Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 kwietnia 2017, 17:45

Recenzja gry Little Nightmares – podróż do świata dziecięcych koszmarów - Strona 2

Little Nightmares zabiera nas w świat dziecięcych koszmarów, który wprawdzie nie jest wolny od wad, ale z nawiązką wynagradza je gęstym klimatem, zapadającym w pamięć scenariuszem i mrocznymi lokacjami.

MałeDużeKoszmary

Lokacje to często dość typowe pomieszczenia, ale ukazane w mocno nienaturalny sposób.

W sposobie, w jaki Six reaguje na wciskanie przez gracza przycisków na padzie, z łatwością daje się wyczuć doświadczenie studia Tarsier, zdobyte przy pracy nad grami z cyklu LittleBigPlanet. Główna bohaterka porusza się podobnie jak Sackboy, a interakcje z otoczeniem oparte są na równie zaawansowanym silniku fizycznym co ten znany z kukiełkowego świata.

Little Nightmares mimo zawieszonej z boku perspektywy jest produkcją w pełni trójwymiarową – główna bohaterka może swobodnie przemieszczać się także w stronę ekranu albo oddalać od niego. I prawdę mówiąc, zmiana ta wcale nie wyszła grze na dobre – ze względu na mocno ograniczone możliwości przesunięcia kamery, czasem ciężko jest wyczuć, czy znajdujemy się na właściwej „głębokości”.

Wiele z moich porażek w trakcie zabawy związanych było z tym, że zamiast płynnie wślizgnąć się do niewielkiego otworu w trakcie ucieczki, wbiegałem w znajdująca się obok ścianę. Regularnie ześlizgiwałem się też z rur czy wąskich desek, skazując tym Six na śmierć. Punkty zapisu rozmieszczone są na tyle gęsto, że konieczność powtarzania po kilka razy tych samych fragmentów z powodu perspektywy nie frustrowała szczególnie mocno, ale za to skutecznie wybijała z klimatu i psuła immersję. Gra przy tym wcale nie wykorzystuje pełnego trójwymiaru zbyt często, więc spokojnie wystarczyłoby tu podzielenie poziomów na dwie czy nawet trzy płaszczyzny, między którymi moglibyśmy przeskakiwać.

Nawet dziecięce zabawki w Little Nightmares prezentują się złowieszczo.

Nie zawsze poruszamy się w mroku, czasem na ekranie pojawia się sporo światła.

Wewnątrz Otchłani

Pięć poziomów, z których składa się Little Nightmares, stawia przed nami głównie oparte na systemie fizycznym zagadki logiczne. Czasem musimy podnieść obiekt, by rzucić nim w przycisk przywołujący windę, innym razem przesuwamy skrzynię, by doskoczyć do klamki, zawisnąć na niej i otworzyć drzwi. To oczywiście te najprostsze przykłady i poziom skomplikowania bywa znacznie większy.

Twórcy zadbali, byśmy nie odczuwali znużenia, powtarzając te same akcje. Zamiast tego co rusz jesteśmy zmuszani do kombinowania na różne sposoby. Pierwsze pomieszczenia to przede wszystkim spokojna nauka umiejętności Six, ale dość szybko na scenę wkraczają wrogowie oraz inne zagrożenia i oprócz główkowania, jak dostać się dalej, należy też dbać o pozostawanie niezauważonym albo skupiać się na szybkości, działając, nim główna bohaterka zostanie złapana.

Poziom trudności zagadek nie jest szczególnie wysoki – rozwiązanie większości sytuacji udawało mi się wymyślić po góra kilku minutach. Duża w tym zasługa, że w zasadzie za każdym razem rozwiązanie było naturalne i logiczne, więc wystarczało pokręcić się po okolicy i uważnie przyjrzeć otoczeniu. Większym problemem są natomiast sekwencje zręcznościowe, po części z powodu wspomnianych przeze mnie problemów z perspektywą.

Brak frustracji, gwarantowany gęsto rozmieszczonymi punktami kontrolnymi, okupiony jest jednak mniejszym strachem odczuwanym podczas zabawy – po pierwszej śmierci w danej sekwencji wiemy, czego się spodziewać, i za drugim razem ta sama sytuacja nie robi równie dużego wrażenia. Włosy na karku najbardziej zjeżyły mi te fragmenty, które faktycznie udało mi się ukończyć za pierwszym razem, nie mając pojęcia, z czym się mierzę. Mam przez to wrażenie, że gra dużo by zyskała na lekkiej redukcji poziomu trudności przy jednoczesnym zwiększeniu dystansów, jakie musimy przebywać między zapisami. Tymczasem, o ile atmosfera gry robi gigantyczne wrażenie, tak straszaki w formie typowej dla horrorów już nie wypadają równie dobrze jak w innych tytułach.

Problemy z perspektywą sprawiają, że w takich sytuacjach bardzo łatwo jest niechcący spaść.

Groteskowi przeciwnicy robią naprawdę duże wrażenie.

Błogi koszmar

Ze względu na wspomniane wyżej niedoskonałości, mimo widocznych aspiracji nie nazwałbym Little Nightmares horrorem. Gra studia Tarsier, choć próbuje, to nie straszy w typowym dla tego gatunku stylu. Udaje jej się za to znacznie trudniejsza sztuka wytworzenia ponurej atmosfery i klimatu, dzięki którym to wytwory umysłu gracza, a nie potwory wyskakujące z szaf, sprawiają, że cały czas czujemy się niepewnie, a w żyłach regularnie pojawiają się dawki adrenaliny. W połączeniu z bardzo mocnymi scenami fabularnymi, pełnym detali otoczeniem oraz niejasnością, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi i gdzie jesteśmy, otrzymujemy naprawdę niezapomnianą podróż.

Szkoda tylko, że podróż ta trwa dość krótko – pięć poziomów gry w moim przypadku przełożyło się na cztery godziny rozwiązywania zagadek oraz ucieczek. Z tego, co widziałem, niektórym recenzentom poznanie całego Little Nightmares zajmowało nawet kilka godzin dłużej, więc zapewne sporo zależy też od tego, jak szybko uda nam się wpaść na rozwiązania zagadek, ale bez względu na naszą efektywność, spotkanie z Six nie potrwa szczególnie długo.

Tym niemniej, biorąc pod uwagę niewygórowaną cenę gry, cztery godziny naprawdę mocnej, intensywnej, zapadającej w pamięć i grającej na emocjach interaktywnej opowieści to bardzo rozsądna oferta – to wciąż dłuższa zabawa od tej w Limbo czy Journey, którym krótki czas potrzebny na ukończenie nie przeszkodził podbić serc graczy. Mimo że do ideału nieco zabrakło, to gęsty klimat wynagradza wszystkie wady i mogę z czystym sumieniem polecić Little Nightmares każdemu fanowi gier stawiających przede wszystkim na opowieść oraz wzbudzanie emocji.

O AUTORZE

W ciągu czterech godzin spędzonych z Little Nightmares ukończyłem wszystkie dostępne w grze poziomy, ale jest to tytuł, do którego zamierzam jeszcze wrócić. Uwielbiam produkcje, które wykorzystują gry wideo jako medium wywołujące w graczu silne emocje, stąd na liście moich ulubionych tytułów dzieło studia Tarsier dołączyło do takich pozycji jak Life is Strange, seria Metal Gear Solid oraz pierwse odsłony cyklu Silent Hill.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Little Nightmares otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej