Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 maja 2016, 14:05

Recenzja gry Doom - nowe szaty króla strzelanin - Strona 5

Brak „czwórki” w tytule nowego Dooma nie jest przypadkowy. Najpewniej właśnie tak wyglądałby król FPS-ów, gdyby id Software zapoczątkowało swoją największą markę w 2016 roku. Wprawdzie nie jest to już rewolucja, ale wzór do naśladowania – jak najbardziej!

Warto też wspomnieć, że w ramach zabawy edytorem zdobywa się punkty za tworzenie własnych i przechodzenie cudzych map, które można przeznaczyć na odblokowywanie elementów do personalizacji postaci (pancerza, wzorów malowań, drwin etc.). Działa to właściwie tak samo jak w multiplayerze, tyle że gracz sam wybiera nagrody. Pomysł może i byłby niezły... gdyby nie to, że przedsiębiorczy gracze szybciutko opracowali sobie areny do łatwego „farmienia” punktów – okupują one górne pozycje na liście najpopularniejszych map.

Martwi Was, że facebookowe symulatory farmy są w odwrocie? Na pocieszenie możecie zagrać w Dooma.

Inwazja w zawieszeniu

Pewnie niejeden z Was kręci nosem na grafikę Dooma, patrząc na screeny z trybu single player. Rzeczywiście, gdy przyjrzeć się teksturom i innym detalom, nietrudno dojść do wniosku, że silnik id Tech 6 nie spowodował takiej rewolucji, jakiej można było po nim oczekiwać. Ale gra i tak prezentuje się znakomicie. Tym bardziej że nie zwraca się uwagi na szczegóły, biegając i skacząc po polu walki, w otoczeniu chmary demonów – wtedy liczą się tylko soczyste animacje „zabójstw chwały” i bryzgająca jucha, zaś po zakończeniu starcia trudno o bardziej satysfakcjonujący widok niż wielkie plamy i smugi krwi pokrywające prawie całą arenę (trupy przeciwników znikają, ale to niewielka strata). Krótko mówiąc, id Software zadbało, by oprawa audiowizualna budowała klimat i powodowała opad szczęki tam, gdzie jest to najważniejsze w grze takiej jak Doom. Również muzyka okazuje się kapitalna i odwala kawał dobrej roboty w zagrzewaniu gracza do walki. Mamy tu ostre utwory, w których słychać motywy z klasycznych odsłon serii, odpowiednio podkręcone i dostosowane do współczesnych standardów. Doprawdy, dziwię się, że Bethesda nie sprzedaje osobno soundtracku z tej gry.

System progresji na pierwszy rzut oka może wydawać się skomplikowany, ale w istocie jest niezbyt rozbudowany. No i można go w miarę bezboleśnie zignorować, jeśli komuś wybitnie się nie podoba.

Niestety, nie mogę powiedzieć tyle samo dobrego o innych aspektach warstwy technicznej omawianego tytułu. Wprawdzie Doom został przyzwoicie zoptymalizowany, ale problem sprawiają duże wahania płynności animacji. Na komputerze wyposażonym w Core i5-4570 (3,2 GHz), 8 GB RAM-u i Radeona R9 270 przy wysokich ustawieniach z włączonym FXAA w kampanii miałem przeciętnie 30–60 klatek na sekundę. Na szczęście nie przeszkadzało to zanadto w zabawie. Większym problemem jest niestabilność programu w wersji PC – wielu graczy utyskuje w sieci na okazjonalne wysypywanie się gry do systemu lub jej „zamarzanie”. Nie zdarza się to często, ale potrafi irytować – no i bywa bardzo niebezpieczne. Z jakiegoś powodu id Software poskąpiło Doomowi funkcji ręcznego zapisywania stanu gry, więc nie daj Boże, by program zawiesił się w momencie, gdy dokonuje się autozapis. Sytuacja taka wystąpiła u niżej podpisanego – po restarcie komputera okazało się, że profil uległ uszkodzeniu i kontynuacja zabawy nie jest możliwa. Całe szczęście, że rozgrywka w Doomie jest tak szalenie przyjemna, a opisany problem, sądząc po wypowiedziach graczy na forach, występuje niezmiernie rzadko. Aha, i strzeżcie się używania konsoli (aktywowanej tyldą). Wklepywanie w nią komend może doprowadzić do zablokowania dostępu do funkcji sieciowych – zwykle wystarczy wtedy wyłączyć grę i włączyć ją jeszcze raz, ale istnieje też niewielkie prawdopodobieństwo, że przyjdzie Wam usunąć (albo wyciąć z folderu) pliki zapisu z kampanii, by odzyskać dostęp do multiplayera.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej