Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 kwietnia 2016, 14:35

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Ratchet & Clank - remake pierwsza klasa - Strona 2

Jedna z popularniejszych marek PlayStation została poddana gruntownemu przeobrażeniu. Ratchet i Clank w wersji na czwartą generację maszyn Sony to jedna z najładniejszych gier obecnych na rynku.

Trzykrotnie zasiądziemy za sterami naszego statku, aby rozprawić się z wrażymi siłami.

Pierwsza część serii próbowała ożenić ideę platformówki z trzecioosobową strzelaniną. W późniejszych odsłonach nacisk był już kładziony przede wszystkim na stronę strzelankową i podobnemu zabiegowi poddano także remake. Postać bohatera może poruszać się na boki, co ułatwia rozprawianie się z hordami przeciwników. Duże rozbudowanie zróżnicowanego arsenału i mechanika walki to już głównie pokłosie odsłon z PlayStation 3, poczynając od Tools of Destruction. Dyskotekowa kula rzucona w tłum wrogów zaczynających dzikie pląsy w takt muzyki to tylko jedno z takich nawiązań. Ponadto typy broni są doskonale przemyślane. Korzystając z nich, zwiększamy ich poziom (do maksymalnego, piątego), a co za tym idzie – także skuteczność.

Projekty broni w grze są niesamowite.

Rozprawianie się z robotami Dreka sprawia olbrzymią przyjemność niezależnie od tego, czy posługujemy się wyrzutnią pocisków Raptor, czy giwerą o nazwie Owconator, zamieniającą wraże siły w owce. W grze występują także takie pukawki jak Pikselator (robiący z wrogów, rzecz jasna, zbitki pikseli), potężny Pan Wojny (który po modyfikacjach przekształca się w Pana Pokoju) i snajperski Plazmokarmiciel. Ogromne wrażenie robi nie tylko różnorodność, ale również projekt samych gnatów. Już teraz do arsenału naszych narzędzi zagłady dołącza Pan Zurkon – jego fantastyczne onelinery ponownie tryskają humorem. Podobnie zresztą jak i cała gra, w której dialogi może nie brzmią specjalnie błyskotliwie, ale nie przeszkadza to często szczerze się uśmiechnąć.

Czołgi to najpotężniejsi przeciwnicy w grze. Z wyjątkiem bossów oczywiście.

Po skończeniu zabawy możemy rozpocząć ją ponownie w trybie wyzwań. Pojawia się wtedy mnożnik zbieranych śrubek, powiększający się do momentu, aż zostaniemy zranieni, a u sprzedawców horrendalnie drogie wersje omega spluw, które można rozwinąć aż do dziesiątego poziomu. Gwarantuję, że rozrywki starczy Wam na długi czas, choć pierwsze przejście wątku fabularnego nie powinno zająć więcej niż dziesięć, maksymalnie dwanaście godzin – o ile podejmiemy się wykonania także wszystkich zadań pobocznych, zdobycia niewielkiej liczby złotych śrub i wygrania sześciu wyścigów na deskolotce.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej