Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 czerwca 2017, 13:30

Recenzja gry Arms – bijatyka według Nintendo - Strona 3

Początkowo Arms robi wrażenie trochę bardziej przekombinowanej gry ruchowej rodem z Wii Sports czy Sports Champions, by przy bliższym poznaniu okazać się zaskakująco świeżą i ciekawą bijatyką.

Jeśli zastanawialiście się, jak to jest być humanoidalną żelką ze sprężynami zamiast ramion, Arms z radością uchyli tu rąbka tajemnicy.

Najmniejszy detal

Wizualnie Arms idzie podobną drogą co Splatoon – oprawa korzysta z bardzo ostrej palety barw i kreskówkowej stylistyki, co dość skutecznie maskuje ewentualne niedobory mocy Switcha. Areny pełne są szczegółów, modele postaci cieszą oczy, ale ciężko o opad szczęki przy tym tytule. Wynagradza to bardzo przyjemna ścieżka dźwiękowa ze świetnym, wpadającym w ucho motywem muzycznym.

Zdecydowanie cieszy mnie też stopień dopracowania gry. W trakcie całej zabawy nie natrafiłem na chociażby najmniejszy błąd, artefakt graficzny czy spadek płynności Arms cały czas działało perfekcyjnie, nieważne, czy grałem w trybie przenośnym czy stacjonarnym, na podzielonym ekranie czy samotnie, przez sieć czy lokalnie. Oczywiście sytuacja może się pogorszyć po premierze, gdy serwery zaczną być oblegane przez graczy, ale na tę chwilę tytułowi pod względem technicznym, oprócz wspomnianych wcześniej kłopotów z wykrywaniem pożądanego przeze mnie sposobu sterowania, nie mam do zarzucenia absolutnie nic.

Lobby sieciowe jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co za chwilę trafisz.Lobby sieciowe jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co za chwilę trafisz.

Zebranie kompletu pięści nawet dla tylko jednej postaci to zabawa na bardzo długi czas.

Pierwsze wrażenie bywa mylące

Chociaż fani „poważnych” bijatyk mogą kręcić nosem na oprawę wizualną i sposób prezentacji akcji w Arms, myślę, że powinni się przemóc i dać nowej produkcji Nintendo szansę – na pierwszy rzut oka banalny system walki ostatecznie okazał się zaskakująco głęboki, a przy tym kompletnie inny od tego, do czego przyzwyczaiły mnie lata grania w Tekkena czy Soulcalibura.

Testując coraz wyższe poziomy trudności trybu dla jednego gracza oraz świetnie rozwiązany i różnorodny tryb sieciowy, pozbywając się nawyków z innych gier i starając przyswoić niuanse sprężynowego świata, momentami czułem się, jakbym cofnął się w przeszłość i uczył obsługi pada od kompletnych podstaw. Dzięki temu każde kolejne zwycięstwo cieszyło, a porażki, choć bywały bolesne, motywowały do dalszego próbowania.

Skillshot to jedno z ciekawszych urozmaiceń gry.

Arms z jednej strony potrafi dać konkretnie w kość przy ambitnym szlifowaniu własnych umiejętności, z drugiej zaś pozwala na spokojne odstresowanie się na niskich poziomach trudności, przy świetnie zrealizowanym sterowaniu ruchowym. Może być pozycją do grania turniejowego, ale też do niezobowiązującej partyjki na podzielonym ekranie ze znajomym, który akurat wpadł na chwilę. I to ta wszechstronność jest chyba jego największą zaletą. Wprawdzie postaci do wyboru mogłoby być więcej, a niektóre tryby zabawy ustępują pozostałym, ale nie są to rzeczy, które wpływałyby szczególnie mocno na udany debiut kolejnego interesującego tytułu na Switcha.

O AUTORZE

W sumie z Arms spędziłem około dwudziestu godzin, podczas których ukończyłem tryb Grand Prix każdą możliwą postacią, rozegrałem około setki gier sieciowych (w tym całą jedną rankingową) oraz plus minus dwadzieścia meczów na podzielonym ekranie. Była to dopiero trzecia produkcja na Nintendo Switch, którą miałem okazję porządnie ograć – poprzednie dwie to 1-2-Switch oraz Snipperclips. Jestem wielkim fanem bijatyk, szczególnie serii Tekken, Soulcalibur oraz Guilty Gear. Lubię też Super Smash Bros., aczkolwiek ostatni poważniejszy kontakt z tym tytułem miałem jeszcze w czasach Nintendo 64.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Arms na Nintendo Switch otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy ConQuest Entertainment, dystrybutora Nintendo na rynek polski.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej