Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 listopada 2016, 08:50

autor: Michał Wasiak

Recenzja gry Transport Fever – spóźniony pociąg do biznesu - Strona 2

Od zera do milionera – w Transport Fever tę klasyczną biznesową drogę możemy przebyć lądem, wodą, a nawet powietrzem. Jednak czy owa podróż okaże się na tyle ciekawa, abyśmy nie musieli wysiadać już przy pierwszej okazji?

Wajchy i guziki

A oto czym jest interfejs w Transport Fever.

W tak złożonych grach, jakimi są strategie ekonomiczne, sprawą absolutnie kluczową jest przejrzysty i funkcjonalny interfejs. Podczas gdy poprzednia odsłona serii zupełnie na tym aspekcie poległa, w Transport Fever widać pewną poprawę. Poszczególne menu są czytelniejsze, a często używane funkcje łatwiej dostępne. Niestety, „lepiej” nie oznacza, że jest już dobrze. Wciąż bowiem przyjdzie nam zmierzyć się z jednym z najbardziej klasycznych interfejsowych mankamentów – otóż każde podejmowane przez nas działanie wywołuje całą kaskadę wyskakujących okien, które trzeba ręcznie zamykać, klikając na niewielki znaczek „x” w rogu. Powoduje to gromadzenie się stosu ramek zasłaniających ekran iszczególnie na początku grydoprowadza do istnej szewskiej pasji. Interfejsowi przydałby się także większy stopień integracji – brakuje okien zbiorczych, tzw. „menedżerów”, które pozwalałyby na kompleksowe zarządzanie firmą z jednego miejsca. Jeśli więc na przykład chcemy wysłać pociąg na tory, nie uczynimy tego z panelu linii, lecz musimy ręcznie znaleźć zajezdnię i dopiero z jej menu dokonać odpowiedniego działania. To samo tyczy się większości czynności w grze. Ponadto, niektóre panele przeładowane są niepotrzebnymi informacjami, podczas gdy brakuje w nich tych istotnych. Nie dowiemy się choćby tego, ile wagonów możemy podłączyć do danej lokomotywy, by nie spowodować drastycznego spadku wartości przyspieszenia.

Zarządzania firmą nie ułatwia też polska lokalizacja, która czasem nasuwa podejrzenia, że została stworzona przy pomocy tłumacza internetowego. Jakie było moje zdziwienie, gdy wysłałem na tory wagon opisany jako „węglarka”, który, jak się okazało, nie może zabrać węgla. Towary zmagazynowane w fabryce określone zaś były jako „zapisane”. Takich błędów oraz pozostałości po niemieckiej wersji językowej jest całe mnóstwo.

Dzień dobry, kurier!

Pasażerski Zephyr w pełnej krasie.

System przepływu ładunków i osób w Transport Fever jest dobrze przemyślany i sprawdza się w praktyce. Przedsiębiorstwa z odpowiednim zapleczem transportowym zwiększają produkcję i dobudowują nowe hale, a zaopatrzone w towary miasta rozwijają się wyraźnie szybciej, niż te przez nas zaniedbane. Nasza transportowa działalność pobudza region, ale i sama korzysta z jego wzrostu, bowiem ruch pasażerski między dużymi aglomeracjami przynosi nieporównanie większe przychody, niż ten na obszarach mniej zaludnionych. Dzięki takiemu rozwiązaniu już na samym początku musimy podejmować strategiczne decyzje, dotyczące kierunku rozwoju naszej firmy, a każde nowe działanie objawia swoje rezultaty z wiarygodną ekonomicznie latencją. Dziwi jednak brak fluktuacji cen przewozów i kosztów utrzymania taboru. Wraz z upływem czasu nie zmienia się także profil produkcji – jeśli starczy nam sił na tak długą rozgrywkę, zauważymy, że zarówno w 1850 r., jak i 1990 r. przedsiębiorstwa wytwarzają te same produkty, ogólnie określone jako np. „żywność”, „maszyny” czy „towary”. W kwestii ekonomii grze daleko więc do choćby Industry Giant.