Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 stycznia 2017, 19:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Disgaea 2 PC – taktyczne RPG z nutką szaleństwa - Strona 2

Demony są jak politycy – przekupne i skore do bójki. Czego jeszcze uczy nas pecetowe wydanie wciągającej i zabawnej gry taktycznej Disgaea 2?

W to można grać bez końca

Fabułki kolejnych odsłon tej serii uważam za urocze i zawsze chętnie je śledzę, ale tym, co naprawdę przykuwa do ekranu w Disgaei, jest fantastyczny pomysł na przeróżne mechanizmy rozgrywki. Zacznijmy od tego, że podobnie jak w „jedynce” jako łącznik między misjami występuje nasza „baza wypadowa” – tym razem jest nią wioska rodzinna Adella, gdzie można robić zakupy, rozmawiać z postaciami i organizować drużynę. Stąd wyruszamy na kolejne bitwy za pośrednictwem portali.

Esencję gry stanowi rozwijanie postaci poprzez nieustanną walkę – w rodowód Disgaei jest więc wpisana pewna porcja „grindu”. Chociaż pierwszą i drugą część serii da się ukończyć w ciągu około 30 godzin, zwykle gra się znacznie dłużej – aż do kilkuset godzin. Dzieje się tak dlatego, że Disgaea proponuje graczowi właściwie nieskończone warianty wyzwań, a przy tym jest po prostu wciągająca. Rozwijać postacie można bardzo, ale to bardzo długo, a aren do walk na pewno nie zabraknie.

Jednym z bohaterów jest przebrzmiała gwiazda telewizyjnych show.

Prinnies, czyli demonów o wyglądzie pingwinów, oczywiście nie mogło zabraknąć.

Na czym polega unikatowość mechanik Disgaei? Długo by opowiadać, bo „dwójka” wprowadza do tej szalonej mieszanki parę nowych rozwiązań. Sama walka przypomina tę z Final Fantasy Tactics, ale dorzuca do tego różne, na pierwszy rzut oka dziwaczne pomysły, np. możliwość ciskania członkami drużyny, a nawet wrogami oraz tak zwane „geo-panele”. Te specjalne artefakty modyfikują właściwości poszczególnych pól na mapie – oferując niezniszczalność czy chociażby wzmacniając przeciwników. Sprawia to, że niektóre starcia w kampanii przypominają małe łamigłówki, bo zanim wykonamy ruch, musimy się zastanowić, jak osłabić pozycję przeciwnej drużyny.

W drugiej części serii „panele” mogą dodatkowo się przemieszczać, co sprawia, że każda runda przynosi zupełną rekonfigurację sytuacji na polu bitwy. Disgaea 2 ma też scenariusze, które są regularną młócką – wówczas musimy dobrze zarządzać jednostkami ofensywnymi i defensywnymi, uzbrojonymi w zróżnicowane ataki czy zaklęcia. Z tego powodu nie polecałbym tego tytułu osobom zupełnie początkującym w kategorii gier taktycznych – zasady są tu wyłożone dość prosto, ale trzeba się w tym wszystkim szybko odnaleźć.

Politologia dla demonologów

Jak działa demoniczny szpital? Nagradza demony za odniesione obrażenia...

Kreatywność cechująca system walki przenosi się na inne sfery rozgrywki. W mieście możemy zwoływać „mroczne zgromadzenie”, czyli coś w rodzaju demonicznego sejmu, by forsować różne ustawy, np. dodające do sklepów lepszy sprzęt. Demony, które nam nie sprzyjają, możemy przekupić interesującymi je przedmiotami albo pobić – zupełnie jak w prawdziwej polityce!

Przed wyruszeniem w bój warto przyjrzeć się drużynie, gdyż istotnym elementem Disgaei jest dobór sprzętu i ludzi. Mamy tu pełną swobodę – wolno nam tworzyć postacie o różnych klasach, statystykach i umiejętnościach władania bronią, a później je dozbrajać. Do drużyny może nawet dołączyć wiele z napotkanych po drodze potworów. Polecam inwestować w magów, bo po rozwinięciu ich zaklęć da się często położyć kilku wrogów jednym atakiem. Przedmioty ulepszamy, wchodząc do tak zwanego „świata przedmiotów” i staczając szereg walk determinujących to, jak mocno poprawimy statystyki sprzętu. Tutaj natomiast mogą zaatakować nas piraci dryfujący między wymiarami...