Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 stycznia 2003, 11:18

autor: Wojciech Ząbek

NHL 2003 - recenzja gry - Strona 3

NHL 2003 to kolejna edycja symulacji hokeja z EA Sports. Ponownie możemy uczestniczyć w rozgrywkach NHL, najbardziej elitarnej ligi hokejowej na świecie.

A bramek pada w wirtualnej potyczce multum. Fatalna gra w defensywie jest jednak również powielana w ataku. Gracze rywala nie mogą znaleźć wspólnej koncepcji na grę i zamiast grać zespołowo, dążą samotnie do zdobycia bramki nie zważając na hordy rywali i wszelkie przeszkody. Jeśli już zdecydują się nawet na podanie to czynią to w najmniej oczekiwanym momencie i ich partnerzy gubią się w tym całym zamieszaniu. Oddają strzały z niemal niewiarygodnych pozycji, jednak zapominają, że aby wygrać mecz trzeba te bramki zdobyć. Nie liczy się ilość oddanych strzałów, tylko to ile z tego wpadło do bramki drużyny przeciwnej.

Sytuacja na lodzie zależy też od poziomu trudności. Wybierając jeden z dwóch początkowych będziemy urządzali sobie z przeciwną drużyną miłe sparingi i pokażemy im, jak wiele im brakuje do profesjonalizmu. Szkoda, że w dwóch pozostałych trybach role się odwracają i naprawdę mocno trzeba się napocić, aby wyjść z potyczek obronną ręką. Źle zrównoważono przedział trudności i niestety wielu graczy może mieć problemy z dostosowaniem się do wymagań komputera. Trzeba więc ostro ćwiczyć na poziomie begginer i może po pewnym czasie będziemy nareszcie gotowi, aby stanąć twarzą w twarz z drużyną naprawdę silną.

Sama grafika jak zawsze prezentuje się dobrze i trudno mieć do niej jakiekolwiek zastrzeżenia. Nie ma jakiegoś przełomu w porównaniu do poprzedniej edycji, choć z drugiej strony już wtedy grafika była naprawdę znakomita. Pojawiło się co prawda trochę głosów – ze strony fanów – że twarze zawodników zostały nieco zniekształcone i trudno rozróżnić poszczególnych graczy, jednak osobiście nie mam do tego elementu większych zastrzeżeń. Dodano nawet „widok” na naszych kibiców, zaraz po tym jak padnie bramka strzelona przez nasz zespół. Ci mogą mianowicie cieszyć się i wiwatować po dobrej grze, lub wygwizdywać i rzucać przekleństwami po nieudanych zagraniach bądź porażce w fatalnym stylu.

Swoistą ciekawostką jest widok otoczenia i samo jego odbieranie. Twórcom udało się doskonale oddać atmosferę, jaka panuje podczas trwającego meczu hokejowego. W trakcie gry słyszymy lecący krążek i jego odgłos odbicia się o poprzeczkę bramki, krzyki ze strony kibiców mające nas dopingować, czy też nawoływania zawodników. Czujemy tą atmosferę hokejowego święta i możemy się nią doskonale „raczyć”. Tu się po prostu czuje, iż nie jest to zwykła bieganina za krążkiem, lecz ważne spotkanie i gra nie tylko dla nas, ale również dla klubu i wiernych kibiców.

Dobrze jak zawsze, spełniają swą rolę komentatorzy. Sprawozdanie meczu, ich żywiołowa relacja i liczne gagi znajdują w nas wiernego odbiorcę i z nieukrywanym żalem odchodzimy od nich, gdy wybija końcowa syrena. Panom przy mikrofonie nie można nic zarzucić, gdyż wciąż trzymają się na swoim wysokim poziomie i pokazują jak bardzo nadają się do tej profesji. Mecz hokejowy to ich życie i z wielkim przekonaniem, próbują również w nas wydobyć uczucia wielkiego zamiłowania do tej dyscypliny. I chyba im się to udaje.

Najnowszą odsłonę mogę polecić jedynie osobom, które dotychczas nie spotkały się z całą serią NHL. Na pewno się nie zrażą, gdyż z pewnością nie widzieli na rynku nic lepszego i nawet niedopracowana edycja, którą jest bądź co bądź NHL 2003, będzie dla nich emanowała sporą grywalnością. Jednak co z pozostałą grupą osób, która oczekiwała po tym wydaniu czegoś wielkiego? Tym graczom szczerze odradzam zakup pudełka z panem Iginlą na okładce, opatrzonego liczbą 2003. Nie wprowadza ona mianowicie żadnych większych zmian i jest wręcz krokiem w tył całej serii. Poszperajcie lepiej w starszych egzemplarzach i sprawdźcie się w NHL 2000, gdyż tu raczej nie ma to większego sensu.

Wojciech „Zombie” Ząbek