autor: Maciej Żulpo
Recenzja gry The Solus Project – trochę wybrakowana odyseja kosmiczna - Strona 2
Recenzujemy The Solus Project, niezależną kosmiczną przygodówkę aspirującą do miana survivalowego sandboksa. Czy historia tocząca się na planecie Gliese-6143-C ma szansę podbić wszechświat?
Cegiełkę do kreowania uroku tego niezwykłego miejsca dokłada surowa, ale magiczna atmosfera. Otoczony ze wszystkich stron oceanem skrawek ziemi za dnia przyciąga stonowaną paletą barw, a nocą mieni się w blasku zorzy polarnej. Nierzadko naszą wędrówkę utrudniają ulewy, a intensywność pływów zmienia się w zależności od odległości Gliese-6143-C od innych planet. Liczące niespełna dziesięć osób Studio Teotl poprzeczkę postawiło sobie wysoko i nie stroniło od epickiego rozmachu przy tworzeniu zapadającego w pamięć świata.
Planecie brakuje jedynie nieco piękna wynikającego z używanych technologii. The Solus Project, choć nie najbrzydszy, w poczet graficznych perełek bez wątpienia się nie zalicza. Uderza przede wszystkim powtarzalność tekstur i dość skąpe stosowanie wizualnych ozdobników. Identyczne modele większości obiektów i przedmiotów szczególnie rzucają się w oczy, zwłaszcza podczas przepraw przez podziemia, gdzie ograniczona przestrzeń nie pozwala tej powtarzalności zignorować. Pomimo braku graficznych fajerwerków, w żadnym wypadku nie przyznałbym Solusowi miana gry odstraszająco brzydkiej – po prostu możliwości drzemiące w Unreal Engine 4 można było nieco lepiej wykorzystać.
Wyprawa przez poznane
Przygoda ma wprawdzie charakter liniowy, ale to stwierdzenie w żadnym wypadku nie wyklucza półotwartości świata jako takiego. Oznacza po prostu istnienie głównego celu, w stronę którego „pchają” nas wszelkie inne okoliczności. W tym wypadku ów cel stanowi budowa wieży transmisyjnej, dzięki której możliwe stanie się porozumienie z pozostałymi członkami projektu Solus. I tak – robimy wszystko, by zadanie to wykonać. Wytyczne, sprawiające początkowo wrażenie miniquestów pobocznych, okazują się ściśle wiązać z wątkiem fabularnym. Setki pozostawionych przez rozbitków i Obcych zapisków przedstawiają przebieg dwóch równoległych linii fabularnych, których punktem wspólnym jest problem przetrwania ludzkości.
Niestety opowiedziana historia jest miałka i sztampowa, a jej konkluzja – mocno rozczarowująca. Teotl całą uwagę skupił na ręcznym projektowaniu miejsca akcji, w połowie produkcji przypominając sobie, że przecież akcja ta ma bohatera (i wypadałoby, by ten miał jakąkolwiek osobowość), a osadzenie jej w kosmosie powinno stanowić rezultat jednego wydarzenia, a także jakoś prowadzić do drugiego. Rezultat: fabuła całkowicie powtarzalna i najzwyczajniej w świecie słaba, z kiczowatym punktem kulminacyjnym i jednowymiarowym, niewiarygodnie głupim protagonistą. Niewykorzystany potencjał woła o pomstę do nieba, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fakt, że małe uniwersum Solusa byłoby znakomitym tłem dla ciekawej, wywracającej do góry nogami konwencję wizji obcej cywilizacji i związanych z jej istnieniem konsekwencji. Wielka szkoda – ale nawet to potknięcie można zrozumieć (choć nie wybaczyć). Istnienie opowieści stanowi bowiem przede wszystkim pretekst do ganiania gracza po lokacjach i częstowania go różnorodnymi atrakcjami. Wśród nich: uciekanie przed kłębem śmiercionośnego dymu (przywodzącego na myśl anomalię z serialu Lost), ściganie lewitujących sfer, czy nawet spotkanie z... UFO.