Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 4 kwietnia 2017, 17:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Yooka-Laylee – platformówka oldskulowa do bólu - Strona 2

Yooka-Laylee przywołuje czasy świetności firmy Rare i konsoli Nintendo 64. Jednak od tamtej pory minęło kilkanaście lat – czy świat jest gotowy na powrót do tak oldskulowej formuły platformówki 3D?

Odkrywcy nowych światów

Quiz Doktora Kaczki może okazać się prawdziwą zmorą.

Yooka-Laylee jako przedstawiciel przedpotopowych trójwymiarowych platformówek po prostu wciąga. Zabawie pomaga znakomicie zaimplementowane sterowanie postacią. Responsywne, wymagające odpowiedniej precyzji – dokładnie takie, jakiego powinniśmy oczekiwać od gry tworzonej przez weteranów branży i gatunku. Bieganie jaszczurką jest zwyczajnie fajne. W każdym z odwiedzanych światów poznajemy ponadto nowe ruchy, niezbędne do dalszej eksploracji, co jeszcze bardziej zwiększa ochotę do zabawy.

To jedna z tych gier, w których namacalnie czuje się, że robimy postępy i zwiększamy swoje możliwości. Zawsze jest coś do odkrycia, zawsze jest coś do zrobienia i choćbyśmy wyczyścili wszystko w zasięgu wzroku, to na pewno gdzieś tam jeszcze kryje się jakaś znajdźka, którą przeoczyliśmy. Albo taka, do której w danej chwili nie mamy jeszcze dostępu.

Zbieranie stroniczek pozwala odblokowywać nowe światy (w liczbie pięciu), z których każdy jest czymś w rodzaju małego sandboksa. W którą stronę się udamy i w jakiej kolejności zabierzemy się za kolekcjonowanie kolejnych duperelek – zależy tylko od nas. Wszystkiego się trzeba domyślić i spróbować samemu – tu nikt nie weźmie nas za rączkę i nie pokaże, co dalej. To klasyczne, piękne podejście zwiększa wartość zabawy, sprawia, że stajemy się odkrywcami.

Jest świat cyrkowy, tropikalny, kosmiczny... Nie mogło zabraknąć też lodowego.

Ten nudny gość sprzedaje nowe ruchy postaci.

Trójwymiarowe platformówki zawsze wydawały mi się łatwiejsze pod względem poziomu trudności od klasycznych, dwuwymiarowych gier z dawnych lat. Dotyczy to również Yooka-Laylee, choć w tym przypadku wiele razy natrafimy także na przeszkody, które napsują nam krwi. Już w pierwszym świecie jest pochylnia, po której nieustannie staczają się pnie drzew, a my musimy wtoczyć się pod górę, omijając je wszystkie, żeby dać w zęby paskudnemu bossowi. Liczbę podejść do tego zadania liczyłem w dziesiątkach. Na szczęście gra jest tak napisana, że w przypadku porażki natychmiast odradzamy się w bezpośredniej bliskości miejsca, w którym padliśmy, zmożeni trudami wędrówki.

Jak przystało na spadkobierców Rare, nie mogło zabraknąć także zmiany postaci. Tradycji stało się zadość (pamiętacie Banjo-Kazooie, gdzie prawie na samym początku gry Mumbo zamieniał Banjo w termita, aby ten mógł dostać się na szczyt kopca tych owadów?) i tym razem mamy maszynę, dzięki której Yooka zostaje skaczącym kwiatkiem-zapylaczem. Gdzie w tej formie się udać i co robić, zależy tylko od naszej spostrzegawczości.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej