Recenzja gry Call of Duty: Infinite Warfare - niezła kampania w cieniu problemów - Strona 5
Call of Duty: Infinite Warfare oferuje zaskakująco dobrego singla w kosmicznych klimatach i sprawdzone, szybkie multi, które jednak powoli zaczyna zjadać swój własny ogon. Największą bolączką są jednak problemy z pecetową edycją gry.
Jeśli chcecie sięgnąć po pecetową wersję gry ze względu na samą kampanię dla jednego gracza, to nie powinniście się specjalnie przejmować problemami na pecetach. Przycięcia nie utrudniają znacząco zabawy, a niedługo pewnie zostaną wyeliminowane. Jeśli jednak szukacie strzelanki sieciowej na kolejne miesiące, to nowego CoD-a na Steamie odradzam. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się wystawić dwie oceny Infinite Warfare – na pecetach produkcja zasługuje na 7/10, a notę tę podciąga singiel, podczas gdy na konsolach, mimo że sprzedaż także się obniżyła (pierwsze informacje mówią o 50% spadku), liczba graczy i tak jest znaczenie większa, a problemy techniczne nie występują, grze należy się więc 8/10.
Kosmos, ostateczna granica
Mówi się, że skąpy dwa razy traci. Stojąca za cyklem Call of Duty korporacja Activision Blizzard przez lata nie zdecydowała się na wprowadzenie odważnych zmian w sprawdzonej formule, za to pakowała wielkie pieniądze w promocję i gaże dla znanych aktorów – i dzisiaj przychodzi jej za to zapłacić. Największą nowość w cyklu, tj. futurystyczne podwójne skoki czy bieganie po ścianach, wprowadzono parę lat temu, a jej efekty w postaci przyspieszenia rozgrywki i większego chaosu na mapach odrzuciły niedzielnych graczy. Co roku podziwiam, jak Activision udaje się sprzedawać kolejne odsłony – Kevinem Spacey, Davidem Hasselhoffem czy remasterem kultowego Modern Warfare. Ba, nawet psami! Problem w tym, że wykorzystano już wszystkie schowane w rękawie asy i nadszedł czas na zmiany.
Ogromnie jestem ciekaw, w jakim kierunku będzie zmierzać seria. Następna odsłona jest już na zaawansowanym etapie prac, więc albo Activision przewidziało rozwój wypadków, albo... znajdzie się w tarapatach. Z kolei oczywisty w teorii zwrot ku przeszłości (Wietnam?) wcale nie wydaje się taki prosty do zrealizowania – nie jestem pewien, czy fani z radością przyjęliby zubożenie mechaniki gry, czyli zniknięcie podwójnych skoków, biegania po ścianach i ślizgów. Przykład odświeżonego Call of Duty: Modern Warfare pokazuje, że sentyment to za mało, aby tysiące graczy na stałe wróciło do klasycznego modelu rozgrywki (liczba użytkowników jest trzy razy mniejsza niż w przypadku Infinite Warfare, ale też gry nie da się kupić oddzielnie, przynajmniej na razie). CoD się starzeje i w obecnej wersji powinien przejść już na emeryturę. Problem w tym, że seria znalazła się pod ścianą i wyjście z takiej sytuacji może być bardzo trudne. Paradoks tego wszystkiego polega na tym, że IW to całkiem niezła gra. Efektowna i wartka kampania oraz solidny multiplayer parę lat temu by zachwyciły, ale dzisiaj już nie.
Jeśli jesteście fanami serii, to w nowego CoD-a i tak się zagrywacie. Jeśli zaś się wahacie, to radzę poczekać. Każde Call of Duty dość szybko dostaje darmowy weekend na Steamie, w trakcie którego można na spokojnie przetestować grę. Sądząc po rozczarowujących wynikach sprzedaży, Infinite Warfare może mieć taką promocję dość szybko.
Adam Zechenter | GRYOnline.pl