Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 kwietnia 2016, 06:21

autor: Adam Stefański

Recenzja gry Ashes of the Singularity - ogromne bitwy w cieniu mankamentów - Strona 2

Zgodnie z zapowiedzią Ashes of the Singularity przynosi wirtualne batalie na ogromną skalę. Czy to jednak wystarczy, żeby nowego RTS-a nazwać wyjątkowym?

Gdy przesadzimy z rekrutacją...

RTS z problemami

Zarówno w trybie skirmish, jak i w tradycyjnej kampanii pojawiają się pewne problemy ze sztuczną inteligencją. W pojedynczych potyczkach z komputerem wydaje się ona bardzo nierówna, co okazuje się jednym z głównych mankamentów gry. SI albo pozwala robić ze sobą, co tylko się chce, albo nie daje absolutnie żadnej szansy na wygraną. Ma to pewien związek z wybranym poziomem trudności, jednak mówimy tu o różnicy pomiędzy wariantem łatwym i normalnym. Ponad nimi jest jeszcze kilka innych poziomów, więc trudno uwierzyć, że to świadoma decyzja twórców. Jeśli już zdecydujemy się zaakceptować wybryki SI, to trzeba wziąć pod uwagę, że albo będziemy wygrywać potyczki bez wysiłku, albo zostaniemy skazani na porażkę niezależnie od pracy, do jakiej zmusimy nasze szare komórki. Kampania natomiast z początku prowadzi nas za rączkę i rozleniwia po to tylko, żeby w czwartej misji rzucić na głęboką wodę. W internecie można się wręcz spotkać z opiniami, iż wspomniany epizod jest niemożliwy do ukończenia. Byłoby to wybaczalne, gdyby rzeczywiście czuło się, że wydarzenia są zależne od naszych umiejętności. Jednak w tym przypadku pierwsze, co się podejrzewa, to po prostu istnienie jakiegoś buga, szczególnie widząc zagrywki komputera, np. gdy gra daje nam kilka sekund na budowę dział przeciwlotniczych, których powstanie pochłania więcej czasu. Niedociągnięcia te (a może tak dziwacznie zaprojektowany poziom trudności?) praktycznie uniemożliwiają czerpanie jakiejkolwiek przyjemności z rozgrywki single player.

Kontrolowanie generatorów kluczem do zwycięstwa.

Jedynym trybem, w którym gra wreszcie rozwija skrzydła, okazuje się multiplayer. To tutaj Ashes of the Singularity pozwala na największą pomysłowość i wykorzystanie błędów przeciwnika. Strategia prowadząca do wygranej musi brać pod uwagę nie tylko takie aspekty jak taktyka pola bitwy, ale też uwzględniać dobór jednostek, ich współpracę między sobą, zarządzanie surowcami, odpowiedni dobór uderzeń w kluczowe miejsca na mapie i wiele innych. Bitwy toczone są nierzadko za pomocą tysięcy jednostek, a konkretne starcia niekoniecznie musi wygrać większa armia, tylko ta, która w danej chwili nadaje się lepiej do danego zadania. Trzeba jednak pamiętać, że nie walczymy jedynie wojskiem, ale również ekonomią. Ponadto warto planować o trzy kroki naprzód. To nie gra, w której zwycięstwo przychodzi samo w wyniku „cieszenia się chwilą”. Bywa, że rozstrzygnięcie jest już przesądzone w efekcie kilku błędnych lub właściwych decyzji zaraz na początku rozgrywki albo dlatego, że przeciwnik zrobił coś, czego się nie spodziewaliśmy. Biorąc to wszystko pod uwagę, możemy być pewni, że nie wygramy danej potyczki przez przypadek, a każde kolejne zwycięstwo będzie od nas wymagać pewnej dozy kreatywności. Co prawda gracze mniej zaznajomieni z gatunkiem RTS, widząc tak rozbudowaną część strategiczną, mogą się po prostu zniechęcić. Tym bardziej że do treningu w single playerze nie mobilizują kłopoty ze sztuczną inteligencją.

Lepiej niż w Sylwestra.

Nie sposób także nie zauważyć, że gra jest bardzo nierówna pod kątem taktycznym. Tworząc jednostki, mamy następnie możliwość przekształcenia ich w armie, które można dobrać do poszczególnych celów. Gdy potyczka się rozpoczyna, system sprawuje się bez zarzutu. Problem pojawia się, gdy rozgrywka nabierze już tempa i kierujemy dużą liczbą oddziałów. Wtedy kompletnie traci to sens, ponieważ musimy jak najszybciej wydawać rozkazy oraz zlecać budowę nowych budynków i jednostek – w efekcie czego nie mamy czasu na nic więcej. I tak gra, którą twórcy promują, kładąc nacisk na jej stronę taktyczną, staje się grą, w której musimy jak najszybciej swoje „wyklikać” i w której bez zastanowienia rzucamy do walki całe bataliony.