Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 10 kwietnia 2016, 12:02

Recenzja gry Total War Battles: Kingdom – płać lub płacz - Strona 2

Total War to pełne rozmachu bitwy, gęsty klimat i wielkie emocje. Jak to się stało, że najnowsza odsłona serii, czyli War Battles: Kingdom, nie posiada choćby jednej z tych cech?

Dziel i rządź

Rozgrywka w Total War Battles: Kingdom toczy się na dwu płaszczyznach. Pierwsza to dbanie o ekonomiczny rozwój naszego królestwa. Stawiamy więc budynki, gromadzimy surowce dostarczane przez poddanych, wytyczamy drogi – klasyka gatunku. Intrygującą nowością jest opcja zmieniania rzeźby terenu – możemy np. wykopać nowe koryta rzek lub odwrotnie: usypać wokół nich wały. Osobiście traktowałem to jako ciekawostkę, ale wiosenne powodzie w Kingdom faktycznie są problemem. Miłą odmianę zapewniają również pory roku, które zmieniają się co dwa dni realnego czasu i mają spory wpływ na to, jak działa nasze królestwo (np. zimą się szybciej buduje, ale nie ma zbiorów zboża). Warto podkreślić, że oprawa graficzna w owym strategicznym segmencie gry jest szczegółowa i klimatyczna. Dobrze spisuje się także muzyka, która subtelnie wprowadza nas w średniowieczną aurę produkcji.

Co jakiś czas wyruszamy na pole bitwy i ścieramy się ze sztuczną inteligencją lub innymi graczami, odrywając na chwilę od zarządzania królestwem. To wspomniane drugie oblicze gry, kiedy to osobiście dowodzimy naszymi wojskami. Starcia zrealizowane zostały w uproszczonej formie, kojarzącej się np. z mobilnymi pozycjami akcji typu Heroes Charge. Oto pole bitwy składa się z trzech linii, a na każdej z nich możemy ustawić po trzy jednostki. Następnie oddziały ruszają do boju i atakują wroga znajdującego się na przeciwko. Gdy dana jednostka zostanie zniszczona, zastępuje ją kolejna, stojąca do tej pory za jej plecami. I chociaż w trakcie starcia podejmujemy wiele decyzji – od wybrania celu ataku dla łuczników, przez zmienianie układu naszego wojska, po używanie umiejętności specjalnych danych jednostek, cała ta mechanika okazuje się dość prosta.

Niegra, czyli zabawa przerywana

Pamiętam, że gdy pierwszy raz odpaliłem Total War Battles: Kingdom – jeszcze w trakcie otwartych beta-testów – już po kilkunastu minutach nie miałem co robić. Musiałem zaczekać chwilę, gapiąc się w ekran, aż poddani skończą realizować zlecone im zadania. Niestety, w najnowszej produkcji studia Creative Assembly niegranie to zjawisko bardzo częste. Czekamy, aż wydobyty zostanie kamień. Czekamy, aż owce pokryją się sierścią. Czekamy wreszcie po każdej bitwie, aż uleczą się nasze oddziały (inaczej nie można posłać tych żołnierzy do walki). Oczywiście wszystkie społecznościowe strategie przeglądarkowe (a dzisiaj coraz częściej – mobilne) oparte są na podobnym mechanizmie, ale w Total War Battles: Kingdom doprowadzono to do absurdu. W wiele tego typu produkcji grałem, jednak żadna tak szybko nie krępowała mi rąk, mówiąc: czekaj... albo zapłać. Zazwyczaj twórcy chcą najpierw wciągnąć potencjalnych graczy w zabawę, a dopiero później zaczynają ją dawkować. Autorzy Kingdom poszli tutaj w złym kierunku.

Las wykarczowany.

Sytuacja często wygląda w ten sposób: wchodzimy do gry, zbieramy owoce wysiłku naszych poddanych (zboże, kamienie, drewno) i zaliczamy bitwę. Wszystko to trwa góra 5 minut, a następnie przez kolejnych kilka nie mamy co robić – prace ciągle trwają, a nasze oddziały się leczą. Do rzadkości bowiem należą starcia, z których wychodzimy zupełnie bez szwanku, tym bardziej że poziom trudności rośnie szybciej, niż jesteśmy w stanie rozwijać naszych wojaków. W efekcie granie w Total War Battles: Kingdom to taka zabawa przerywana. Na urządzeniu mobilnym łatwiej to znieść niż na komputerze, ale i tak zbyt szybko nie mamy się czym zająć.

Grind, baby

Total War Battles: Kingdom to jedna z tych gier, w których nic się nie osiągnie bez anielskiej cierpliwości. Ścięcie za jednym zamachem wszystkich drzew w zasięgu drwala trwa 2 godziny, ale następnie nawet parę dni (!) trzeba odczekać, zanim taki lasek wyrośnie na nowo. Najdobitniejszym przykładem jest jednak wykuwanie broni – proces dzieli się na co najmniej 5 etapów, a każdy trwa 12 lub 24 godziny. Aby rozpocząć jeden z nich, potrzebujemy 25 składników – zdobycie 2 u hodowcy krów trwa 20 godzin. A teraz zsumujmy te cyfry i okaże się, że stworzenie pierwszego miecza, który posłuży tylko jednemu z kilku lub kilkunastu naszych oddziałów, może zająć tydzień realnego czasu (!) – i to pod warunkiem, że będziemy się logować do gry zawsze wtedy, gdy któryś z procesów akurat się zakończy. Oczywiście, ten sam przedmiot możemy sobie po prostu kupić za złoto, czyli za prawdziwe pieniądze – wtedy to raptem dwa kliknięcia.

Na ryby.

Nie zrozumiecie mnie źle – dobry grind nie musi być zły. Świetnie się tak bawiłem np. w Ultimie Online czy Dominations, a ostatnio ciekawi mnie debiutujące Tree of Savior – „grindownik” z Azji. Problem w tym, że w Kingdom zdobywanie przedmiotów, gromadzenie zasobów czy tworzenie nowych budynków trwa zdecydowanie zbyt długo, a w międzyczasie nie dzieje się nic ciekawego. Gwoździem do trumny okazuje się fakt, że wszystko można przyspieszyć, po prostu płacąc.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej