autor: Adam Kwaśkiewicz
Planescape Torment - recenzja gry - Strona 5
Gdybym mówił językami aniołów i ludzi a Planescape Torment bym nie miał, nie stałbym się tym, kim jestem.
Jeśli dostaniecie się do ukrytej lokalizacji – Labiryntu Modronów, to oprócz nieprzeliczonych skarbów, które można zamienić na góry złota (to znaczy miedzi, a tak nawiasem mówiąc zdarzało się niejednokrotnie w historii ludzkiej cywilizacji, iż ten metal ceniono znacznie wyżej niż złoto) lub zrobić niezły użytek podczas walki, macie szansę na przyłączenie do drużyny Nordoma. Jest to modron, który w wyniku błędu podczas eksperymentu zyskał świadomość i autonomię (i tu przypomina się nam stary dobry Stanisław Lem, nie tylko z powodu Bajek robotów, ale przede wszystkim dlatego, że w swojej twórczości podejmował temat zyskiwania przez maszyny świadomości). Zagubiony i zdezorientowany poszukuje opieki. Od tej chwili to tajna broń twojej drużyny. Jego umiejętności bojowe są wprost nieocenione, a dialogi jakie prowadzą ze sobą członkowie teamu z udziałem tego robota zyskują w 100% na powadze rozumianej inaczej... . Nordom jest po prostu postacią, bez której nie wyobrażam sobie własnej drużyny.
Łatwiej chyba przyłączyć do drużyny Ignusa (oj nie tak łatwo, ale przynajmniej od początku niemal wiadomo gdzie można go znaleźć). Jest to mag dysponujący unikalnymi czarami ognia (i dlaczego tak bardzo kojarzy mi się to z Herosami, to naprawdę nie wiem). Bezimienny może podczas ostrożnie przeprowadzonej rozmowy uzyskać sporo ciekawych informacji (okrągłe liczby PD), a jeśli jest magiem, to także kilka czarów z repertuaru Ignusa (niestety kosztem bazowych PŻ). Niekoniecznie przydatnych... Proponuję, by po takiej rozmowie pożegnać się z niezrównoważonym magiem, który nie dość, że najchętniej zniszczyłby cały świat (właśnie takim istotom nie należy powierzać ostrych przedmiotów i broni nuklearnej), to jeszcze okaże się gorliwym uczniem Judasza.
W zaawansowanym stadium gry (Podziemia Klątwy) spotkamy jeszcze jedną postać. Widmowy rycerz Vhailor, potężny wojownik jest jednak członkiem frakcji Laskobójców, dla których najwyższą wartością jest fanatycznie pojmowana sprawiedliwość. Tak się niefortunnie składa, iż jedno z poprzednich wcieleń Bezimiennego było poszukiwanym przez Vhailora przestępcą i kiedy Laskobójca przypadkiem o tym się dowie..., cóż – oznacza to poważne nieprzyjemności. Toteż najlepiej jest po prostu Vhailora przebudzić, chwilowo przyłączyć, zrobić pranie mózgu i przekonać, że jego istnienie jest niemożliwe... .Wówczas Vhailor odchodzi w niebyt, a my ruszamy w dalszą podróż bogatsi o ilość PD, o której w Baldur`s Gate trudno byłoby nawet śnić.
Kiedy mamy już tę ulubioną drużynę w komplecie, niechaj nasi wrogowi schodzą nam z drogi – dla własnego dobra. Precyzyjny, zgrany zespół złamanych przez los wyrzutków potrzebuje pięciu sekund na wyeliminowanie Większego Glabrezu (65000 PD), a Trias podda się nawet szybciej. Skład drużyny jest bardzo ważny z różnych powodów. W ostatniej lokacji gry – Fortecy Żalu Morte, Anna, Nie-Sława, Dak`kon, Nordom oddadzą z chęcią dla sprawy Bezimiennego własne życia (przy dość oczywistym założeniu, że Bezimienny zasłuży swoim postępowaniem na ich przyjaźń). Grywałem w Planescape Torment wielokrotnie i mając świadomość przebiegu finału, do ostatniej rozgrywki postanowiłem przygotować możliwie najlepiej poszczególnych członków drużyny, tak aby mogli zginąć honorowo (oczywiście warianty ostatecznego zakończenia gry umożliwiają wskrzeszenie naszych przyjaciół, ale...). Poczułem się jednak rozczarowany, gdy okazało się, że walka z Istotą Wiekuistą i jego pomocnikami to tylko animacja nie uwzględniająca aktualnych umiejętności członków drużyny. Bo tak szczerze powiedziawszy, to przynajmniej Nodrom ( wojownik poziom 17: 3,5 ataków na turę – ogromne prawdopodobieństwo zadania obrażeń krytycznych, zwiększone przez magiczne właściwości soczewki, kołczany wyładowane zatrutymi bełtami) potencjalnie mógł wyeliminować Istotę Wiekuistą. No tak, rozumiem, w takim przypadku gra nie mogłaby mieć żadnego zakończenia...