Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 września 2016, 17:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja BioShock: The Collection – klasyki w nowych szatach - Strona 3

BioShock: The Collection to dla jednych doskonała okazja, by zapoznać się z prawdziwymi arcydziełami sztuki rozrywkowej, dla innych zaś możliwość powrotu do jednych z najlepiej wykreowanych dystopii.

Małe kłopoty

Oj, ta woda wygląda podejrzanie.

To, co w głównej mierze wyróżnia nowe wydania, to podwyższona rozdzielczość do 1080p i animacja działająca przez większość czasu w sześćdziesięciu klatkach na sekundę. Podrasowano także tekstury i poczyniono trochę kosmetycznych zmian, które sprawiają, że Rapture wydaje się nieco mniej obskurne. Dzieje się to głównie dzięki zwiększeniu liczby detali w oceanie, dodaniu roślin czy ławic mniejszych rybek. Trochę szkoda, że nie zdecydowano się na większą ingerencję w oprawę graficzną, dostosowując ją do panujących obecnie standardów, ale z drugiej strony mamy do czynienia z dziełami tak – nie boję się użyć tego słowa – wybitnymi, że być może mogłoby to za mocno zmienić ich charakter. Poza tym żaden BioShock nie zestarzał się jeszcze na tyle, żeby trzeba było go przepisywać na nowe platformy całkowicie od początku. Osoby, które wcześniej miały do czynienia jedynie z wersją gry przeznaczoną na Xboksa 360, docenią również fakt poszerzenia pola widzenia, czyli FOV.

Wszystkie BioShocki to gry bliskie memu sercu i powróciłem do nich z wielką przyjemnością, poddając się ich niezwykłemu urokowi. Jednak nawet tak bezgraniczne oddanie nie może pozostać ślepe na pojawiające się w wydaniu konsolowym braki. Jest ich niewiele i w zasadzie można by je przemilczeć, ale byłoby to nieuczciwe względem potencjalnych nabywców.

Szkoda, że jego czas musi przeminąć.

Pomimo upływu lat seria nadal ma kłopot z szybkim wczytywaniem tekstur po załadowaniu nowej lokacji. Problem ten ciągnie się za silnikiem Unreal i konsolowymi wydaniami gier przez lata, nie ulegając żadnej poprawie. W rezultacie trzeba odczekać kilka sekund, zanim porządne tektury pozwolą nam lepiej przyjrzeć się otoczeniu. Czasem zdarza się, że przyłapujemy jakiś detal w rodzaju propagandowego plakatu zawieszonego na ścianie, który nie zdąży zmienić rozdzielczości na wyższą. Muszę przyczepić się także do dźwięków, które jako takie świetnie oddają klimat lokacji, ale w Rapture wciąż trafiają się miejsca, gdzie ich natężenie nie zmienia się wraz ze zbliżaniem się do wydającego odgłos obiektu. Jako przykład podam przepływający przez Arcadię strumyk, w przypadku którego z niewielkiej odległości nie słychać żadnego szmeru, ale wystarczy, że zrobimy krok w jego kierunku, a szum płynącej wody zaczyna rozbrzmiewać w głośnikach z siłą wodospadu.

Zupełnie oddzielną sprawą są rozrastające się w postępie nieomal geometrycznym sejwy w pierwszej części. Ich objętość zmienia się wraz z eksploracją kolejnych lokacji, co jest zrozumiałe w przypadku gier, w których można cofnąć się do wcześniej odwiedzonych miejsc, gdzie na dodatek zaszły nieodwracalne zmiany związane z naszym działaniem. Z samą wielkością plików zapisu nie byłoby może takich problemów, choć ich rozmiary są ogromne i w późniejszej fazie rozgrywki wynoszą nawet ponad siedemdziesiąt megabajtów, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie gra stwierdza, iż na dysku brakuje miejsca i jesteśmy zmuszeni nadpisywać istniejące już sejwy. Jakby tego było mało, pod koniec pojawiają się nawet kłopoty z automatycznie zapisywanymi stanami. W części trzeciej zapisy rozpoczynają się od objętości ponad stu megabajtów. Trudno na razie stwierdzić, czy to jakiś niewykryty wcześniej błąd i czy zostanie on naprawiony w przyszłości, ale kładzie się to trochę cieniem na tym wydaniu. Tym bardziej że na konsolach siódmej generacji pliki z sejwami nie były nawet w przybliżeniu aż tak „miejscożerne”.

Warto wrócić

Zachowanie wobec dziewczynek wpływa na zakończenie gry.

Pomimo zmiany generacji BioShocki nie postarzały się w ogóle i dzielnie zniosły próbę czasu. Kolekcja pozwoli cieszyć się tymi świetnymi tytułami nowym graczom, a u tych, którzy mieli już okazję zapoznać się z serią wcześniej, zapewne wywoła chęć ponownego odwiedzenia Rapture i Columbii. Konsolowcy powinni poczuć się docenieni. Szkoda tylko, że 2K nie poradziło sobie należycie z edycją PC, dołączając do niechlubnej grupy wydawców traktujących tę platformę nieco po macoszemu. To ambitne produkcje, które zasługują na to, by zasmakowała ich jak największa rzesza fanów dobrej rozrywki. Lepsza okazja może się nie nadarzyć, wszak Ken Levine już dawno zapowiedział, że kolejnego BioShocka nie będzie.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej