Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 czerwca 2016, 15:20

autor: Maciej Żulpo

Recenzja gry The Solus Project – trochę wybrakowana odyseja kosmiczna - Strona 2

Recenzujemy The Solus Project, niezależną kosmiczną przygodówkę aspirującą do miana survivalowego sandboksa. Czy historia tocząca się na planecie Gliese-6143-C ma szansę podbić wszechświat?

Silniki rozbitych statków kosmicznych stanowią źródło ciepła.

Cegiełkę do kreowania uroku tego niezwykłego miejsca dokłada surowa, ale magiczna atmosfera. Otoczony ze wszystkich stron oceanem skrawek ziemi za dnia przyciąga stonowaną paletą barw, a nocą mieni się w blasku zorzy polarnej. Nierzadko naszą wędrówkę utrudniają ulewy, a intensywność pływów zmienia się w zależności od odległości Gliese-6143-C od innych planet. Liczące niespełna dziesięć osób Studio Teotl poprzeczkę postawiło sobie wysoko i nie stroniło od epickiego rozmachu przy tworzeniu zapadającego w pamięć świata.

Planecie brakuje jedynie nieco piękna wynikającego z używanych technologii. The Solus Project, choć nie najbrzydszy, w poczet graficznych perełek bez wątpienia się nie zalicza. Uderza przede wszystkim powtarzalność tekstur i dość skąpe stosowanie wizualnych ozdobników. Identyczne modele większości obiektów i przedmiotów szczególnie rzucają się w oczy, zwłaszcza podczas przepraw przez podziemia, gdzie ograniczona przestrzeń nie pozwala tej powtarzalności zignorować. Pomimo braku graficznych fajerwerków, w żadnym wypadku nie przyznałbym Solusowi miana gry odstraszająco brzydkiej – po prostu możliwości drzemiące w Unreal Engine 4 można było nieco lepiej wykorzystać.

W Solusie nigdy nie jesteśmy do końca sami.

Wyprawa przez poznane

Przygoda ma wprawdzie charakter liniowy, ale to stwierdzenie w żadnym wypadku nie wyklucza półotwartości świata jako takiego. Oznacza po prostu istnienie głównego celu, w stronę którego „pchają” nas wszelkie inne okoliczności. W tym wypadku ów cel stanowi budowa wieży transmisyjnej, dzięki której możliwe stanie się porozumienie z pozostałymi członkami projektu Solus. I tak – robimy wszystko, by zadanie to wykonać. Wytyczne, sprawiające początkowo wrażenie miniquestów pobocznych, okazują się ściśle wiązać z wątkiem fabularnym. Setki pozostawionych przez rozbitków i Obcych zapisków przedstawiają przebieg dwóch równoległych linii fabularnych, których punktem wspólnym jest problem przetrwania ludzkości.

Momentami gra aż prosi się o wykonywanie zrzutów ekranu.

Niestety opowiedziana historia jest miałka i sztampowa, a jej konkluzja – mocno rozczarowująca. Teotl całą uwagę skupił na ręcznym projektowaniu miejsca akcji, w połowie produkcji przypominając sobie, że przecież akcja ta ma bohatera (i wypadałoby, by ten miał jakąkolwiek osobowość), a osadzenie jej w kosmosie powinno stanowić rezultat jednego wydarzenia, a także jakoś prowadzić do drugiego. Rezultat: fabuła całkowicie powtarzalna i najzwyczajniej w świecie słaba, z kiczowatym punktem kulminacyjnym i jednowymiarowym, niewiarygodnie głupim protagonistą. Niewykorzystany potencjał woła o pomstę do nieba, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fakt, że małe uniwersum Solusa byłoby znakomitym tłem dla ciekawej, wywracającej do góry nogami konwencję wizji obcej cywilizacji i związanych z jej istnieniem konsekwencji. Wielka szkoda – ale nawet to potknięcie można zrozumieć (choć nie wybaczyć). Istnienie opowieści stanowi bowiem przede wszystkim pretekst do ganiania gracza po lokacjach i częstowania go różnorodnymi atrakcjami. Wśród nich: uciekanie przed kłębem śmiercionośnego dymu (przywodzącego na myśl anomalię z serialu Lost), ściganie lewitujących sfer, czy nawet spotkanie z... UFO.