Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 24 grudnia 2002, 11:46

autor: Artur Okoń

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia - recenzja gry - Strona 4

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring to już druga próba przeniesienia niezwykle rozbudowanego, fantastycznego świata, stworzonego przez J.R.R. Tolkiena w realia gier komputerowych...

Ze strony technicznej gra prezentuje się bardzo przyzwoicie, wręcz znakomicie. Graficznie nie mam zarzutów i to zarówno, jeśli chodzi o jakość wykonania, płynność, bogatość szczegółów jak i co chyba najważniejsze - przedstawienie samych postaci. Jak wspomniałem wcześniej, tą The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring warto zobaczyć choćby ze względu na zwiedzanie przedstawionego w grze świata. Znakomicie prezentują się główni bohaterowie, których wygląd nie odbiega od oczekiwań (no, może poza Gandalfem). A już majstersztykiem jest przedstawienie poszczególnych potworów wykonanych z olbrzymią starannością. Nazgule czy też Barlog budzą samym swoim wyglądem grozę i tak być powinno! W grze występują dwa rodzaje scenek przerwnikowych, które obejrzymy - pierwsze bazują na silniku gry, podczas gdy drugie (które pojawiają się rzadziej) są typowymi filmami. Mi nieszczególnie przypadły do gustu, bo wyglądem zbytnio różnią się od gry, a z tym, co widzieliśmy w filmie Jacksona nie mogą się równać. Ścieżka dźwiękowa została wykonana starannie. Muzyka zmienia się na żywszą, gdy grozi nam niebezpieczeństwo, by znów zwolnić i brzmieć radośnie, gdy nastanie spokój. Orki warczą, a postacie mają przyjemne dla ucha głosy typowe dla danej rasy - jednym słowem nic do zarzucenia. Sam silnik gry również prezentuje się zadowalająco - gra pozwala na wyświetlanie w różnych rozdzielczościach, paletach barw, a także na redukcje cieni i detali. Dzięki temu nawet na słabszych maszynach działa dość płynnie. Niestety pod względem technicznym w grze znalazło się kilka mankamentów. Kamera często ustawia się nielogicznie, przez co zupełnie nic nie widzimy. I o ile w otwartych przestrzeniach nie jest to problemem, to np. w Morii może przesądzić o naszej śmierci. Na dłuższą metę denerwujące robi się to, iż gra sama nie wykonuje autosave, bo przejściu danego etapu. A, że ginie się tu dość często, dlatego radzę pamiętać o samodzielnym zapisywaniu stanu gry!

Podsumowując, gra mnie zawiodła. Rzuciła na kolana starannością wykonania i pięknem przedstawionego świata, ale zabiła głupotą i nudą rozgrywki. Ot, po raz kolejny producent poszedł na łatwiznę, tworząc „masówkę” i wychodząc z założenia, iż ładna grafika i sukces filmu zapewnią mu finansowy sukces. I mimo, że gra jest kiepska to obawiam się, iż sama nawa „Władca Pierścieni” sprawi, iż tak się stanie. The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring spodobać się może jedynie fanom książki i to nie jako gra, a raczej multimedialna wycieczka po Sródźiemiu. Jednak ze względu na nikły czas potrzebny do jej ukończenia, proponuje ją raczej od kogoś pożyczyć niż kupić. Niestety, zmarnowano dobry projekt. Który to już raz?

Artur „MAO” Okoń