Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 27 lutego 2016, 14:48

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Grim Dawn - Titan Quest ma godnego następcę - Strona 3

Długo musieliśmy czekać na nową grę twórców znakomitego Titan Questa, ale po wielu latach ciężkiej pracy studiu Crate Entertainment udało się sfinalizować swój projekt. Grim Dawn to zaskakująco dobry hack-and-slash i świetny fundament pod dalszy rozwój.

Przy całym tym bogactwie treści Grim Dawn niestety wygląda na swój wiek – tzn. na grę, która pierwsze kroki stawiała jeszcze w 2009 roku. Pewne widoki prezentują się niemal identycznie jak na promocyjnych obrazkach wypuszczonych 6 lat temu. Silnik Titan Questa wyraźnie się zestarzał i choć przerysowany ragdoll nadal pozwala na satysfakcjonującą sieczkę kreatur, to animacja postaci pozostawia już wiele do życzenia. Przy wojowniku władającym oburęcznym toporem przydałyby się potężne zamachy, a nie udawane potrząsanie orężem w powietrzu. W tym wypadku z czasem tytuł jedynie zyskuje, a to za sprawą coraz liczniejszych efektów specjalnych, które przysłaniają sztywność ruchów bohatera. W takich chwilach nie obywa się bez innych kłopotów, bo gra potrafi zachowywać się wybrednie, niczym Crysis na przestarzałej karcie graficznej. Przy klimatycznej, ale jednak niemłodej już oprawie liczne spadki animacji w trakcie rzezi są trudne do przyjęcia, szczególnie na sprzęcie, który z palcem w nosie rozkręcał do stałych 60 klatek Dragon Age: Inkwizycję, Wiedźmina 3 czy Battlefielda 4.

Śmierci ci w Grim Dawn dostatek.

W Grim Dawn nie mogło zabraknąć craftingu. Po odnalezieniu kowala otwierają się przed nami możliwości wykucia oręża, do czego potrzebne są trofea zbierane z trucheł stworów oraz żywa gotówka. W trakcie gry natkniemy się, rzecz jasna, na liczne zwoje z przepisami na coraz potężniejsze artefakty.

Nie do końca zadowalająco rozwiązano też kwestię starć z bossami. Pod tym względem Diablo III ustawiło poprzeczkę niezwykle wysoko, wprowadzając do walk mechaniki znane ze slasherów czy gier zręcznościowych. Rozpracowywanie zagrań wroga, jego umiejętności, nauka odpowiednich reakcji – twórcy starali się przeszczepić te elementy do Grim Dawn, jednak o czytelności czy płynności typowej dla produkcji Blizzarda nie ma tu mowy. Podobnie ma się sprawa z różnorodnością przeciwników. Projektanci nie dali rady zapewnić we wszystkich aktach unikatowych wrogów, szczególnie rozczarowujące jest kilka ostatnich godzin głównego wątku, kiedy to powracają dobrze już znane kreatury.

Walki z bossami pozostawiają trochę do życzenia. Brak tu polotu Diablo III.

Na dłuższą metę ma to jednak niewielkie znaczenie, bo w Grim Dawn połączono kilka udanych mechanizmów w jedną diabelsko wciągającą całość. Rozwijanie herosa to rzecz niemal magiczna, ostateczny dowód na to, że gry hack-and-slash (i RPG w ogóle) potrzebują tej dłubaniny w punktach, którą z taką nonszalancją odrzucił Blizzard. Dodajcie do tego rozgrywkę opartą zarówno na rzezi, jak i eksploracji oraz system frakcji, pozwalający dokładniej określić nasze sympatie w postapokaliptycznym świecie, a otrzymacie produkt, który z miejsca wskakuje na wysoką pozycję w rankingu najlepszych hack-and-slashy w historii.

Podnoszenie reputacji u sojuszników daje liczne korzyści, w tym dostęp do lepszych sklepowych półek.

Czy bieżącej zawartości wystarczy na przechodzenie gry bez znużenia 3–4 kombinacjami klas? Jak długo twórcy będą wspierać swoje dzieło aktualizacjami i czy możemy spodziewać się wraz z nimi nowych trybów, lokacji, wrogów? Jak zostanie rozwinięty moduł multiplayerowy? Pytania o odległą przyszłość Grim Dawn pozostają otwarte, ale nie mogą zaważyć na tym, co tu i teraz w pełnej wersji trafiło na Steama. A jest to gra, która uczciwie podchodzi do sprawy i spełnia obietnice składane przez twórców. Jeśli taki jest świt, to nie mogę się doczekać, co nas spotka w dniu, gdy Crate Entertainment w pełni rozwinie skrzydła.

Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl