Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 15 sierpnia 2016, 13:33

Recenzja gry No Man's Sky - w kosmosie nikt nie usłyszy twojego ziewnięcia - Strona 2

No Man’s Sky to nieudany eksperyment, który oferuje niewyobrażalnie duży świat, ale nie dostarcza przy tym wystarczającej motywacji do jego zwiedzania i szybko zabija entuzjazm podróżników poważnymi błędami technicznymi.

Strażnicy pojawiają się na niemal każdej planecie. Starcia z nimi stanowią pewne urozmaicenie wszędobylskiej monotonni, ale szybko również przestają bawić i oferować jakiekolwiek wyzwanie.

Te pierwsze chwile, w moim wypadku trwające około półtorej godziny, były naprawdę przyjemne – planeta okazała się olbrzymia i choć surowce zebrałem dość szybko, to poszukiwania dziwnych kamieni, pozwalających na naukę języka obcych, oraz rozsianych po powierzchni niewielkich budynków zniechęcały do natychmiastowego opuszczenia tego miejsca. Równie udanie spędziłem pierwsze chwile w kosmosie, wcale nie tak pustym, jak można się spodziewać – ledwie opuściłem atmosferę, a przekonałem się, że niedaleko znajduje się stacja handlowa, kilka pomniejszych asteroid oraz dwie następne, czekające na odkrycie planety. Krótki kurs handlu z obcymi formami życia, wizyta na jeszcze jednym, tym razem znacznie cieplejszym i w dużej mierze wypełnionym wodą obiekcie – przy grze mijała piąta godzina, a No Man’s Sky wciąż oczarowywało. Mój entuzjazm zaczął jednak topnieć z każdą dalszą planetą, gdy gra coraz rzadziej próbowała mnie czymś zaskoczyć, a elementami odróżniającymi wizyty na kolejnych lądach stały się tylko surowce, jakie wywoziłem na handel, oraz kolorystyka dominująca w zrzutach ekranu przygotowywanych do artykułu. Nie upłynęło wiele czasu, a eksploracja przestała bawić w ogóle, nie oferując już niczego, czego w minimalnie odmiennym wariancie nie widziałbym wcześniej.

Wiele planet skrywa w sobie kompleksy jaskiń.

Do środka wszechświata

Głównym celem zabawy jest dotarcie do samego centrum wszechświata, choć jest to tak naprawdę cel drugo-, a nawet trzeciorzędny, ustępujący eksploracji. Możemy wybrać trzy ścieżki osiągnięcia głównej destynacji – ścieżkę Atlasa, zagadkowej maszyny w kształcie diamentu, zbierającej wszelkie informacje o otoczeniu; współpracę z dwojgiem kosmitów oraz całkowitą samodzielność. Przynajmniej w teorii, gdyż w praktyce mieszanie ze sobą wszystkich dróg jest nie tylko możliwe, ale też wskazane, a trasa jest na tyle długa, że i tak choćby z braku ciekawszych zajęć prędzej czy później domkniemy wszystkie wątki fabularne.

Nie będzie to zresztą uatrakcyjnienie szczególnie wartościowe, gdyż po nieco mocniej fabularyzowanym początku dalej ścieżki fabularne zaczynają się zapętlać i sprowadzać do odwiedzania raz na kilka systemów specjalnych obiektów, w których po krótkiej pogawędce otrzymujemy nagrody za postępy mające minimalnie przyspieszyć wędrówkę. I tak w kółko, aż w końcu zdobywamy upragniony cel… i czeka nas olbrzymie rozczarowanie. To, co znajdujemy w centrum wszechświata, nijak nie stanowi nagrody będącej satysfakcjonującym zakończeniem czasu poświęconego na wędrówkę. Jeśli więc ktoś nastawiał się na porywającą historię, zachęcającą do kolejnych podróży, to No Man’s Sky zdecydowanie nie będzie grą dla niego. Fabułę można całkowicie zignorować, albo traktować jako jedno z bardzo nielicznych urozmaiceń zabawy. Jednak gdy tylko zaczynamy odczuwać większe znużenie, traktując drogę do centrum wszechświata jako motywację do dalszej gry można sobie tylko zrobić krzywdę gdy już nam się w końcu uda osiągnąć cel – uczucie zmarnowania wielu godzin będzie bardzo bolesne.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej