Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 czerwca 2016, 18:00

Recenzja gry Mirror's Edge: Catalyst - Faith podąża śladem Assassin’s Creed - Strona 2

Pierwsze Mirror’s Edge było grą niesamowicie intensywną, wizjonerską i niemal artystyczną – tymczasem Catalystowi trudno przypisać podobne cechy. Na szczęście nie oznacza to, że DICE zupełnie dało ciała, tworząc nowe przygody Faith.

Z podobnym torem przeszkód stykamy się na każdym kroku w Mieście Szkła. Elementy zabarwione na czerwono wskazują drogę do aktualnie wybranego celu.

WYBRANE WYZWANIA DOSTĘPNE W OTWARTYM ŚWIECIE:
  • ściganie się z czasem;
  • dostarczanie przesyłek na czas (zwykłych i delikatnych – przy tych drugich musimy unikać twardych lądowań z wysokości);
  • hakowanie billboardów – wymaga własnoręcznego obmyślenia trasy wspinaczki;
  • centra ochrony – trzeba pokonać grupę strażników, a potem uciec przed pościgiem (im efektowniejsza ucieczka, tym więcej punktów doświadczenia inkasujemy);
  • gridNode – złożone środowiskowe łamigłówki, w których szukamy drogi na szczyt serwerowni, by odblokować okoliczne punkty szybkiej podróży.

Najważniejszy jest jednak fakt, że twórcy dawkują graczowi atrakcje w oszczędny i przemyślany sposób. W toku zaliczania misji (głównych i pobocznych) mapa stopniowo zapełnia się znacznikami wyzwań, również poszerzanie obszaru dostępnego do zwiedzania następuje płynnie. Z tym ostatnim wiąże się sprzęt oddawany w ręce Faith z zadania na zadanie – z czasem wchodzimy w posiadanie chociażby rękawicy z wystrzeliwaną liną, pozwalającej huśtać się nad ulicami miasta niczym Spider-Man (choć tylko w wybranych punktach). No i przyjemne jest samo oglądanie kolejnych zakątków Miasta Szkła – bo tak nazywa się miejsce akcji. W odróżnieniu od jednostajnie białych wieżowców w metropolii z pierwszego Mirror’s Edge w Catalyście postawiono na bogatszą paletę barw i większe zróżnicowanie poszczególnych dzielnic. Od pospolitych biurowców, przez wieżowce klasy wyższej z fontannami i ogrodami, po teren budowy czy wspomniany wcześniej podziemny kompleks – różnorodność landszaftów jest zaskakująco duża.

Wartownicy to najgroźniejsi przeciwnicy, równie zwinni co Faith.

Jaka oryginalna sztampa

Zresztą Miasto Szkła intryguje nie tylko wyglądem, ale również panującym w nim klimatem. Bez wątpienia akcja toczy się na Ziemi w przyszłości, ale DICE wykreowało interesujące realia, zrywając z wszelkimi cechami naszego świata – od nazw geograficznych aż po kalendarz. W ten sposób mamy wrażenie obcowania jakby z fantastyczną, niemal mistyczną krainą. Wprawdzie tak samo było w pierwszym Mirror’s Edge, ale Catalyst oferuje głębszą i pełniejszą charakterystykę przedstawionego świata (za sprawą dokumentów i nagrań, które funkcjonują jako jeden z rodzajów znajdziek). Poza tym deweloper podkręcił klimat, implementując więcej elementów charakterystycznych dla cyberpunku – może nie ma tu wszczepów, ale życiem mieszkańców Miasta Szkła rządzi informatyczna sieć, do której wszyscy są podłączeni. I choć u podstaw uniwersum leży mało oryginalny pomysł ze złymi korporacjami, które sprawują władzę absolutną, kontrolując wszystkie aspekty życia obywateli, to nałożenie na ten schemat nietuzinkowej, barwnej stylistyki skutkuje otrzymaniem całkiem unikatowych realiów, odkrywanych z przyjemnością.

Dodatkowym atutem Miasta Szkła jest iluzja toczącego się w nim życia - po ulicach w dole jeżdżą samochody, a na dachach i za szybami widujemy ludzi.

Szkoda tylko, że w tak ciekawej rzeczywistości nie osadzono ciekawszej fabuły. Oto poznajemy (na nowo) Faith – młodą dziewczynę należącą do sprinterów, czyli najmującej się do różnych zadań (głównie kurierskich) grupy, która wiedzie wolne życie na marginesie świata kontrolowanego przez korporacje. Bohaterka właśnie wyszła z poprawczaka, odsiedziawszy dwuletni wyrok, ale ciąży na niej dług, który ma do spłacenia u Dogena, szefa lokalnego półświatka. Aby zdobyć środki, podejmuje się zlecenia wykradnięcia danych z siedziby jednej z firm. W trakcie niego następują komplikacje, a Faith wpada na trop spisku, tym samym wplątując się – chcąc nie chcąc – w walkę o wyzwolenie miasta spod jarzma korporacji. Do tego dochodzi zobowiązująca przeszłość bohaterki – córki przywódców ruchu oporu zabitych przed laty w zamieszkach. I voila – mamy kilkuwątkową, choć nieskomplikowaną historyjkę, z raczej przewidywalnymi zwrotami akcji i postaciami, które wprawdzie nie są zupełnie bez wyrazu, ale też nie zapadają głębiej w pamięć. Trzeba jednak przyznać, że pod kątem fabuły Catalyst na pewno nie wypada gorzej niż pierwsze Mirror’s Edge.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej