Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 maja 2016, 15:16

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Homefront: The Revolution - pierwszy Far Cry na CryEngine - Strona 4

Nowy Homefront nie jest tak rewolucyjny, jak sugerowałby to jego podtytuł. Chyba, że chodzi o rewolucję w samej koncepcji serii, bo ta, z liniowego shootera przeobraziła się w produkt podobny do ostatnich odsłon cyklu Far Cry.

Z Homefronta: The Revolution zapamiętam kilka satysfakcjonujących momentów: gdy za pomocą strzelby oczyściłem ze snajperów pewną kamienicę, gdy po raz pierwszy doprowadziłem dzielnicę na skraj wrzenia, gdy wysiliłem szare komórki, by rozwiązać parkourową zagadkę. Żadne z tych wspomnień nie jest związane z główną linią fabularną. Na płaszczyźnie otwartych światów jest lepiej, choć też nie idealnie. Na plus na pewno zaliczyłbym wizualne pokazanie, jak zmienia się dzielnica dzięki działaniom ruchu oporu. Przykładowo kolaborancki dystrykt początkowo dla reżimu odgrywa rolę symbolu – czyste ulice, szereg zadbanych domków, spokój i kontrola. Z czasem na ścianach pojawia się graffiti, w oknach flagi, a w zaułkach dochodzi do samosądów. W fazie otwartej wojny noc oświetlają ognie płonących samochodów, a okupant wysyła naglące komunikaty o zachowanie porządku. Wtedy też najmocniej czuć klimat tej produkcji. Efekt pryska, gdy po raz trzeci ratujemy tego samego losowo generowanego więźnia z rąk brutalnego żołnierza, gdy po zniszczeniu opancerzonego konwoju kryjemy się w najbliższym klopie i pościg ustaje, gdy na oczyszczonym terytorium znikąd pojawia się patrol, do złudzenia przypominający oddział, który wykosiliśmy kilka minut wcześniej.

O dziwo, największa niespodzianka czeka nas na poziomie easter eggów, gdy pod koniec kampanii w budynku giełdy znajdujemy automat z pełną wersją strzelankowej klasyki z PlayStation 2. W ten sposób po raz pierwszy na PC mamy okazję zagrać w TimeSplitters 2. To na pewno gratka dla fanów tamtej generacji konsol, która pozwala sprawdzić kultowego FPS-a w wysokiej rozdzielczości i ze wsparciem myszki, choć jedynie w wersji dla jednego gracza.

Homefront: The Revolution w singlu to ostatecznie mieszanka, którą ciężko polecić bez pewnych zastrzeżeń. Na pewno może podobać się pomysł na projekt gry, który miał łączyć co najlepsze z sandboksów i liniowych strzelanin. Szkoda tylko, że żaden z elementów tytułu nie wybija się ponad przeciętność – fabularna nijakość kontrastuje z ciekawym settingiem okupowanego terytorium, proste skradankowe mechanizmy podkopują potencjał odbijania stref żółtych, a masowe batalie wypadają często śmiesznie w wyniku niedomagania sztucznej inteligencji i wszechobecnych gliczy. I choć nie można narzekać na zawartość – sama kampania trwa dobre 15 godzin – to w ostatecznym rozrachunku pozostaje wrażenie, że mamy do czynienia z produkcją, która nie odpłaca w dobrej walucie za poświęcony jej czas.

Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl