autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry ReCore - pomysł świetny, ale wykonanie... - Strona 2
Platformówkowa strzelanina z perspektywy trzeciej osoby w nieco bajkowych klimatach science fiction to nie jest coś, czym gracze byliby rozpieszczani.
Okazuje się jednak, że Far Eden nie zmieniła się ani na jotę, mające pojawić się w międzyczasie statki kolonizacyjne prawdopodobnie nie dotarły na miejsce, a pustynia została opanowana przez hordy zbuntowanych robotów, których zadaniem miała być konserwacja znajdujących się na powierzchni urządzeń oraz służba przybyłym na miejsce inżynierom. Wstęp do opowieści jest więc intrygujący, a rozwój wydarzeń i sama historia tego, co się stało mocno przykuwa do telewizora. Twórcom udało się napisać interesujący scenariusz, który odkrywa przed nami stopniowo tajemnicę buntu i tajemniczych pryzmatycznych kul będących także czymś w rodzaju potężnych ogniw energetycznych. Dowiemy się także co przydarzyło się ojcu Joule, od którego wiadomości co jakiś czas pojawiają się w trakcie eksploracji planety. Przeszłe wydarzenia poznamy także dzięki odnajdywanym audiologom, które w menu można odsłuchać wraz z ułatwiającymi ich zrozumienie angielskimi napisami.
Rdzeniem rozgrywki w ReCore jest strzelanie i skakanie po różnych obiektach. Postać bohaterki obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, a rozprawianie się z różnokolorowymi robotami doskonale ułatwia autoaiming podpięty pod lewy trigger pada. Nie bez powodu wspomniałem o kolorowych robotach, ponieważ to, w jakim stopniu będą one podatne na nasz ostrzał zależy od zgodnego koloru amunicji, z jakiej skorzystamy. Są to cztery barwy, pomiędzy którymi możemy się dowolnie przełączać w czasie wypluwania ołowiu przez nasz karabin oraz skakaniem i dashowaniem w celu uniknięcia pocisków przeciwników. Kolorowa amunicja nie jest dostępna od samego początku rozgrywki i dostęp do niej zależy od postępów w fabule gry.
Strzelanie sprawia wiele frajdy. Podoba mi się płynność, z jaką mogłem namierzać kolejne cele. Wystarczyło nie puszczając autocelowania delikatnie popychać prawy analog pada w odpowiednią stronę, a Joule natychmiast skupiała ogień na nowym zagrożeniu. W grze amunicja nigdy się nie kończy, ale zbyt długie serie wymagają kilku sekund przerwy, zanim ponownie wyplujemy ołów w przeciwnika. Starcia z początku dość łatwe, z czasem wymagają o wiele większej uwagi, a wrogowie stają się bardziej wymagający.
Szczególnie potyczki z bossami otaczającymi się pomniejszym tałatajstwem sprawiają dużo problemów. Są one jednak bardzo emocjonujące i potrafią wejść na ambicję. Twórcy zaimplementowali do mechaniki walki także specjalne urządzenie pozwalające powalić wrogów poprzez wystrzelenie w ich kierunku liny i następnie siłowaniu się z oponentem w celu dosłownego wyrwania z jego ciała kuli energii będącej de facto napędem każdego z robotów. Fajna sprawa, ale niebezpieczna, kiedy wokół nas szaleją kumple naszej ofiary.