „Udręki” – zarówno oryginał z 1999 roku, jak i Tides of Numenera.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Planescape Torment: Enhanced Edition zdobyliśmy we własnym zakresie.

Krzysztof Mysiak | GRYOnline.pl

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej